* kilka godzin później tego samego dnia *
- To co teraz? – Liam podniósł się
z kanapy, strzepując okruszki z T-shirtu. Gromada ludzi zajmowała kanapę i
podłogę, na której rozłożono parę śpiworów. Chłopak podszedł do DVD, wyciągając
ze środka płytę z „Paranormal Activity 3” .
- „Pamiętnik”! – krzyknęła Jade.
- Ej, czujecie to? – podniósł się Tommo,
strącając puste opakowanie po pizzy. – Tak pachnie beznadziejny film.
- Louis! – jęknęły dziewczyny i…
Harry!
- Harold, no chyba nie powiesz mi,
że…
Policzki Stylesa nabrały
rumieńców, a zawstydzony loczek zakopał się pod kocem.
- To romantyczny romans.
- Trudno, żeby romans nie był
romantyczny – westchnął Zayn. – Chcecie popcorn?
- Ktoś tu nie ma humoru – szepnął
Niall, kiedy czarnowłosy opuścił pokój.
- I ty to mówisz? – zaśmiał się
Payne.
Horan tylko wzruszył ramionami.
- Ale już jest okej – powiedział
nieśmiało. – I będzie lepiej.
- Właśnie! – Perrie podchwyciła
temat. – Co u Julii?
- Świetnie. W niedzielę wychodzi
ze szpitala. Odwiozę ją do domu.
- O nie! Ja cię więcej nie będę
szukał po całej stolicy! Wiesz ile tu dziur na drodze? – Tomlinson puknął go w
ramię, biorąc ze stołu miskę frytek. Obrócił jedną w palcach i rzucił w
Harrego.
- A ty dokąd, skarbie?
- Pomogę Zaynowi – blondynka
uśmiechnęła się do przyjaciół i cicho przystanęła w progu kuchni. Okazała się
pusta. Zdezorientowana ruszyła w stronę otwartego okna. Wychyliwszy się,
spostrzegła Malika na podwórkowej huśtawce. Niezauważenie wymknęła się z apartamentu
i opuściła budynek kurortu.
- Zayn?
Mulat spojrzał na nią, wyciągając
ręce. Złapała je i usiadła na jego kolanach. Lekko się kołysząc, obserwowali
księżyc. Cisza nie była krępująca. Bynajmniej, w swoim towarzystwie czuli się
nad wyraz swobodnie. Prawdę powiedziawszy, Perrie nigdy wcześniej nie przeżywała czegoś tak silnego względem jakiegoś mężczyzny.
- Zerrie! – głos Louisa wyrwał ich
z zamyślenia. Obrócili głowy w kierunku balkonu, z którego dobiegał hałas.
- Stul dziub, idioto! – Harry
pociągnął go za rękaw, wciągając z powrotem do mieszkania.
Perrie zachichotała.
- Uwielbiam ich. Są słodcy.
- Najlepsze jest to, że oficjalnie
nie tworzą związku – prychnął Malik.
- Co?! – zdziwiła się. – Przecież
nikt nawet o to nie pyta. To wydaje się…
- …oczywiste – dokończył za nią. –
Taaak. Prędzej czy później się ockną. Lepiej nie ingerować.
- Skoro tak mówisz – westchnęła,
wtulając się mocniej w jego ramię.
- Zimno ci?
- Trochę.
Otulił ich mocniej swoją kurtką.
- Perrie?
- Tak?
- Mogę cię o coś zapytać?
- Jasne – spojrzała na niego,
dodając mu otuchy. Był wyraźnie zdenerwowany.
- Rano… - zawahał się. – Rano
przypadkiem usłyszałem twoją rozmowę z Jade.
Dziewczyna wzdrygnęła się.
- Zayn…
- Czy jest coś, o czym powinienem
wiedzieć? - zapytał. - Nie wiem, na czym stoję. Nie wiem, czy ty i ja…
- Ja i ty?
- Nadszedł moment mojej słodkiej
przemowy, co? – zaśmiał się, wtykając jej zbłąkany blond kosmyk za ucho. –
Perrie Louise Edwards… - odchrząknął. – Wydaje mi się… Czuję, że…
- Nic przed tobą nie ukrywam –
rzuciła niespodziewanie. – Cokolwiek usłyszałeś, nie przejmuj się tym, to nie
jest istotne. Zaplątałam się w parę rzeczy, ale obiecuję, przyrzekam ci, że to
załatwię i…
Jej roztrzęsiona paplanina została przerwana dotykiem gorących warg Zayna. Nie myśląc
racjonalnie, odwzajemniła gest, palce lewej dłoni wplątując w czarne włosy
chłopaka.
