sobota, 26 października 2013

Rozdział 20

- Hej - do apartamentu One Direction wparowały cztery dziewczyny.
- Nie miałyście być przypadkiem w jakimś sklepie z bronią? – zapytał Niall.
- Byłyśmy i mamy już wszystko, więc teraz musicie nam to gdzieś schować – powiedziała Jesy.
- My? Niby…
- Dobra, daj to – Harry przerwał wypowiedź Liama, odbierając od Nelson duży pakunek. Zaniósł go do pokoju obok i schował do szafki zamykanej na klucz.
- To co teraz?
- Nic, idziemy do naszego niby domu, pogadamy z Justinem i damy wam o wszystkim znać – odezwała się Perrie.
- Im szybciej to zrobimy, tym szybciej będziemy mogli wrócić do Londynu – dodała Jade.
- Nareszcie! – krzyknęła Leigh.  – Mam dość tego kraju, i miasta, i tej nory Justina.
- Ja tak samo. Kocham tutejszych fanów, ale nie ma to jak w domu – wtrącił się Zayn.
- A więc, plan jest taki… - wypowiedź Jesy przerwało pukanie. Liam podszedł do drzwi i otworzył je. Chwilę potem w salonie pojawiła się Patrycja. Lekko zdezorientowana widokiem dziewczyn, wpatrywała się w nie przez chwilę, po czym otrząsnęła się i chciała wejść do pierwszego pokoju, aby go sprzątnąć.
- Nie! – krzyknął Louis, podbiegając do niej. – Tam nie wolno wchodzić.
- Ale jak to?
- No... No... No bo... No bo tam...
- Daj spokój, idę tam!
- Nie, nie, nie możesz, bo... bo tam są rzeczy, których nie chcesz oglądać.
- Jakie rzeczy? Co ty pieprzysz?
- Pieprzę Harry'ego. To znaczy... - uderzył się w czoło. - Ja z Harrym tam... No wiesz...
- Co ja? - Styles zdezorientowany zmarszczył brwi.
- Ja i Harry urządziliśmy tam sobie pokój zabaw.
- Co sobie urządziliście?!
- No wiesz...
- Dobra! Przekonałeś mnie! Nie chce tam wchodzić! –krzyknęła przerażona Harris. – To może ja przyjdę potem.
- Tak, tak, to jest dobry pomysł – odparł Louis. Dziewczyna szybko zabrała swoje rzeczy i wyszła z ich apartamentu.
- Pokój zabaw? Serio Lou? – powiedział Harry, podchodząc do swojego chłopaka.
- Miałbyś lepszy pomysł? – zapytał Tomlinson.
- Nie, raczej nie – zaśmiał się. – Ale to wcale nie taki głupi pomysł, pomyślimy o tym po powrocie do Londynu – szepnął mu na ucho, po czym cmoknął go w policzek i zniknął w sypialni. Louis stał w osłupieniu jeszcze przez kilka minut, analizując słowa Styles’a. Nie mógł uwierzyć, że naprawdę to właśnie powiedział. A podobno to on ma głupie pomysły.

- No, my już się zbieramy – powiedziała Jesy, gdy wszystko sobie ustalili. – Trzeba to przekazać jeszcze temu debilowi i jego wspólnikom – jęknęła. – Do zobaczenia jutro – dodała i pożegnała się z chłopakami. Dziewczyny zrobiły to samo i wyszły zaraz za nią. Zeszły na dół, po czym wyszły z budynku. Gdy udały się na parking, zauważyły Patrycję z Justinem. Podeszły bliżej, przysłuchując się ich rozmowie.
- Oni mają coś w tym pokoju – szepnęła Harris.
- Niby co? Proszę cię, to tylko pięciu małych chłopców, którzy są bez…
- U nich w pokoju były też dziewczyny.
- Że co, kurwa? – warknął Bieber.
- Czy ja niewyraźnie mówię? Jade, Jesy, Perrie i Leigh tam były – powiedziała, akcentując każde słowo.
- Czyli nas oszukały. Jebane…
- Wystarczy! – krzyknęła Nelson, wychodząc z ukrycia. – Do samochodu i to już!
- Ale ja muszę...
- Chuj mnie to, do auta i to już. Dwa razy nie będę powtarzać! – warknęła, patrząc na Patrycję. Dziewczyna lekko przestraszone wsiadła do samochodu. Pinnock, Edwards i Thirlwall ruszyły do drugiego auta.
- A ty co? Mam Ci specjalne zaproszenie wysłać?
- Jeb się Nelson.
- Przegiąłeś, gówniarzu, albo wsiadasz do tego pierdolonego samochodu, albo ja w tej chwili wyciągam broń i rozwalam twoją główkę – powiedziała wściekła. Justin zauważył, że dziewczyna nie żartuje, więc szybko udał się do auta, w którym czekała już Patrycja. Jesy jakby nigdy nic wsiadła do drugiego samochodu. Odpaliła silnik, po czym ruszyła z piskiem opon.

