sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział 5

Gdy Perrie obudziła się, zauważyła, że Jade nie ma obok niej. Zdziwiła się, ponieważ tylko ona musiała wstawać z samego rana do pracy. Niechętnie zeszła z łóżka i ruszyła w stronę łazienki, wykonując wszystkie poranne czynności. Wybrała strój na dzisiejszy dzień - czarną sukienkę do kolan i baleriny tego samego koloru. Niestety, nie miała pasującej do tego biżuterii, więc postanowiła pożyczyć coś od swojej przyjaciółki. Jak się okazało, kolekcja Jade świeciła pustkami. Niebieskooka postanowiła pójść do pokoju pozostałych koleżanek. Po cichu weszła do środka. Jej wzrok od razu przykuły śliczna srebrna bransoletka i wisiorek. Zabrała je i na paluszkach poszła do wyjścia. Przestraszyła się, kiedy usłyszała czyjś głos.
- Jak myślisz, że Cię nie widzę, to się grubo mylisz. Wieczorem ma to wrócić na swoje miejsce w nienaruszonym stanie.
- Obiecuje, że wróci, Jesy - powiedziała i szybko zamknęła drzwi. Zeszła po schodach do kuchni, ponieważ dopadł ją głód. Tam odnalazła swoją zgubę. Jade siedziała przy stole, jedząc płatki.
- Czemu nie śpisz?
- Obudziłam się godzinę temu i jakoś już nie mogłam zasnąć - wzruszyła ramionami.
- To do Ciebie niepodobne - uśmiechnęła się, buszując po wszystkich szafkach w kuchni.
- Pezz?
- Tak, Jadey?
- Chciałam Cię o coś zapytać.
- Więc wal śmiało.
- Wczoraj, gdy chciałam się położyć, zauważyłam na twoich policzkach ślady po łzach. Czy coś się stało? Wiesz, że mi możesz powiedzieć wszystko - powiedziała, a Perrie mało co nie upuściła miski, którą trzymała w dłoniach. Skąd ona wie? Jak to możliwe, że widziała? Co teraz? Perrie, wymyśl coś szybko. Różne pomysły krążyły po głowie dziewiętnastolatki.
- Nie płakałam - zaśmiała się. - Zdawało Ci się. Mamy tyle na głowie, że mogło Ci się przewidzieć.
- Tak sądzisz? - zapytała, podchodząc do przyjaciółki.
- Tak, Jadey. U mnie wszystko w porządku. Nie masz się czym martwić.
- Skoro tak mówisz. Możliwe, że mi się wydawało. Ahh, ja i te moje urojenia - zachichotała niebieskowłosa.
- Każdemu może się zdarzyć. No dobrze, ja muszę uciekać -  przytuliła lekko zdezorientowaną Jade i już po chwili siedziała w samochodzie. Perrie wyszła, a Jade dokończyła swoje śniadanie i stwierdziła, że pójdzie pobiegać. Ubrała luźnie spodnie oraz czarną bluzkę. Wyszła z domu. W tym samym czasie Perrie jechała do pracy, zastanawiając się, czy Jade na pewno jej uwierzyła. Wiedziała, że od teraz musi się pilnować, a także wyrzucić ze swojej głowy myśli o Zaynie. Nie będzie to dla łatwe, ponieważ jej zadaniem było ciągłe kręcenie się koło niego. "Nie masz prawa się zakochać. Nie masz prawa się zakochać." - powtarzała sobie ciągle. I z taką też myślą weszła do hotelu.


Dochodziła 10.00. Zayn krążył po pokoju, wywalając z szafy coraz większą kupę ubrań.
- Ten będzie dobry? – przyłożył różowy krawat do czarnego smokingu.
- Zayn… Idziesz na kawę, nie ślub własnej matki – zdegustowany Tommo przyglądał się kolorowtym T-shirtom na ziemi. – Masz. To będzie dobre.
- Przecież to zwykła czarna koszulka.
- No właśnie! – uśmiechnął się, po czym strzelił młynka oczami. – Nie rozumiesz? Kobiety lubią takie luzackie podejście do sprawy. No pomyśl tylko! – klepnął go w ramię. – Jakbyś się poczuł, gdyby ta cała Penny…
- Perrie!
- …Perrie przyszła w wieczorowej kiecce.
Malik zamyślił się. – Niekomfortowo.
- Otóż to, skarbie. Otóż to. Więc szoruj po jeansy i niezobowiązujący goździk czy co tam Penny lubi.
- Perrie!
- Whatever - machnął ręką, wracając na kanapę. – A tobie co?
- Domyśl się – prychnął Harry, ostentacyjne opuszczając pokój.
- Jak baba…

- A wtedy Hazza wyszedł z pokoju.
Blondynka zaśmiała się. – Macie w domu niezły ubaw.
- Taa, dobrze mieć ich przy sobie – zamyślony Zayn kreślił opuszkiem kółka wokół drobnej filiżanki.
- Też mam ciekawe doświadczenia z przyjaciółkami – powiedziała, nim zdążyła ugryźć się w język.
- O, mieszkacie razem?
„Szlag by to! Podłapał temat.” - pomyślała.
- Nie, wyjechały – rzuciła szybko, zbyt szybko. Na szczęście coś wyrwało ją z opresji.
- Zayn?! – Liam wpadł do kawiarni, przywołując uwagę wszystkich klientów. – Niall! – krzyknął, podchodząc do stolika w kącie sali.
- Nie ma go z nami, jeśli widzisz. I nie, wcale nie prze…
- Zniknął!

* tymczasem *

- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? – uśmiechnięta pani z recepcji z uwagą przyglądała się chłopakowi.
- Chciałbym odwiedzić pewną dziewczynę.

___________________________________________________________________
Cześć :)
Ciocia dobra rada - zabierajcie krem, kiedy postanowicie się poopalać. (żalę się wszędzie, gdzie mogę xD)
Mam nadzieję, że rozdział piąty spełni wasze oczekiwania, jeśli pominiemy kwestię długości.
Komentarze karmią wenę!
Oddaję głos Agnes :)

Hej :)
Posłuchajcie rady Cuckoo ;p
Co do rozdziału to mam nadzieję, że Wam się podobał :)
Tak, pominięcie kwestii długości jest bardzo dobrym rozwiązaniem ;p
Jeśli czytacie to opowiadanie, to bardzo was proszę, komentujcie :)
Agnes <3

4 komentarze:

  1. stanowczo za krótkie!! Czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń
  2. Troszkę krótkie ;)

    Ale bardzo fajne podoba mi się czekam na next ;* !

    OdpowiedzUsuń
  3. Dlaczego takie krotkie?! :o
    Aga prosilam cie zebys mi numerowala te opowiadania!
    A tak swoja droga to dlaczego Malik mie szedl na slob wlasnej matki? XD lubie go w garniaku xp
    Wezcie igarnijcie mi tu Pezz!!
    Didajcie szybko nastepny ale blagam DLUZSZY!!!
    <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Aww... Ale Malika wzięło xD

    OdpowiedzUsuń