- Panie i panowie! - donośny głos organizatora roznosił się echem po ogromnym centrum handlowym. - Przyjechali do nas prosto z Londynu! Największa sensacja muzyki pop od czasów grupy The Beatles! Proszę, powitajmy gorącymi brawami... - krzyki i piski już dawno przekroczyły odpowiednią dla ucha ilość decybeli. - ONE DIRECTION!!!
Pięciu nienagannie wystrojonych dżentelmenów wkroczyło na niewielki podest. Pomachawszy rozhisteryzowanym fanom, głównie płci pięknej, zajęli miejsca przy stole zasłanym białym obrusem.
Mijały minuty, a kolejka płaczących dziewcząt wcale nie malała. Bynajmniej, przypadkowi klienci, widząc zamieszanie, dołączali do tłumu śpiewającego "What makes you beautiful".
- Kocham was!
- Jesteście dla mnie wszystkim!
- Nie wyobrażam sobie dnia bez posłuchania "Take me home"!
- Jestem z wami od 2008 roku! - kto powiedział, że wszyscy to "fani" z prawdziwego zdarzenia?
Płyty, plakaty, T-shirty i inne gadżety z podobiznami chłopców toczyły wędrówkę z rąk do rąk - począwszy od Harolda, kończąc na Niallu.
- Śliczna koszulka, kochanie! - Liam właśnie przytulał uroczą blondyneczkę.
- Pewnie wyprana w Pervolu - zaśmiał się Lou. - Kocham te polskie reklamy!
Czas upływał, a ochrona zaczynała się niecierpliwić.
- Jeszcze tylko dziesiątka! - krzyknął Paul, odgradzając od kolejki resztę niepocieszonych małolat.
- Nareszcie - westchnął Malik.
Pomimo nieograniczonej miłości do Directionerek czasami życie "bożyszcza nastolatek" było naprawdę męczące.
- Jak ci na imię, złotko? - w gorący uścisk Daddy'ego wpadła maleńka, góra pięcioletnia dziewczynka.
- Klara! - doskonale rozumiała angielski? Wow!
- Przypominasz mi moją siostrę - rozmarzył się Tommo, a rozchichotany aniołek rzucił mu się na szyję. - Ohh, zdecydowanie ją przypominasz!
- Kochanie, zwariowałaś?! Puszczaj natychmiast pana Tomlinsona! - młoda brunetka wzięła szkraba na ręce. - Najmocniej przepraszam.
- Pana Tomlinsona? - Louis rozejrzał się po kolegach z zespołu. - Od dzisiaj się tak do mnie zwracacie! - triumfalnie wyszczerzył uzębienie, wzrok ponownie kierując na Klarę i jej opiekunkę. - Nic się nie stało. Ba! Za to, że urzekłaś moje serce, pozwolę ci dotknąć loków Hazzy!
Uradowana kruszyna pobiegła w stronę Larrego.
- Ktoś tu ma przywileje - stwierdził Horan. Chyba pierwszy raz tego wieczoru na jego ustach zagościł prawdziwy uśmiech.
Ciemnowłosa towarzyszka dziecka, nieco zakłopotana, odgarnęła zbłąkany kosmyk z czoła.
- Nie każdy dotyka świętych włosów? - zachichotała, a rozkoszne dołeczki ozdobiły rumiane z zawstydzenia policzki.
- Uwierz mi, wiele razy próbowałem - zagryzł wargę. Wbrew ciągłemu zainteresowaniu jego osobą, wciąż odczuwał dyskomfort w kontaktach z pięknymi kobietami. - Mogę coś dla ciebie zrobić? - spytał po niezręcznej chwili milczenia. Jak na złość reszta bandu zajęta była fankami.
- Nie, nie... To znaczy... - zmieszała się. - Skoro już mnie w to wciągnięto... - grzebała w przewieszonej przez ramię torbie. - Autograf najsławniejszego współcześnie Irlandczyka poproszę! - położyła przed nim wymiętą kartkę z brulionu.