Zajęci sobą, całkowicie
zignorowali niepokojący odgłos łamanych gałęzi oraz brzdęk ładowanego
pistoletu.
- Wiedziałem, że nie można ci
ufać, puszczalska gnido…
Blondynka obejrzała się za siebie,
a rysy jej twarzy od razu stężały.
- Justin, do jasnej cholery!
Zayn wstał, pospiesznie
zasłaniając Perrie swoim ciałem.
- Znasz go?
- Milcz, tępaku! – wycelował broń
prosto w jego klatkę piersiową.
- Matt! Co ty tutaj, do kurwy nędzy, robisz?! - wrzasnęła jakaś dziewczyna. - I po co ci ta broń?!
- Jesy? - zapytała zmieszana Perrie.
- A któż by inny?
- Co ty tu robisz? - warknął Justin.
- A jak myślisz, debilu? Pilnuję Cię, żebyś znowu czegoś nie zmalował! Jak ty w ogóle uciekłeś z tego szpitala? Twój lekarz zadzwonił do mnie i powiedział, że znów odwalasz numery.
- Jakiego, kurwa, szpitala? Jaki lekarz?! - wrzeszczał Justin.
- Perrie... - zwróciła się do swojej przyjaciółki. - I ty, Zayn... - spojrzała na chłopaka. - Bardzo was przepraszam, że mój brat zepsuł wam wieczór. Nie zwracajcie na niego uwagi. W tej chwili powinien być w szpitalu psychiatrycznym. Nie wiem, jakim cudem stamtąd uciekł. Jeszcze raz bardzo przepraszam - powiedziała, po czym odwróciła się do Jussa. - Czego chcesz od mojej przyjaciółki, półgłówku?
- Ona zepsuła nasz plan!
- Plan? Jaki plan? Musisz wsiąść swoje leki i to natychmiast, bo zaczynasz pierdolić głupoty.
- Chwila moment. - Malik pokręcił głową. - Ja chyba nie wszystko rozumiem. Czemu Perrie twierdzi, że ten twój brat to Justin?
- Bo kiedyś zaczepił mnie w pracy, twierdząc, że tak się nazywa - blondyna wzruszyła ramionami, puszczając oczko Jesy.
- Coś ty zrobił?! Nachodzisz moich znajomych w pracy?! Jesteś trupem! - krzyknęła Jesy. - I oddawaj mi ten sprzęt! - siłą zabrała pistolet z rąk Justina i ponownie skierowała się do dwójki stojącej obok huśtawki. - Jeszcze raz przepraszam. Nie mam pojęcia, co mu strzeliło do głowy. Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy - powiedziała. - A już teraz tak oficjalnie - dodała, wyciągając rękę w kierunku mulata. - Jestem Jesy, jedna z przyjaciółek twojej dziewczyny - uśmiechnęła się.
- Ja nie jest... - zaczęła Perrie, lecz Zayn nie pozwolił jej skończyć.
- Miło mi. Zayn Malik. - uścisnął jej dłoń. - Szkoda, że poznaję cię w taki sposób. Mam nadzieję, że wkrótce będę miał przyjemność z trzecią koleżanką mojej dziewczyny - szczególnie podkreślił ostatnie słowo. Edwards tylko spojrzała na niego z lekkim zaskoczeniem, jednak nic nie powiedziała.
- To my będziemy się zbierać. Muszę odstawić tego kretyna do szpitala. No i oczywiście przypilnuję, żeby więcej was nie nawiedział. Do zobaczenia - pomachała im i pociągnęła Justina "za fraki". - Szoruj do samochodu i to natychmiast - popchnęła go.
W ciszy dojechali do domu. Justin wiedział, że tam dopiero zacznie się piekło.
- Czyś ty oszalał?! Pojebało Cię?! Jak można być tak głupim?! Po chuj tam pojechałeś?! Gdyby nie ja, zjebałbyś całą akcję! Po raz kolejny! - krzyknęła Jesy, kiedy tylko zamknęła drzwi.
- Gdyby nie ty, byłoby mniej roboty.
- Czy ty się, kurwa, słyszysz?! Najpierw tamta dziewczyna, a teraz Malik?! Ty się serio powinieneś na głowę leczyć.
- Co tu się znowu dzieje? - zapytała Patrycja.
- Ponownie jakieś kłótnie? - dodała Leigh. - Co zrobił tym razem? - obrzuciła chłopaka lodowatym spojrzeniem.
- Wyobraźcie sobie, że gdy nasz plan był coraz bliżej zrealizowania, gdy Zayn powoli otwierał się przed Perrie, Justin po prostu tam wbiegł z bronią w ręku. Dobrze, że tam byłam, inaczej mielibyśmy przejebane.
