sobota, 26 października 2013

Rozdział 20

- Hej - do apartamentu One Direction wparowały cztery dziewczyny.
- Nie miałyście być przypadkiem w jakimś sklepie z bronią? – zapytał Niall.
- Byłyśmy i mamy już wszystko, więc teraz musicie nam to gdzieś schować – powiedziała Jesy.
- My? Niby…
- Dobra, daj to – Harry przerwał wypowiedź Liama, odbierając od Nelson duży pakunek. Zaniósł go do pokoju obok i schował do szafki zamykanej na klucz.
- To co teraz?
- Nic, idziemy do naszego niby domu, pogadamy z Justinem i damy wam o wszystkim znać – odezwała się Perrie.
- Im szybciej to zrobimy, tym szybciej będziemy mogli wrócić do Londynu – dodała Jade.
- Nareszcie! – krzyknęła Leigh.  – Mam dość tego kraju, i miasta, i tej nory Justina.
- Ja tak samo. Kocham tutejszych fanów, ale nie ma to jak w domu – wtrącił się Zayn.
- A więc, plan jest taki… - wypowiedź Jesy przerwało pukanie. Liam podszedł do drzwi i otworzył je. Chwilę potem w salonie pojawiła się Patrycja. Lekko zdezorientowana widokiem dziewczyn, wpatrywała się w nie przez chwilę, po czym otrząsnęła się i chciała wejść do pierwszego pokoju, aby go sprzątnąć.
- Nie! – krzyknął Louis, podbiegając do niej. – Tam nie wolno wchodzić.
- Ale jak to?
- No... No... No bo... No bo tam...
- Daj spokój, idę tam!
- Nie, nie, nie możesz, bo... bo tam są rzeczy, których nie chcesz oglądać.
- Jakie rzeczy? Co ty pieprzysz?
- Pieprzę Harry'ego. To znaczy... - uderzył się w czoło. - Ja z Harrym tam... No wiesz...
- Co ja? - Styles zdezorientowany zmarszczył brwi.
- Ja i Harry urządziliśmy tam sobie pokój zabaw.
- Co sobie urządziliście?!
- No wiesz...
- Dobra! Przekonałeś mnie! Nie chce tam wchodzić! –krzyknęła przerażona Harris. – To może ja przyjdę potem.
- Tak, tak, to jest dobry pomysł – odparł Louis. Dziewczyna szybko zabrała swoje rzeczy i wyszła z ich apartamentu.
- Pokój zabaw? Serio Lou? – powiedział Harry, podchodząc do swojego chłopaka.
- Miałbyś lepszy pomysł? – zapytał Tomlinson.
- Nie, raczej nie – zaśmiał się. – Ale to wcale nie taki głupi pomysł, pomyślimy o tym po powrocie do Londynu – szepnął mu na ucho, po czym cmoknął go w policzek i zniknął w sypialni. Louis stał w osłupieniu jeszcze przez kilka minut, analizując słowa Styles’a. Nie mógł uwierzyć, że naprawdę to właśnie powiedział. A podobno to on ma głupie pomysły.

- No, my już się zbieramy – powiedziała Jesy, gdy wszystko sobie ustalili. – Trzeba to przekazać jeszcze temu debilowi i jego wspólnikom – jęknęła. – Do zobaczenia jutro – dodała i pożegnała się z chłopakami. Dziewczyny zrobiły to samo i wyszły zaraz za nią. Zeszły na dół, po czym wyszły z budynku. Gdy udały się na parking, zauważyły Patrycję z Justinem. Podeszły bliżej, przysłuchując się ich rozmowie.
- Oni mają coś w tym pokoju – szepnęła Harris.
- Niby co? Proszę cię, to tylko pięciu małych chłopców, którzy są bez…
- U nich w pokoju były też dziewczyny.
- Że co, kurwa? – warknął Bieber.
- Czy ja niewyraźnie mówię? Jade, Jesy, Perrie i Leigh tam były – powiedziała, akcentując każde słowo.
- Czyli nas oszukały. Jebane…
- Wystarczy! – krzyknęła Nelson, wychodząc z ukrycia. – Do samochodu i to już!
- Ale ja muszę...
- Chuj mnie to, do auta i to już. Dwa razy nie będę powtarzać! – warknęła, patrząc na Patrycję. Dziewczyna lekko przestraszone wsiadła do samochodu. Pinnock, Edwards i Thirlwall ruszyły do drugiego auta.
- A ty co? Mam Ci specjalne zaproszenie wysłać?
- Jeb się Nelson.
- Przegiąłeś, gówniarzu, albo wsiadasz do tego pierdolonego samochodu, albo ja w tej chwili wyciągam broń i rozwalam twoją główkę – powiedziała wściekła. Justin zauważył, że dziewczyna nie żartuje, więc szybko udał się do auta, w którym czekała już Patrycja. Jesy jakby nigdy nic wsiadła do drugiego samochodu. Odpaliła silnik, po czym ruszyła z piskiem opon.