- Nie jesteś naszą fanką? Radzę się do tego nie przyznawać, gdy znów wylądujesz w tłumie!
- Dziękuję, na pewno skorzystam z tej rady! - zawtórowała mu chichotem.
- Jula, Jula, patrz, co mam! Pukiel włosów Harry'ego!
Przerażenie zakwitło na twarzach obojga.
- Co masz, cukiereczku?
- Louis mi dał! Louis jest super! - klasnęła w pulchne rączki i zbiegła ze sceny, kompletnie nie zawracając sobie głowy pozostawionym w dłoniach zdezorientowanego Liama egzemplarzem "Siły Marzeń".
- Chyba powinnam ją złapać. Miło było porozmawiać - skinęła grzecznie i pędem ruszyła za niesfornym przedszkolakiem z wyraźnym syndromem ADHD.
- Koniec! Przenosimy się na scenę, czas występu! - rzucił jakiś dryblas w uniformie służbowym.
Wszyscy wstali z zajmowanych miejsc, wszyscy oprócz...
- Niall? Idziesz? - rozbawiony Zayn wciąż nie mógł opanować napadu głupawki po akcji z lokami Hazzy.
- Tak, tak - podniósł się leniwie, chowając do kieszeni zmiętą kartkę ze swoim autografem i... numerem telefonu.
- When he opens his arms and holds you close tonight, it just won't feel right, 'cause I can love you more than this... - harmonia pięciu wokali unosiła się w olbrzymim pomieszczeniu. Zahipnotyzowany tłum powtarzał słowa w rytm muzyki. Nic nie zapowiadało zbliżającej się katastrofy.
Tymczasem, gdy nadeszła pora na solo Nialla, w jednym z pięciu mikrofonów nie pojawiły się żadne, choćby najmniejsze dźwięki. Twarze zarówno fanów, chłopców jak i instrumentalistów skierowały się w lewy róg skromnej sceny, gdzie sparaliżowany Horan wpatrywał się w jeden punkt na końcu sali.
Potem sprawy potoczyły się dość szybko.
To jeden z tych momentów, kiedy w filmach spowalnia się tempo, uszy pieści dramatyczna kompozycja i rozpoczyna się punkt kulminacyjny. Niestety, w prawdziwym życiu wszystko wygląda mniej kolorowo lub profesjonalnie.
Krzyki. Harmider. Masowa ucieczka. Spanikowana ochrona. Świst kul przeszywający napięte powietrze.
*pół godziny później*
- Niall? Słyszysz mnie? Niall? - blondyn powoli otworzył oczy. - Dzięki Bogu! - zniekształcona sylwetka Harry'ego zamigotała nisko nad twarzą zszokowanego Horana.
- C-c-co się...
- Przepraszam, że żartowałem sobie z twoich obaw - wypalił Boo Bear, mocno go obejmując. W normalnych okolicznościach sam zacząłby mu dogryzać. Lou nie słynął z okazywania skruchy.
- Gdzie jestem? - rozejrzał się wkoło. - Gdzie Julia?
- Kto? - Malik zmarszczył brwi. - Na pewno się obudziłeś?
- Julia! Stała w pierwszym rzędzie. Była dzisiaj z Klarą.
- Czy to ta... - Liam trzepnął Zayna w ramię, po czym napomknął coś o konieczności odpoczynku.
- Co się, do kurwy nędzy, wydarzyło?! - wrzasnął z takim zdecydowaniem, że nawet wiecznie dumny Tomlinson odsunął się z wyraźnym wzdrygnięciem.
- Niall, po prostu...
- Bez ogródek.
Payne westchnął i położył dłoń na ramieniu Irlandczyka.
- Na naszym koncercie pojawił się ten... ten ktoś. Doszło do strzelaniny.