- Co?! Gdzie ty masz mózg?! Człowieku, pomyślałeś o konsekwencjach? - wybuchnęła czarnowłosa.
- Jak zwykle to mnie się czepiacie!- wkurzył się Justin.
- Bo jebiesz nasze plany! Nie pierwszy raz! Tu nie chodzi tylko o Ciebie! Pamiętaj to! Jest nas szóstka, a ty wszystko chcesz wszystko zrobić sam, jak zawsze z resztą! - Pati pobiegła na górę, trzaskając drzwiami swojej sypialni.
- Brawa dla Ciebie, młody - warknęła Pinnock, idąć w ślady koleżanki.
- Jeśli to się powtórzy, to przysięgam, kurwa, że więcej nie zobaczysz światła dziennego - zagroziła Jesy, udając się do swojego pokoju. Zrezygnowany Justin postanowił przespać się na kanapie. Wolał nie denerwować Patrycji. Wiedział, że dzielenie z nim pokoju było ostatnią rzeczą, której chciała.
_______________________________________________________________
Hej kochani <3
Co tam u Was?
Mam nadzieję, że kolejny rozdział przypadł Wam do gustu. Komentujcie szczerze, to pomaga w dalszym pisaniu. Jeśli coś Wam się podoba lub nie podoba, piszcie śmiało.
Dziękujemy za ponad 2000 wejść i 10 obserwatorów <3
Jesteście wspaniali!
Pewnie więcej powiem Wam Cuckoo ;p
Czeeeeeeeeeeeść!
Zakładam fanpage wkurzonej Jesy. xD
A tak na poważnie, ja także dziękuję za wejścia, komentarze (choć ostatnio ich trochę skąpicie ;p)...
Jesteście cudowni!
Jadę na wakacje z czystym sumieniem. Zostawiam Was z rozdziałem.
Buziaki! :)
- Jesy? - zapytała zmieszana Perrie.
- A któż by inny?
- Co ty tu robisz? - warknął Justin.
- A jak myślisz, debilu? Pilnuję Cię, żebyś znowu czegoś nie zmalował! Jak ty w ogóle uciekłeś z tego szpitala? Twój lekarz zadzwonił do mnie i powiedział, że znów odwalasz numery.
- Jakiego, kurwa, szpitala? Jaki lekarz?! - wrzeszczał Justin.
- Perrie... - zwróciła się do swojej przyjaciółki. - I ty, Zayn... - spojrzała na chłopaka. - Bardzo was przepraszam, że mój brat zepsuł wam wieczór. Nie zwracajcie na niego uwagi. W tej chwili powinien być w szpitalu psychiatrycznym. Nie wiem, jakim cudem stamtąd uciekł. Jeszcze raz bardzo przepraszam - powiedziała, po czym odwróciła się do Jussa. - Czego chcesz od mojej przyjaciółki, półgłówku?
- Ona zepsuła nasz plan!
- Plan? Jaki plan? Musisz wsiąść swoje leki i to natychmiast, bo zaczynasz pierdolić głupoty.
- Chwila moment. - Malik pokręcił głową. - Ja chyba nie wszystko rozumiem. Czemu Perrie twierdzi, że ten twój brat to Justin?
- Bo kiedyś zaczepił mnie w pracy, twierdząc, że tak się nazywa - blondyna wzruszyła ramionami, puszczając oczko Jesy.
- Coś ty zrobił?! Nachodzisz moich znajomych w pracy?! Jesteś trupem! - krzyknęła Jesy. - I oddawaj mi ten sprzęt! - siłą zabrała pistolet z rąk Justina i ponownie skierowała się do dwójki stojącej obok huśtawki. - Jeszcze raz przepraszam. Nie mam pojęcia, co mu strzeliło do głowy. Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy - powiedziała. - A już teraz tak oficjalnie - dodała, wyciągając rękę w kierunku mulata. - Jestem Jesy, jedna z przyjaciółek twojej dziewczyny - uśmiechnęła się.
- Ja nie jest... - zaczęła Perrie, lecz Zayn nie pozwolił jej skończyć.
- Miło mi. Zayn Malik. - uścisnął jej dłoń. - Szkoda, że poznaję cię w taki sposób. Mam nadzieję, że wkrótce będę miał przyjemność z trzecią koleżanką mojej dziewczyny - szczególnie podkreślił ostatnie słowo. Edwards tylko spojrzała na niego z lekkim zaskoczeniem, jednak nic nie powiedziała.
- To my będziemy się zbierać. Muszę odstawić tego kretyna do szpitala. No i oczywiście przypilnuję, żeby więcej was nie nawiedział. Do zobaczenia - pomachała im i pociągnęła Justina "za fraki". - Szoruj do samochodu i to natychmiast - popchnęła go.