- Siadać – warknęła Nelson, gdy tylko przekroczyli próg salonu. – Była umowa, że wszystkim się zajmiemy, tak?
- No tak – powiedziała cicho Patrycja.
- Więc po jaką cholerę wymyślacie jakieś historyjki na nasz temat?! Gdybyśmy chciały was załatwić, to dawno byśmy to zrobiły!
- Ale...
- Zamknij się, Bieber, dobrze Ci radzę. Nie wiecie, po co u nich byłyśmy, więc po co w ogóle o tym rozmawiacie?! Może to wy chcecie załatwić nas, co?! Może teraz ja i dziewczyny sobie podyskutujemy na wasz temat?!
- Jesy, wyluzuj.
- Ty się już lepiej nie odzywaj, Perrie, okej? – zwróciła się do przyjaciółki, po czym znowu spojrzała na Justina i Patrycję. – Nawet nie wiedzieliście, że mamy zamiar zrealizować nasz plan.
- Jaki znowu plan?
- Już jutro One Direction zniknie raz na zawsze.

* następnego dnia * 

Niall stał przy barierce na ogromnym tarasie. Oparty o balustradę wpatrywał się w czarny samochód, do którego Louis i Harry próbowali upchnąć pięć namiotów, wielki grill i przenośną lodówkę. Śmieszyło go, jak normalnie wygląda da scena – jakby wyjeżdżali na normalny kemping, podczas gdy prawdopodobnie niedługo staną oko w oko z prawdziwym wyzwaniem.
- Co robisz?
Liam przestraszył go, podchodząc bliżej i wpatrując się w miejsce, gdzie od paru minut utkwiony był wzrok Horana.
Niall wzruszył ramionami.
- Wiesz… - westchnął. – Po prostu nie chciałbym znów kogoś stracić w ten weekend.
- Niall… - Liam zająknął się. – Ja…
- Nie, przecież dobrze wiem, że  czujesz to samo.
Payne nie mógł zaprzeczyć. Położył dłoń na ramieniu blondyna, uśmiechając się, kiedy Louis uderzył Harry’ego namiotem, przez co Styles wylądował w bagażniku.
- Sam widzisz – Niall kontynuował, tym razem uważnie obserwując Payne’a. – Są tacy uroczy, że zaraz rzygnę, a nie mogę przestać myśleć…
- Że wrócimy do domu bez któregoś z nich – dokończył brunet.
- Tak…
Niall westchnął, odwracając się tyłem i opierając o ciemne kraty balkonu.
- Mam dobre przeczucie, Niall. – Horan popatrzył na chłopaka z powątpiewaniem. – Naprawdę. Będzie dobrze, no bo… Nie bez powodu to wszystko się dzieje, tak? – Niall wciąż mierzył go niepewnym spojrzeniem. Liam jęknął. – Oh, no Niall! Przecież nic nie dzieje się bez przyczyny!
- Nie bez przyczyny osoba dla mnie ważna okazała się płatnym mordercą?
- Nie bez przyczyny trafiliśmy tutaj, do tego hotelu. Nie bez powodu Perrie zakochała się w Zaynie. Nie bez powodu poznała nas z dziewczynami i nie bez powodu dziewczyny się zmieniły – poprawił go Payne.
- Eeeeeej!
Obaj obrócili się słysząc krzyki z dołu.
- Chodźcie tutaj, bo Harry chce prowadzić, a Harry karygodnie nie może prowadzić, jeśli chcemy dojechać w jednym kawałku!