Informacje z lekkim opóźnieniem docierały do drobnego chłopaka. W mgnieniu oka wargi przybrały odcień dziwnej bladości, a ręce wpadły w niekontrolowane drżenie.
- Czy ktoś... - nie musiał kontynuować.
- Ta cała Julia...- zaczął Zayn. - Ona... Mam wrażenie, że to ta dziewczyna, która...
- Ktoś celował prosto do ciebie, a ona w kilkanaście sekund wskoczyła na scenę i zasłoniła cię własnym ciałem, nim do kogokolwiek dotarło, co się w ogóle dzieje. Parę kul trafiło fanów, nawet jednego ochroniarza. Poza tym upadłeś, uderzyłeś się w głowę i zemdlałeś. Teraz jesteśmy w hotelu odcięci od wszystkiego co podejrzane i niebezpieczne, łącznie z prądem - wypalił jednym tchem Louis.
- Nie tak bezpośrednio! Jasna cholera, Lou! - Liam skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Czego się spodziewasz po człowieku, który ucina kolegom włosy - burknął wkurzony Styles.
- Przepra... - głos Nialla załamał się całkowicie, a typowo irlandzki akcent ucichł, zduszony trzaskiem drzwi do pobliskiej łazienki.
W tym samym czasie, gdy na scenie panował chaos, chłopak odpowiedzialny za śmierć kilku osób, spokojnie wyszedł przed budynek galerii. Niestety, nie wykonał dobrze swojego zadania i nie trafił w żadnego z członków tego "pożal się boże" boysbandu. Kroki skierował w stronę starej fabryki, gdzie miał czekać na niego szef. W połowie drogi zauważył jednak, że ma towarzystwo. Jakby nigdy nic szedł dalej. Zakręcił w jedną z bocznych uliczek, a gdy trzy dziewczyny zrobiły to samo, wyskoczył z ukrycia i przyłożył pistolet do skroni jednej z nich.
- Teraz macie mi powiedzieć, czemu mnie śledzicie, lub wasza śliczna koleżanka zginie - powiedział cicho, lustrując wzrokiem każdą z nich. Jednak one kompletnie się tym nie przejęły. Patrzyły na niego z politowaniem.
- Nie radzę. Też umiem strzelać. Masz wybór - albo ją puścisz, albo rozpierdolę ci tę twoją żałosną główkę - warknęła czarnowłosa.
Bezradny chłopak musiał odpuścić. Przecenił swoje możliwości. Nie mógł uwierzyć, że nie zauważył, iż tylko trzy dziewczyny ruszyły za nim. Uparcie szukał wyjścia z tej sytuacji. Kiedy szatynka zabrała broń z jego czoła, wykorzystał moment i powalił ją na ziemię.
- Co się tu dzieje?! - pięć par oczu skierowało się na wysokiego mężczyznę w kapeluszu.
- Nic. Po prostu załatwiamy między sobą porachunki. Nie widać, kurwa? - warknęła niebieskowłosa.
- Nie tym tonem! To ja tu żądzę i macie mnie szanować, gówniarze! - krzyknął, zdejmując nakrycie głowy. Wyszedł z półmroku tak, aby wszyscy go zobaczyli.
- Co ty, do chuja, robisz w Polsce?
- Sprawdzam, czy nie zjebałeś roboty.
- Stop! Chwila, bo ja chyba czegoś nie łapię. Kazałeś nam i jemu zlikwidować One Direction? Do reszty cię pojebało, Johnny?!
- Nie TYM tonem, Perrie! Powtarzam, ja tu żądzę i chuj mnie obchodzi wasze zdanie! Dostajecie hajs za dobrze, podkreślam - DOBRZE, wykonane zadanie, a to zjebaliście i tyle!
- To po co dałeś tego idiotę, który to wszystko zjebał?!
- Dobre pytanie, Jade. Ich jest pięciu, wy cztery, więc pomyślałem, że Justin się wam przyda. Podzielcie się jakoś.