- Siadać – warknęła Nelson, gdy tylko przekroczyli próg salonu. – Była umowa, że wszystkim się zajmiemy, tak?
- No tak – powiedziała cicho Patrycja.
- Więc po jaką cholerę wymyślacie jakieś historyjki na nasz temat?! Gdybyśmy chciały was załatwić, to dawno byśmy to zrobiły!
- Ale...
- Zamknij się, Bieber, dobrze Ci radzę. Nie wiecie, po co u nich byłyśmy, więc po co w ogóle o tym rozmawiacie?! Może to wy chcecie załatwić nas, co?! Może teraz ja i dziewczyny sobie podyskutujemy na wasz temat?!
- Jesy, wyluzuj.
- Ty się już lepiej nie odzywaj, Perrie, okej? – zwróciła się do przyjaciółki, po czym znowu spojrzała na Justina i Patrycję. – Nawet nie wiedzieliście, że mamy zamiar zrealizować nasz plan.
- Jaki znowu plan?
- Już jutro One Direction zniknie raz na zawsze.

* następnego dnia * 

Niall stał przy barierce na ogromnym tarasie. Oparty o balustradę wpatrywał się w czarny samochód, do którego Louis i Harry próbowali upchnąć pięć namiotów, wielki grill i przenośną lodówkę. Śmieszyło go, jak normalnie wygląda da scena – jakby wyjeżdżali na normalny kemping, podczas gdy prawdopodobnie niedługo staną oko w oko z prawdziwym wyzwaniem.
- Co robisz?
Liam przestraszył go, podchodząc bliżej i wpatrując się w miejsce, gdzie od paru minut utkwiony był wzrok Horana.
Niall wzruszył ramionami.
- Wiesz… - westchnął. – Po prostu nie chciałbym znów kogoś stracić w ten weekend.
- Niall… - Liam zająknął się. – Ja…
- Nie, przecież dobrze wiem, że  czujesz to samo.
Payne nie mógł zaprzeczyć. Położył dłoń na ramieniu blondyna, uśmiechając się, kiedy Louis uderzył Harry’ego namiotem, przez co Styles wylądował w bagażniku.
- Sam widzisz – Niall kontynuował, tym razem uważnie obserwując Payne’a. – Są tacy uroczy, że zaraz rzygnę, a nie mogę przestać myśleć…
- Że wrócimy do domu bez któregoś z nich – dokończył brunet.
- Tak…
Niall westchnął, odwracając się tyłem i opierając o ciemne kraty balkonu.
- Mam dobre przeczucie, Niall. – Horan popatrzył na chłopaka z powątpiewaniem. – Naprawdę. Będzie dobrze, no bo… Nie bez powodu to wszystko się dzieje, tak? – Niall wciąż mierzył go niepewnym spojrzeniem. Liam jęknął. – Oh, no Niall! Przecież nic nie dzieje się bez przyczyny!
- Nie bez przyczyny osoba dla mnie ważna okazała się płatnym mordercą?
- Nie bez przyczyny trafiliśmy tutaj, do tego hotelu. Nie bez powodu Perrie zakochała się w Zaynie. Nie bez powodu poznała nas z dziewczynami i nie bez powodu dziewczyny się zmieniły – poprawił go Payne.
- Eeeeeej!
Obaj obrócili się słysząc krzyki z dołu.
- Chodźcie tutaj, bo Harry chce prowadzić, a Harry karygodnie nie może prowadzić, jeśli chcemy dojechać w jednym kawałku!