* parę godzin później *

- A to?! – Zayn krzyknął na całą polanę, próbując złożyć czerwony namiot dla siebie i Perrie. – Gdzie mam to położyć?!
- Matole, to są konstrukcje podtrzymujące ściany! – westchnął Harry.
- Ale to nie działa!
- Boże dopomóż – jęknął Styles, biegnąc na drugą stronę łąki. – Pomogę ci, nie drzyj się.
Po długiej i mozolnej trasie w końcu dojechali do oddalonego od miasta pięknego miejsca, w którym miał odbyć się punkt kulminacyjny tego wszystkiego.
- Gdzie w ogóle podziały się dziewczyny? – Niall szepnął do Louisa, starając się rozniecić ognisko. – Leigh popatrzyła na mnie takim dziwnym wzrokiem i wtedy gdzieś poszły.
- Wydaje mi się, że spotkać się gdzieś z tymi… No wiesz – Louis wykrzywił usta w grymasie. – Oficjalnie zapomniały z auta kosmetyczki.
Horan przytaknął, rozpakowując jedzenie do podgrzania.
- Czyli mam się zachowywać, jakby za parę minut nie wskoczył tu psychopata z bronią?
- Niall, na miłość boską, stul dziubuś, proszę cię! – syknął Tommo, zakrywając mu usta. – Są niedaleko.
- Skąd wiesz? – Horan zmarszczył brwi przestraszony.
- Nie, nie, nie, nie – Louis zaprzeczył energicznie. – Nie denerwuj się. Po prostu… Tak mi się powiedziało.
- Ale…
- Niall, zamknij się i nie utrudniaj mi tego.
Blondyn zamilknął więc, wracając do swojej pracy.
- Przepraszam, Niall – po paru minutach milczenia Louis nie potrafił opanować poczucia winy. – Jestem dziś nerwowy.
- Jak wszyscy – zaśmiał się Irlandczyk. – Rozumiem.
- Nie powinienem był, prze…
- Lou… Nie ma o czym… Boże, Louis za tobą!!!

- Ale jak to tak?!
Zayn stał strapiony na środku wielkiego pobojowiska. Kiedy namioty chłopaków były już gotowe i wyposażone, jego tarzał się w trawie. Perrie go zabije.
- Zayn, po prostu…
- Nie umiem się na tym skupić! – mulat kopnął stos czerwonego materiału, siadając na wystającym z trawy kamieniu. – Nie potrafię udawać, że jest w porządku, kiedy to nic, ale to nic nie jest w porządku, Harry!
- Ciszej – Styles rozejrzał się dookoła. Na chwilę jego wzrok spoczął na Louisie, o którego tak bardzo się martwił. – Wiem, że to trudne, ale pomyśl sobie, że dzisiaj to wszystko się skończy. Już dosłownie za sekundkę będziemy mogli wieść normalne życie. Powoli zapomniałem, jak ono wyglądało.
Malik zagryzł wargę, wpatrując się w swoje splątane dłonie.
- Nie – pokręcił głową. – Przecież dzisiaj któryś z was może zginąć.
- Na pewno będzie…
Głośny krzyk Nialla przerwał ich rozmowę.
- Boże, Louis za tobą!!!
Zayn zerwał się na równe nogi. Harry rzucił sprzęt, jednak nim oboje zrozumieli, co się dzieje, było już za późno.
Ten plan nie miał się tak skończyć!
Cichy krzyk Harry’ego z trudem opuścił jego gardło:
- Louuuuuuuis!

