sobota, 28 września 2013

Rozdział 18

- Malik, ktoś do ciebie! - pukanie przerwało krótką drzemkę Zayna. Wkurzony zwlókł się z łóżka, człapiąc do drzwi.
- Boże, czego?! Ohh, cześć! - uśmiechnął się, napotykając znajome niebieskie oczy.
- Musimy pogadać, Zayn.
- Coś się stało?
- Nie, to znaczy tak. Chyba. Nie wiem – zaczęła się jąkać.
- Pezz, co jest? – zapytał zaniepokojony reakcją dziewczyny.
- Bo ja chciałam….porozmawiać…o czymś ważnym – szepnęła, wchodząc do pokoju.
- Zamieniam się w słuch.
- Nie wiem od czego zacząć. Po tym, co teraz Ci powiem, zrozumiem, jeśli mnie znienawidzisz i wyślesz za kratki.
- Zaczynam się bać – usiadał na łóżku w skupieniu obserwując blondynkę. Perrie niepewnie podeszła do niego i przycupnęła obok. – Najlepiej zacznij od początku.
- Więc, najpierw mnie wysłuchaj, a potem możesz zrobić z tym, co chcesz. Ja i dziewczyny jesteśmy osobami odpowiedzialnymi za wszystkie wypadki gwiazd - westchnęła. - Na początku miałyśmy zabić też twoich przyjaciół i ciebie, dlatego tutaj jesteśmy. Miałam za zadanie zbliżenie się do ciebie, żeby dowiedzieć się wszystkiego o Was i waszej ochronie, ale….
- Co kurwa?! – warknął Malik. – Czy ty się słyszysz?! – wstał i podszedł do okna – Błagam, powiedz, że to jest jakiś pierdolony żart.
- N…ni…nie je…jest – wyszeptała Edwards. Gdy Zayn miał się odezwać, zadzwoniła komórka niebieskookiej. Szybko wyjęła sprzęt i przeczytała zawartość SMS'a.
Od: Justin
Jak tam nasz plan? :)
Mulat szybko podszedł do dziewczyny i wyrwał jej telefon. Przeczytał wiadomość, a następnie rzucił aparatem przez cały pokój.
- Jaki plan? – krzyknął. – Jaki kurwa plan? Może za chwilę wbiegnie tu ten Justin, Matt czy chuj wie kto i zastrzeli mnie, co? Przecież o to Ci cho… - urwał, gdy zobaczył łzy na policzkach dziewczyny. Perrie bała się takiej reakcji. Wiedziała, że Zayn potrafi wybuchnąć, ale nie myślała, że aż tak. Chociaż wcale mu się nie dziwiła, sama postąpiłaby w ten sposób, słysząc te wszystkie brednie.
- Ta wiadomość jest od Justina i nie, nie chodzi tu o zabicie Was. Zmyliliśmy ich, żebyście mogli wrócić do domu. Na początku to było dla nas jak zadanie, ale wiele się zmieniło. Poczekajcie kilka dni, nie wychodźcie z hotelu, załatwimy ich i wtedy będziecie mogli wrócić do Londynu – powiedziała szybko i odwróciła się w stronę drzwi. Gdy już chciała wyjść, poczuła jak Zayn łapie ją za rękę, chciała ją wyrwać, ale została zamknięta w żelaznym uścisku.
- Przepraszam – wyszeptał – Wierze Ci tylko…po prostu…to dla mnie za dużo.
- To ja przepraszam. Naprawdę chcemy zakończyć to wszystko.
- Wierze Ci – odsunął się od niej – Trzeba powiedzieć reszcie.
- Leigh poszła do Nialla, a Jade do Liama.
- No to musimy jeszcze pogadać z Harry’m i Louisem.


Jade siedziała na fotelu w pokoju Liama, czekając na jego reakcję. Opowiedziała mu wszystko, począwszy od pierwszego zlecenia, kończąc na wczorajszej rozmowie z Justinem i Patrycją. Nie wiedziała, jak chłopak zareaguje na takie informacje, ale przeczuwała, że to nie będzie nic dobrego. Już od pięciu minut Payne nie odzywał się ani słowem, a ona z każdą sekundą traciła nadzieję na to, że wszystko pójdzie zgodnie z planem.
- Powiesz coś? – zapytała niepewnie.
- Nie wiem, co mam powiedzieć. To dla mnie za dużo. Nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć i chyba na razie będę potrzebował czasu, żeby…
- Rozumiem. To ja już pójdę – szepnęła. – Możecie być spokojni, postaramy się wszystko załatwić do końca tego tygodnia – dokończyła, wstając.
- Ale gdzie ty idziesz?
- Powiedziałeś, ze potrzebujesz cza…
- Nie! Nie! Nie! Źle mnie zrozumiałaś. Potrzebuje czasu, żeby to wszystko zrozumieć i sobie poukładać, ale nie zamierzam rezygnować z kogoś, kogo kocham – powiedział, podchodząc do niej.
- Ty mnie…co?
- Tak Jade. I wierze w każde twoje słowo. Mam nadzieję, że mogę Ci zaufać i za chwilę nikt nie wpadnie do mojego pokoju z bronią – zaśmiał się cicho. Thirlwall nie spodziewała się, że po tym wszystkim on tak po prostu jej uwierzył. Gdyby to było możliwe jej serce skakałoby ze szczęścia. Podeszła do niego, a następnie wtuliła się w jego tors.
- Ja też Cię kocham – szepnęła.