* parę godzin później *

- A to?! – Zayn krzyknął na całą polanę, próbując złożyć czerwony namiot dla siebie i Perrie. – Gdzie mam to położyć?!
- Matole, to są konstrukcje podtrzymujące ściany! – westchnął Harry.
- Ale to nie działa!
- Boże dopomóż – jęknął Styles, biegnąc na drugą stronę łąki. – Pomogę ci, nie drzyj się.
Po długiej i mozolnej trasie w końcu dojechali do oddalonego od miasta pięknego miejsca, w którym miał odbyć się punkt kulminacyjny tego wszystkiego.
- Gdzie w ogóle podziały się dziewczyny? – Niall szepnął do Louisa, starając się rozniecić ognisko. – Leigh popatrzyła na mnie takim dziwnym wzrokiem i wtedy gdzieś poszły.
- Wydaje mi się, że spotkać się gdzieś z tymi… No wiesz – Louis wykrzywił usta w grymasie. – Oficjalnie zapomniały z auta kosmetyczki.
Horan przytaknął, rozpakowując jedzenie do podgrzania.
- Czyli mam się zachowywać, jakby za parę minut nie wskoczył tu psychopata z bronią?
- Niall, na miłość boską, stul dziubuś, proszę cię! – syknął Tommo, zakrywając mu usta. – Są niedaleko.
- Skąd wiesz? – Horan zmarszczył brwi przestraszony.
- Nie, nie, nie, nie – Louis zaprzeczył energicznie. – Nie denerwuj się. Po prostu… Tak mi się powiedziało.
- Ale…
- Niall, zamknij się i nie utrudniaj mi tego.
Blondyn zamilknął więc, wracając do swojej pracy.
- Przepraszam, Niall – po paru minutach milczenia Louis nie potrafił opanować poczucia winy. – Jestem dziś nerwowy.
- Jak wszyscy – zaśmiał się Irlandczyk. – Rozumiem.
- Nie powinienem był, prze…
- Lou… Nie ma o czym… Boże, Louis za tobą!!!

- Ale jak to tak?!
Zayn stał strapiony na środku wielkiego pobojowiska. Kiedy namioty chłopaków były już gotowe i wyposażone, jego tarzał się w trawie. Perrie go zabije.
- Zayn, po prostu…
- Nie umiem się na tym skupić! – mulat kopnął stos czerwonego materiału, siadając na wystającym z trawy kamieniu. – Nie potrafię udawać, że jest w porządku, kiedy to nic, ale to nic nie jest w porządku, Harry!
- Ciszej – Styles rozejrzał się dookoła. Na chwilę jego wzrok spoczął na Louisie, o którego tak bardzo się martwił. – Wiem, że to trudne, ale pomyśl sobie, że dzisiaj to wszystko się skończy. Już dosłownie za sekundkę będziemy mogli wieść normalne życie. Powoli zapomniałem, jak ono wyglądało.
Malik zagryzł wargę, wpatrując się w swoje splątane dłonie.
- Nie – pokręcił głową. – Przecież dzisiaj któryś z was może zginąć.
- Na pewno będzie…
Głośny krzyk Nialla przerwał ich rozmowę.
- Boże, Louis za tobą!!!
Zayn zerwał się na równe nogi. Harry rzucił sprzęt, jednak nim oboje zrozumieli, co się dzieje, było już za późno.
Ten plan nie miał się tak skończyć!
Cichy krzyk Harry’ego z trudem opuścił jego gardło:
- Louuuuuuuis!