W ciszy dojechali do domu. Justin wiedział, że tam dopiero zacznie się piekło.
- Czyś ty oszalał?! Pojebało Cię?! Jak można być tak głupim?! Po chuj tam pojechałeś?! Gdyby nie ja, zjebałbyś całą akcję! Po raz kolejny! - krzyknęła Jesy, kiedy tylko zamknęła drzwi.
- Gdyby nie ty, byłoby mniej roboty.
- Czy ty się, kurwa, słyszysz?! Najpierw tamta dziewczyna, a teraz Malik?! Ty się serio powinieneś na głowę leczyć.
- Co tu się znowu dzieje? - zapytała Patrycja.
- Ponownie jakieś kłótnie? - dodała Leigh. - Co zrobił tym razem? - obrzuciła chłopaka lodowatym spojrzeniem.
- Wyobraźcie sobie, że gdy nasz plan był coraz bliżej zrealizowania, gdy Zayn powoli otwierał się przed Perrie, Justin po prostu tam wbiegł z bronią w ręku. Dobrze, że tam byłam, inaczej mielibyśmy przejebane.
- Co?! Gdzie ty masz mózg?! Człowieku, pomyślałeś o konsekwencjach? - wybuchnęła czarnowłosa.
- Jak zwykle to mnie się czepiacie!- wkurzył się Justin.
- Bo jebiesz nasze plany! Nie pierwszy raz! Tu nie chodzi tylko o Ciebie! Pamiętaj to! Jest nas szóstka, a ty wszystko chcesz wszystko zrobić sam, jak zawsze z resztą! - Pati pobiegła na górę, trzaskając drzwiami swojej sypialni.
- Brawa dla Ciebie, młody - warknęła Pinnock, idąć w ślady koleżanki.
- Jeśli to się powtórzy, to przysięgam, kurwa, że więcej nie zobaczysz światła dziennego - zagroziła Jesy, udając się do swojego pokoju. Zrezygnowany Justin postanowił przespać się na kanapie. Wolał nie denerwować Patrycji. Wiedział, że dzielenie z nim pokoju było ostatnią rzeczą, której chciała.
_______________________________________________________________
Hej kochani <3
Co tam u Was?
Mam nadzieję, że kolejny rozdział przypadł Wam do gustu. Komentujcie szczerze, to pomaga w dalszym pisaniu. Jeśli coś Wam się podoba lub nie podoba, piszcie śmiało.
Dziękujemy za ponad 2000 wejść i 10 obserwatorów <3
Jesteście wspaniali!
Pewnie więcej powiem Wam Cuckoo ;p
Czeeeeeeeeeeeść!
Zakładam fanpage wkurzonej Jesy. xD
A tak na poważnie, ja także dziękuję za wejścia, komentarze (choć ostatnio ich trochę skąpicie ;p)...
Jesteście cudowni!
Jadę na wakacje z czystym sumieniem. Zostawiam Was z rozdziałem.
Buziaki! :)
Zerrie forever *.* Hahaha przylaczam Sie do fanpagea xD swietny rozdzial <3 @gabka17
OdpowiedzUsuńGenialne. Nie wiem co więcej napisac. Kocham to.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział jak zwykle <3
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta ;)
http://love-is-lost-stories.blogspot.com/
Boże dziewczyny kocham was <3
OdpowiedzUsuńCo tu dużo mówić, jak zawsze świetnie, nie ma się do czego przyczepić . ;PP
OdpowiedzUsuńKocham wasze pomysły, nie wiem skąd je bierzecie, ale są the best ! <3
@Happy_Ania
http://opowiadaniainmydream.blogspot.com/
Głupawka na Skype jest najlepszym sposobem na dobry pomysł haha ;p
UsuńAgnes <3
Czas zacząć mój EPICKI komentarz.... :D
OdpowiedzUsuńOtóż... ZERRIE <3 umarłam to było takie uroczę, że aż za bardzo :D
I tak zgadzam się Jusa można wysłac do psychiatryka. Jestem jak najbardziej za!! ^^ I ta akcja z nim była wg hahah dobra :D
A jeśli chodzi o Patrycję i Jusa to już Ci Aguś pisałam kiedyś coś na ten temat... :P PAMIĘTAJ O TYM!!
Wspaniały rozdział taki kjansdbjk Zerrie *.*
OdpowiedzUsuń-
Może chciałabyś zwiastun na bloga? Ja bardzo chętnie bym sie tym zajęła! :) Wejdź http://mania-zwiast.blogspot.com/ tutaj i złóż zamówienie u Warrior! Bardzo chętnie zajmę się twoim zwiastunem. Kocham Cię skarbie <3