Leigh miała najgorzej, miała porozmawiać z Niallem. Była niemal pewna, że po tym wszystkim, chłopak nie odezwie się do niej już nigdy więcej. Niepewnie zapukała do drzwi.
- Hej Leigh! – uśmiechnął się, wpuszczając ją do środka.
- Chciałam z Tobą porozmawiać – powiedziała cicho.
- Z twojej miny wnioskuje, że to nie będzie przyjemna rozmowa.
- Niestety. Mam do Ciebie prośbę. Nie przerywaj mi, dopóki nie skończę, dobrze?
- Okej.
- Więc... Chodzi o to, ze ty nie wiesz o mnie wszystkiego – zaczęła. – Ja, Perrie, Jesy i Jade jesteśmy osobami odpowiedzialnymi za wszystkie ataki na gwiazdy. Na Was też. Współpracowaliśmy z Justinem i Patrycją. To Justin zabił Julię, choć ja tego nie chciałam, odkąd wiedziałam, że Ci na niej zależy. Nie posłuchali - przerwała na moment, odwracając wzrok od przerażonych oczu Nialla. - Na początku tej pracy wykonywałam każde polecenie bez żadnych problemów, ale z biegiem czasu miałam tego dość i teraz, gdy poznałam Ciebie i chłopców, wiem, że to będzie ostatnia taką akcja, w której biorę udział. Kiedy byliśmy na wyjedźcie, wymyśliłyśmy z dziewczynami plan, jak pozbyć się Justina i Patrycji. Chcemy, żebyście w końcu mogli wrócić do domu, bo wiem, że macie dość siedzenia poza domem. Przepraszam, za wszystko cię przepraszam. Możesz winić mnie, ale proszę, nie dziewczyny. One naprawdę Cię polubiły.
Niall nie wiedział, co powiedzieć. Z trudem powstrzymał łzy. Z jednej strony czuł się oszukany, a z drugiej poczuł ulgę, że jemu i reszcie zespołu nic nie grozi. Nie wiedział, co zrobić z Leigh. Nie chciał kończyć z nią znajomości, chociaż powinien. Rozum mówił, żeby uciekał od niej jak najdalej, jednak serce chciało zostać i już nigdy nigdzie nie iść.
- Cieszę się, że mi to powiedziałaś. I jeśli to ma pomóc wrócić nam do domu, to ja wchodzę w ten wasz plan. Mam nadzieję, że wypali.
- Dziękuję.
- Ale mam jeden warunek - dodał szybko.
- Jaki?
- Między nami zostaje tak, jak było. Nie chce stracić kontaktu z żadną z Was – uśmiechnął się lekko – Inaczej się wypisuję.
- Jesteś głupi – zaśmiała się Leigh.


- Że co kurwa!? – krzyknął Harry, gdy dowiedział się prawdy.
- Nie wierze. To jest jakiś żart? – zapytał Tomlinson.
- Nie, kretynie, to nie jest żart – jęknęła Jesy. Jako jedyna zachowywała zdrowy rozsądek w tej całej sprawie. Perrie nadal była roztrzęsiona. Jade i Leigh też nie wydawały się obecne myślami. Już niewspominając o chłopakach, którzy ledwo siedzieli na swoich miejscach. 
- Czyli to wszystko tak na serio? Tak serio, serio?
- Czy ja mówię po chińsku? Tak!
- Jesy, wyluzuj - bąknęła Jade.
- Okej, okej! Po prostu nie lubię pracować z amatorami. – zrobiła młynka oczami.
- Pamiętaj, że to jest ostatnia akacja, w której ktoś ginie – wtrąciła się Pinnock.
- Tak, to też wiem. – powiedziała – To jak? Wchodzicie to?
- A mamy inne wyjście? – warknął Styles.
- No i to mi się podoba – uśmiechnęła się Nelson. – Tutaj macie zdjęcie Patrycji i Justina. Harris pracuje w hotelu, więc radze uważać co i przy kim mówicie. Justin też może się czasami kręcić w pobliżu. Jest nieobliczalny. Wpadniemy do Was jutro, żeby wszystko ustalić. – dokończyła, po czym opuściła apartament chłopców wraz z resztą dziewczyn. 