- Zaczynałem się niecierpliwić – Justin ukryty między krzewami z nietęgą miną powitał zbliżające się dziewczyny.
- I jak? – Patrycja ze znacznie większym entuzjazmem wyłoniła się zza pobliskiego konaru.
- Ciszej – syknęła Nelson. – Wszystko pod kontrolą. Niczego się nie spodziewają. Możemy przystąpić do akcji.
- Nareszcie! – Bieber zacisnął pięść w zwycięskim geście. – Do roboty! – zakomenderował, ruszając naprzód.
- A może najpierw jakaś taktyka? – niepewnie wtrąciła się Jade.
- Oh, zapomniałbym. Wybaczcie, jestem bardzo szczęśliwy – ironizował Juss.
- Ja byłabym równie uradowana, mogąc zniszczyć twoje śliczne uzębienie – warknęła Jesy. – Do rzeczy, nie możemy tak po prostu wpaść na pole z pistoletami. Bum, bum, szakalaka, poddajcie się! – zasalutowała jak rasowy żołnierz.
- Właśnie dlatego Jesy to ciebie uważam za godną rozpoczęcia tego zadania.
- Co? – Perrie o mało co nie udławiła się własną śliną.
- Ale jak to? – Leigh posłała mu równie skonsternowane spojrzenie.
- Jesy zajdzie ich pierwsza, tutaj, od tej strony.
- Tam jest mój namiot. Tam jest namiot mój i Nialla – jęknęła Pinnock.
- A może lepiej…
- Cicho, Thrillwal!
Jade zamknęła się, wyraźnie przestraszona. To nie tak miało być.
- Okej – Jesy przytaknęła, zabierając od Justina mały kaliber. – Wchodzę w to.
Dziewczyny popatrzyły na nią, dając nieme sygnały, że nie tak ma się to odbyć.
- Spokojnie – Nelson powiedziała bezgłośnie odwracając się do Justina. – Dobra, więc idę.
- Idź – Justin wskazał jej drogę z cynicznym uśmieszkiem nieschodzącym z jego ust. – Powodzenia.
- Gnij w piekle – jęknęła pod nosem, jednak przeczuwała, że tego nie usłyszał. Jeszcze raz obejrzała się za ramię, spoglądając na dziewczyny.
- Będę cię asekurować – szepnęła Patrycja, idąc za nią.
Jesy kiwnęła głową.
- Przepraszam, dziewczyny – obróciła się, po czym skręciła w gęste zarośla.
Wyczuwała za sobą obecność Patrycji. Cała droga nie zajęła nawet dwóch minut, choć dłużyła się jej w nieskończoność. Wiedziała, że dziewczyny umierają ze strachu. To faktycznie miało wyglądać nieco inaczej. Na pewno w grę nie wchodziło wskoczenie przez nią na arenę i zastrzelenie trybutów. Jak w Igrzyskach Śmierci.
- Tutaj – szepnęła Pati, chowając się. – Dalej idź sama, wkroczę zaraz po tobie.
Nelson przytaknęła. Przełknęła ślinę, powłóczając nogami w kilka sekund wylądowała na skraju lasu.
- Przepraszam, Niall – cichy głos Louisa dotarł do jej uszu. – Jestem dziś nerwowy.
- Jak wszyscy. Rozumiem.
Smutny głos Horana.
To było bardziej ciężkie, niż podejrzewała, z trudem naładowała magazynek, unosząc pistolet. Zdawało się, jakby ważył tonę. Emocje wzięły górę.
- Nie powinienem był, prze…
- Lou… Nie ma o czym…
Teraz albo nigdy, Nelson. Westchnęła. Może mi wybaczą.
A potem akcja potoczyła się szybko.
- Boże, Louis za tobą!!!
Przerażony głos Nialla.
Obrót Louisa.
Szok w jego oczach.
Strzał.
Krzyk Harry’ego.
I wtedy Louis upadł…

_________________________

jarałam się pisząc to, więc mam nadzieję, że i wy się jaracie tak mocno jak ja się jaram, ale podjar! lolz.
właśnie się czas cofnął i jestem w szoku, bo żyję przeszłością, hahaha.
przepraszam, mam fazę. 
idę pośpiewać Agnes na skypie!
jeszcze jakieś dwa rozdziały i epilog. *sad face*
kocham was wszystkich! aridewerczi roma!

Cuckoo wszystko Wam powiedziała, więc ja nie mam co dodać
No chyba, że podziękowania za tyle wejść <3
Jesteście kochani!
Niestety to prawda, jeszcze dwa rozdziały i epilog ;c
PS. Nie zabijajcie nas za tą końcówkę haha ;p
Kocham Was <3 

sobota, 12 października 2013

Rozdział 19

*następnego dnia*

Z samego rana dziewczyny opuściły dom Justina, aby spotkać się z One Direction w sprawie planu. Jade i Perrie miały dzień wolnego. Hotelową restaurację zamknięto z powodu awarii.
Była dopiero siódma rano, więc nie zdziwił ich fakt, że wszyscy spali.
- Trzeba ich obudzić – szepnęła Perrie.
- Aleś ty spostrzegawcza – Jesy zrobiła młynka oczami. – Co się tak gapicie? Do roboty.
- A ty to co?
- Skarbie, to wasi chłopcy. Po za tym, jestem najstarsza i ja tu dowodzę.
- Kto tak postanowił?!
- Ja i bez gadania – powiedziała Nelson tonem nieznoszącym sprzeciwu. Zrezygnowane dziewczyny podeszły do chłopców, starając się zapanować nad harmiderem w sypialni.