- Zaczynałem się niecierpliwić – Justin ukryty między krzewami z nietęgą miną powitał zbliżające się dziewczyny.
- I jak? – Patrycja ze znacznie większym entuzjazmem wyłoniła się zza pobliskiego konaru.
- Ciszej – syknęła Nelson. – Wszystko pod kontrolą. Niczego się nie spodziewają. Możemy przystąpić do akcji.
- Nareszcie! – Bieber zacisnął pięść w zwycięskim geście. – Do roboty! – zakomenderował, ruszając naprzód.
- A może najpierw jakaś taktyka? – niepewnie wtrąciła się Jade.
- Oh, zapomniałbym. Wybaczcie, jestem bardzo szczęśliwy – ironizował Juss.
- Ja byłabym równie uradowana, mogąc zniszczyć twoje śliczne uzębienie – warknęła Jesy. – Do rzeczy, nie możemy tak po prostu wpaść na pole z pistoletami. Bum, bum, szakalaka, poddajcie się! – zasalutowała jak rasowy żołnierz.
- Właśnie dlatego Jesy to ciebie uważam za godną rozpoczęcia tego zadania.
- Co? – Perrie o mało co nie udławiła się własną śliną.
- Ale jak to? – Leigh posłała mu równie skonsternowane spojrzenie.
- Jesy zajdzie ich pierwsza, tutaj, od tej strony.
- Tam jest mój namiot. Tam jest namiot mój i Nialla – jęknęła Pinnock.
- A może lepiej…
- Cicho, Thrillwal!
Jade zamknęła się, wyraźnie przestraszona. To nie tak miało być.
- Okej – Jesy przytaknęła, zabierając od Justina mały kaliber. – Wchodzę w to.
Dziewczyny popatrzyły na nią, dając nieme sygnały, że nie tak ma się to odbyć.
- Spokojnie – Nelson powiedziała bezgłośnie odwracając się do Justina. – Dobra, więc idę.
- Idź – Justin wskazał jej drogę z cynicznym uśmieszkiem nieschodzącym z jego ust. – Powodzenia.
- Gnij w piekle – jęknęła pod nosem, jednak przeczuwała, że tego nie usłyszał. Jeszcze raz obejrzała się za ramię, spoglądając na dziewczyny.
- Będę cię asekurować – szepnęła Patrycja, idąc za nią.
Jesy kiwnęła głową.
- Przepraszam, dziewczyny – obróciła się, po czym skręciła w gęste zarośla.
Wyczuwała za sobą obecność Patrycji. Cała droga nie zajęła nawet dwóch minut, choć dłużyła się jej w nieskończoność. Wiedziała, że dziewczyny umierają ze strachu. To faktycznie miało wyglądać nieco inaczej. Na pewno w grę nie wchodziło wskoczenie przez nią na arenę i zastrzelenie trybutów. Jak w Igrzyskach Śmierci.
- Tutaj – szepnęła Pati, chowając się. – Dalej idź sama, wkroczę zaraz po tobie.
Nelson przytaknęła. Przełknęła ślinę, powłóczając nogami w kilka sekund wylądowała na skraju lasu.
- Przepraszam, Niall – cichy głos Louisa dotarł do jej uszu. – Jestem dziś nerwowy.
- Jak wszyscy. Rozumiem.
Smutny głos Horana.
To było bardziej ciężkie, niż podejrzewała, z trudem naładowała magazynek, unosząc pistolet. Zdawało się, jakby ważył tonę. Emocje wzięły górę.
- Nie powinienem był, prze…
- Lou… Nie ma o czym…
Teraz albo nigdy, Nelson. Westchnęła. Może mi wybaczą.
A potem akcja potoczyła się szybko.
- Boże, Louis za tobą!!!
Przerażony głos Nialla.
Obrót Louisa.
Szok w jego oczach.
Strzał.
Krzyk Harry’ego.
I wtedy Louis upadł…

_________________________

jarałam się pisząc to, więc mam nadzieję, że i wy się jaracie tak mocno jak ja się jaram, ale podjar! lolz.
właśnie się czas cofnął i jestem w szoku, bo żyję przeszłością, hahaha.
przepraszam, mam fazę. 
idę pośpiewać Agnes na skypie!
jeszcze jakieś dwa rozdziały i epilog. *sad face*
kocham was wszystkich! aridewerczi roma!

Cuckoo wszystko Wam powiedziała, więc ja nie mam co dodać
No chyba, że podziękowania za tyle wejść <3
Jesteście kochani!
Niestety to prawda, jeszcze dwa rozdziały i epilog ;c
PS. Nie zabijajcie nas za tą końcówkę haha ;p
Kocham Was <3 

6 komentarzy:

  1. Pokój zabaw?? hahahahahhahaha mega orginalne!! xD
    kurwa co to za końcówka?!?! Moje serce ledwo funkcjonuje!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Że co wyście najepszego narobiły??
    Tommo.... ;____________________________;
    pff
    foch
    jak
    to tak
    ??
    :C

    OdpowiedzUsuń
  2. A nie możecie jakoś tej całej akcji jeszcze przeciągnąć , żeby było więcej rozdziałów ?? ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Klaudia, masz wpierdol jutro w szkole :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się ze wszystkim powyżej.
    Genialnie jak zawsze.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie możecie nikogo zabić! Kurczę, nie mogę uwierzyć że niedługo będzie koniec.. Ale proszę, niech żyją długo i szczęśliwie ;p

    OdpowiedzUsuń
  6. NIE ON NIE UMRZE, NIE... LOUEH BEDZIE ZYL... SPOKOJNIE. A CO Z ICH POKOJEM ZABAW? MUSZA TAKI MIEC PRZECIEZ W ZYCIU ;CC EJJJ NO PLISKA niech ZYJE I NIECH ON PO PROSTU NO NIEWIEM MOZE TYLKO DO SZPITALA? ALBO TAKI DŻOŁK ? :cCCCCCCC

    OdpowiedzUsuń