- Ale...
- Nie chcę słyszeć żadnego "ale", Leigh! - krzyknął znowu. -Macie wykonac polecenie. Daję wam czas do końca tego miesiąca. Tyle ode mnie. Ahh, Jesy, jako najstarsza pilnuj, aby znowu ktoś nie zniszczył roboty - spojrzał znacząco na Jussa, a po chwili już zniknął.
Cała piątka stała w osłupieniu, nie wiedząc, co powiedzieć. Gdy otrząsnęli się z szoku, zaczęli opracowywać plan, jak wyeliminować 1D. Nie było miejsca na błędy. Nic nie mogło się wydać.
- Musimy znaleźć jeszcze jedną osobę do tego, żeby mogła nas ubezpieczać, w razie jakiejś walki z ich ochroną, czy coś... - odezwał się Justin.
- Ja się zgłaszam - usłyszeli za sobą charakterystyczny głos, który należał do...
__________________________________________________________________
Cześć :)
WOW! - tak chyba opiszę swoje uczucia na chwilę obecną. Dawno nie miałam takiej weny.
Mam nadzieję, że nasza praca się wam spodoba.
Na blogu trochę nowości, ale pozwolę powiedzieć o nich Agnes, gdyż to jej inicjatywa. Ja tutaj tylko tworzę. ^^ (swoją drogą, nieładnie tak przeklinać, kochanie ;p)
Dziękujemy za sześć komentarzy pod pierwszym rozdziałem. To naprawdę dużo dla nas znaczy!
Buziaki! :)
Tak jak powiedziała Cuckoo są pewne zmiany. Dodałam kilka zakładek. Możecie tam między innymi znaleźć nasze konta na twitterze lub asku. Oczywiście jest też miejsce na linki do waszych opowiadań :)
A co do rozdziału to mam nadzieję, że wam się spodoba :) Wszystkie informacje macie w zakładkach, więc serdecznie zapraszam do przejrzenia ich.
Agnes <3
super rozdział <33
OdpowiedzUsuńJak zwykle fajnie się to czyta <3
Czekam na następny ! ;**
http://love-is-lost-stories.blogspot.com/
Ciekawee, baaaardzo ciekawe. :)
OdpowiedzUsuńLekko się czyta i wszystko można sobie wyobrazić, a ta strzelanina to jest POMYSŁ !
Ogólnie zajebisty rozdział, zajebisty blog, wszystko jest zajebiste :PP
"głos, który należał do..." przez was obleję fizykę. Kiedy nowy rozdział?!
OdpowiedzUsuńPewnie za tydzień ;p
UsuńAgnes <3
Po 1 do kogo należy ten głos?
OdpowiedzUsuńPo 2 :D "- Pewnie wyprana w Pervolu - zaśmiał się Lou. - Kocham te polskie reklamy!" Klaudia rozjebałaś system!!!!!!!!!!!!!!! <3 wielbię cię za to.
Po 3 to było zajebiste.
Po 4 jestem chyba największą fanką tego opowiadania... xD
Po 5 Dziewczyny!!!!!! Chcę już następny rozdział!!!!
Po 1. Dowiesz się w następnym rozdziale xd
UsuńPo 2. No Klaudia ma często takie pomysły ;p
Po 3. Spoko
Po 4. Wow! Cieszymy się z tego ;p
Po 5. Musisz troszkę poczekać ;p
Agnes <3
CZYJ TO GŁOS JA SIĘ PYTAM?! I dopiero za tydzień? Jak ja wytrzymam.. Pospieszcie się trochę ;D @lubiemarchewkii
OdpowiedzUsuńNie ni rozdział super ale najlepszy jest ten tekst Lou i prevolu hahaha czekam na następny :-P oby tam też były takie teksty
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Nic ująć nic dodać poprostu super. Pozdrawiam i kocham tego bloga i oczywiście was kc
OdpowiedzUsuń