- Dobra! Wszystko muszę robić sama – warknęła Jesy, gdy po pięciu minutach żaden z nich nawet nie drgnął. Najpierw podeszła do Harry’ego i Louisa, po czym zrzuciła ich z łóżka. Zaraz po tym wzięła szklankę ze stolika nocnego i wylała jej zawartość na włosy Zayna. Następnie zabrała piłkę z fotela i wcelowała nią w głowę Nialla.
- Nawet nie podchodź! Wstanę sam – odezwał się Liam.
- COŚ TY ZROBIŁA Z MOIMI WŁOSAMI?! – wydarł się Malik, gdy dojrzał siebie w lustrze.
- Będę miał siniaka – jęknął Niall.
- Wszystko mnie boli – Louis przecierając oczy, podniósł się do pozycji siedzącej.
- Złaź ze mnie, baranie – syknął Harry, zrzucając z siebie starszego chłopaka.
- Sam jesteś baran – odszczekał się Tomlinson, wstając.
- Jest dopiero siódma! – żachnął się Zayn, kiedy spojrzał na zegarek – Wracam do spania.
- Na pewno?
- Wal się Nelson – burknął, idąc w stronę łóżka.
- Ryzykujesz utratę włosów? – zaśmiała się dziewczyna.
- Nie ośmielisz się.
- A zakład?
- Dobra! – warknął, wchodząc do łazienki, żeby zrobić porządek z fryzurą. Jesy tylko uśmiechnęła się tryumfalnie i udała się do salonu.
- Macie pięć minut! Potem widzę Was na kanapie – dodała. Jade, Perrie i Leigh, nie mogąc powstrzymać śmiechu, ruszyły zaraz za nią.
Wszyscy punktualnie doczołgali się do pokoju. Zayn usiadł koło Perrie, Liam wcisnął się między Jade a Leigh, natomiast Niall usadowił się na jednym z foteli, tuż obok Harry'ego.
- A ja? – burknął Louis.
- Ale ty masz problemy – odezwał się Styles, po czym pociągnął swojego chłopaka, sprawiając, że wylądował na jego kolanach. – Lepiej?
- Zdecydowanie tak – uśmiechnął się.
- Skoro wszyscy już jesteśmy, to gadaj no, po co zerwałaś nas z łóżka w środku nocy – warknął mulat.
- A jak myślisz? Im szybciej wymyślimy plan, tym szybciej wszyscy będziemy mogli wrócić do domu.
- Nareszcie! Mam dość nory Justina – jęknęła Pinnock.
- Ja tak samo – dodała Jade.
- To czemu nie zamieszkacie tutaj?
- Serio Tomlinson? Nie stać nas na takie luksusy.
- Po pierwsze, jesteście płatnymi zabójcami, powinnyście mieć dużo kasy! A po drugie, co wam przeszkadza zadomowić się u nas – Niall wzruszył ramionami, jakby wszystko było oczywiste.
- Tak, jasne, a potem Patrycja i Justin wbiją tutaj i zabiją bez mrugnięcia okiem. Dobry plan na przyszłość.
- Jesy, wyluzuj! Przecież ich jest tylko dwoje.
- Ciszej, Payne. Patrycja może być w pobliżu. Po za tym, gdyby nie mieli wsparcia, od dawna grzalibyśmy tyłki w Londynie. Justin chodzi wszędzie sam, ale dobrze wiem, że ma swoich ludzi w wielu miejscach i nie są to osoby początkujące, to profesjonaliści – powiedziała Jesy.
Wszyscy patrzyli na nią z konsternacją w oczach. Nawet dziewczyny pozostały zdziwione tą informacją.
- Skąd wiesz, że Justin ma swoich ludzi? – zapytała Perrie.
- Rozmawiałam z Patrycją, wygadała się nieco. W sumie lepiej dla nas, potem byłby problem. Wiem tylko tyle, że w Warszawie jest z nim sześciu ludzi i ośmiu gdzieś pod stolicą, więc to stanowi dużą przeszkodę.
- O kurwa - wypsnęło się Harry'emu.
- Tak więc, musimy się zaopatrzyć w lepszy sprzęt - zaaranżowała Nelson. - To, co mamy teraz, na niewiele się zda. Widziałam perełki w pokoju Justina. Znalazłam jego skrytkę i dlatego wiem, że potrzeba nam dużo sprzętu.
- Niby gdzie ty chcesz kupić cokolwiek w stylu pif-paf? - Zayn zmarszczył brwi.
- Od tego są sklepy?
- Chyba nie chcesz nam powiedzieć, że zrobicie to nielegalnie.
- Liam, skarbie, a myślisz, że jak? Oczywiście, że nielegalnie. Inaczej się nie da. Po za tym, tu chodzi o Wasze życie, więc daj pracować - uśmiechnęła się.
- A Wasze życie? - wtrącił się Niall.
- Nasze nie jest aż tak istotne, dopuszczamy do siebie myśl, że któraś z nas może zginąć. Cudem będzie jeśli wszystkie przeżyjemy. Już nie na jednej akcji oberwałyśmy - powiedziała spokojnie Leigh.
- Co?! - wrzasnął Malik. - Wasze życie jest ważne tak samo jak nasze. Nie będzie żadnej akcji. Po prostu nie! Nie zgadzam się.
- Ja tak samo - dodał Liam.
- Żaden się nie zgadza - dorzucił Horan.
- Ale nikt w tym momencie nie pyta was o zdanie. Musimy to zrobić i tyle. Od tego zależy zbyt wiele - warknęła Thirlwall zirytowana tym, że chłopcy nie chcą współpracować.
- Nie chce....
- Liam, wyluzuj, nic mi się nie stanie. Nie raz byłyśmy na gorszych akcjach.
- Wcale nie - szepnęła Perrie.
- Edwards, radzę Ci się zamknąć, bo zaraz coś ci zrobię i ominiesz najlepsze. Ja tu próbuje uspokoić twojego chłopaka - jęknęła Jade. Dziewczyna tylko wywróciła oczami i oparła się o ścianę.
- No więc - zaczęła Jesy. - Plan jest taki. Wy... - wskazała na chłopaków. - Będziecie sobie spokojnie siedzieć w parku za hotelem. Potem my dołączymy do Was i tak jakby zaatakujemy. Wiecie o co mi chodzi, prawda? - potwierdzili. - Dobrze. Potem, jak Justin i Patrycja do nas dołączą, my powiemy, że musimy Was zabrać w jakieś inne miejsce, żeby nikt nas nie przłapał. A kiedy już będziemy w umówionym miejscu, załatwimy ich, a potem przystąpimy do ludzi Biebera. Zrozumiano?
- Tak - odpowiedział Louis - Tylko jedno pytanie. Jak macie zamiar same zabić czternastu ludzi?
- Oj Tomlinson, Tomlinson. Wasi ochroniarze o wszystkim wiedzą. Powiedziałam wam - jestem profesjonalistką i nie lubię amatorów, więc to powinno wystarczyć.
- Zapamiętam na przyszłość.
- Chwila! Moment! - odezwał się Harry. - Oni tak łatwo dali się przekonać?
- Nie, ale mam swoje sposoby - dziewczyna uśmiechnęła się perfidnie, po czym zwróciła się do swoich przyjaciółek. - Musimy już iść. Trzeba się zaopatrzyć. Potem - odwróciła się do chłopaków. - Przyjdziemy tu i schowamy gdzieś ekwipunek. Justin i Patrycja nie mogą wiedzieć, co mamy. No to do zobaczenia - pomachała im i wyszła. Dziewczyny pożegnały się ze wszystkimi. Chłopcy zostali sami z kompletnymi mętlikami w ich głowach. Wiedzieli, że to nie będzie łatwe, ale musieli to zrobić. Innego wyjścia nie było.