- I co o tym myślicie? – Liam z głębokim westchnieniem oparł głowę o zagłówek fotela. – To jest popieprzone.
- Nie ma żadnego mordercy – Niall pokiwał głową w osłupieniu. – To ten cały Justin. To jego wina – zacisnął dłonie w pięści, oparł łokcie o blat stołu. – Dorwę gnoja.
Louis grzebał widelcem w kawałku ciasta, robiąc z niego papkę. Z konsternacją obserwował Harry’ego o dziwo niewzruszonego całą sytuacją.
- Lubię dziewczyny – Tommo wzruszył ramionami. – Możemy nadal być przyjaciółmi?
Malik prychnął ostentacyjnie, wyglądając za okno. Uspokoił się, jednak wciąż nie mógł poskładać myśli. Przeszukał szuflady kredensu i, ku niezadowoleniu Liama, zapalił papierosa.
- Przyjaciółmi – wypuścił powietrze, wypełniając pokój zapachem tytoniu. – A kiedykolwiek nimi byliśmy?
- Zayn, przecież Perrie wiele dla ciebie znaczy. Tak po prostu ją przekreślisz?
- Co ty możesz o tym wiedzieć, twój gejowski świat nie ma za szerokich perspektyw.
- Zayn! – Niall spiorunował mulata wzrokiem. – Wyżywaj się na swojej durnej fajce, zostaw Louisa w spokoju.
- Nie, w porządku – Tomlinson wypuścił sztućce z rąk. – Przecież to pan i władca Malik tutaj najbardziej oberwał. Bo tylko on ma prawo czuć się oszukanym i zdradzonym. Tylko…
- Skończ – Harry przerwał mu drastycznie.
- Spójrz na swoje wybujałe ego, panie nienormalny – Louis podszedł do Zayna, wyciągając mu papierosa z ust. Zaciągnął się, po czym powoli buchnął mu dymem prosto w zdezorientowaną twarz. – Ulżyło ci?
- A tobie?
- Dobra, koniec – Liam uderzył pięścią w ramię fotela. – To najmniej odpowiedni moment na sprzeczki. Zayn, nam też jest przykro serio. Ale może Louis ma rację? Mamy to wszystko przekreślić?
- Nie chcę zostawiać Leigh-Anne – cichy głos Nialla skupił uwagę wszystkich zebranych. – Cokolwiek postanowicie, ja w to wchodzę. Sam urwałbym gnojowi jaja, ale sytuacja wymaga profesjonalizmu.
- Ciężko mi na sercu, Horan. Już nas nie potrzebujesz – Harry dramatycznie otarł łzę z oka. – Naprawdę się zmieniłeś. Dojrzałeś – dodał już poważnym tonem, obdarowując przyjaciela uśmiechem. – Idę z Niallem.
- I ja.
Liam, Harry i Niall wpatrywali się w pozostałą dwójkę, która wciąż obdarowywała siebie niezbyt miłymi spojrzeniami.
- Przepraszam, że cię wyzwałem – rzucił gorzko Zayn, wpatrując się w podłogę jak skarcone dziecko. – Wcale tak o tobie nie myślę, dobrze o tym wiesz.
- Wiem.
- Więc, zgoda?
Louis z powątpiewaniem zlustrował wyciągniętą dłoń Malika. Wyjął z ust niedopałek, wkładając go z powrotem między wargi ciemnowłosego. Ścisnął jego rękę, mówiąc:
- Zgoda. Ale umówmy się, że i tak mam lepszą fryzurę niż ty.
Wszyscy zachichotali.
- Po moim trupie, Tomlinson – Zayn próbował zachować powagę, lecz mimowolnie nie mógł pohamować śmiechu.
- I jak? – Liam rozejrzał się po pokoju. – Jesteśmy razem w tym bagnie?
- Jesteśmy razem w tym bagnie – westchnął Niall, ściskając chłopaków. – Miłość jest przereklamowana…

_____________________________________________________

Jestem zmęczona, pragnę spać, więc idę spać i ma wam się podobać, bo ślęczałam po nocy! PIS JOŁ! :(

Hej! <3
Widzę, że to ja muszę odwalić "przemowę"
Dzięki patałachu! xd
Też jestem zmęczona, może dlatego rozdział jest troszkę krótszy niż poprzednie.
Po za tym szkoła daje w kość, masakra i tyle. A co tam u Was?
To tyle.
Padam
Buziaki! <3

5 komentarzy:

  1. Bardzo fajny rozdział dziewczyny!

    OdpowiedzUsuń
  2. szkoda, że taki krótki :c niech w końcu rozwalą Justina i po sprawie

    OdpowiedzUsuń
  3. genialny rozdział.
    zgadzam się z DulcetKiss. Niech już będzie po sprawie.
    Życzę weny.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Woow!!! Wielkie WOOW!!!
    Genialny blog <3 Przeczytałam wszystkie dotychczasowe rozdziały w dwa dni <3 Świetnie piszecie, cudowny pomysł na bloga :) Strasznie jestem ciekawa co będzie z Justinem i Patrycją, jak to się skończy :)))
    Hahaha zapiszcie mnie do fajpejdżu Jesy <3 Genialna jest w tym opowiadaniu. Wszyscy bohaterowie są świetni!
    Liam & Jade,Zerrie, Niall & Leigh-Anne, Larry <3
    Cudownie piszecie, nie wiem co mogę jeszcze napisać :))))
    Pozdrawiam, życzę weny <3
    :D

    OdpowiedzUsuń