- Im częściej tu przychodzą, tym większą mam depresję – prychnął Louis, podchodząc do lodówki. – Może naleśniki?
Niall pokiwał głową, podchodząc do kuchni. Wyjął z szafki patelnię, miskę i trzepaczkę.
- Pomogę ci.
- Nie podoba mi się to – jęknął Zayn.
- Czyżbym wyglądał na szczęśliwego? – Liam uśmiechnął się sztucznie, po czym wywrócił oczami. – Czuję się jak dupa wołowa. Jade będzie za mnie… walczyć?
- Jak samuraj Jack!
Spiorunowany morderczym wzrokiem Payne’a, Tomlinson postanowił zamilknąć i skupić się na mieszaniu składników.
- Będzie w porządku – Harry poklepał go po ramieniu. – Wydają się mieć pojęcie o tym… czymś – skrzywił się nieznacznie.
- Jak w jakiejś bajce – Malik pokręcił głową. – Zakochałem się w dziewczynie, która jest tajnym mordercą mającym urwać mi łeb. Gdzie logika?
- Przestałem myśleć logicznie wczoraj w południe. Zero sensu, zero – Liam zmarszczył brwi. – Może to serio jakaś ukryta kamera? – rozejrzał się po pokoju.
- Tssaaa – Zayn westchnął, kradnąc z talerza pierwszego naleśnika.
- Niech ci ręka uschnie – burknął Niall.

- Jesy trzyma to wszystko w ryzach. Bez dwóch zdań.
Chłopaki, jakby nigdy nic, zajadali się nutellą, oglądając najnowsze odcinki Pamiętników Wampirów.
- Tu akurat masz rację, Tommo – Liam przytaknął, oblizując swoją łyżkę. – Jest jak moja ciotka Tessa.
- Ta, która kazała ci klękać na grochu za karę?
- I ta, co modliła się przed każdym posiłkiem. Raz uklękła w McDonald’s przy tych wszystkich dzieciakach z mojej szkoły.
- Ale siara – Harry zachichotał, biorąc sporą dokładkę z wielkiego słoika. – Czuję się jak kobieta w depresji.
- Gdy ci smutno, gdy ci źle, czekolady nażryj się – Horan wzruszył ramionami, odpisując komuś na SMS’a.
- Daj Leigh spokój chociaż przez jedną godzinę, proszę!
- Pilnuj swojej niuni, Malik!
- Po nazwisku? Ałć! Masz tupet, Horan. Trzeba ci podciąć skrzydła.
- Jak dzieci – Liam pokręcił głową z niedowierzaniem. – Jak dzieci.

* w tym samym czasie w dom Justina *

Dzwonek do drzwi przerwał ciche popołudnie w niewielkim domu na skrajach Warszawy.
- Otworzę!
Justin zwlókł się z kanapy. Wyjrzał przez judasz, upewniając się, czy to przypadkiem nie policja, szukająca go w każdym możliwym miejscu świata.
- Czego? – stanął w progu, zakładając ręce na piersi.
Przysadzisty ochroniarz w czarnych okularach przeciwsłonecznych.
- Śledziłem je, jak mi kazałeś. Niedługo wrócą do domu. Były na peryferiach miasta.
Chłopak zmarszczył brwi.
- Po jaką cholerę?
- Weszły do nieoznaczonego budynku przy ulicy Londyńskiej. Z tego co mi wiadomo handlują tam narkotykami i bronią.
- Nie, nie narkotyki – Justin szepnął sam do siebie. – Jakiej jakości broń?
- Nie skupiam się na takich sprawach, szefie, ale z zeznań innych wiem, że nie bylejaką. Najlepszego rodzaju rewolwery, kalibry.
Bieber gwizdnął z zadowoleniem.
- Jesteś niezastąpiony, dzięki Morris.
- Do usług. Coś jeszcze na dziś?
- Nie, nie, dzięki. Wiele zrobiłeś.
Zatrzasnął mu drzwi przed nosem, krzycząc w głąb domu.
- Chodź tu, Harris, mamy problem!

_____________________________________________________________
Powolnymi kroczkami zbliżamy się do końca naszej historyjki. 
Zacieram rączki z zadowolenia na wielki finał, jaki wam zgotowała moja wyobraźnia. Hell yess!
Zmykam spać, umieram ze zmęczenia. 
Kocham Agnes, która umiera ze mną po drugiej stronie Polski, haha.
Komentujcie, robaczki! xx

hej!
Byłam na meczu żużlowy Polska vs Mistrzowie Świata smakjtykeyhtgjdhfjg *.*
I teraz umieram tutaj, bo jedyne o czym marzę to spać!
Więc dobranoc idę do mojego łóżka, które wzywa mnie od dłuższego czasu xd