piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdział 15

* w tym samym czasie w domu Justina *

Gdy Patrycja i Justin wrócili do domu, nie zastali dziewczyn. Przeszukali całe mieszkanie - puste.
- Gdzie one są? - westchnęła Harris.
- Nie mam pojęcia, ale zniknęły walizki i ubrania - Bieber zszedł z góry. - Dzwoniłem do nich, żadna nie odbiera. Tu dzieje się coś dziwnego, nawet nie zostawiły żadnej kartki, nic.
- Jeśli Johnny przyjedzie i zobaczy, że zniknęły, będziemy mieć przejebne - warknęła dziewczyna, siadając na fotelu. Wyjęła swój telefon i wykręciła numer Perrie.
- Halo?
- Pez, tu Patrycja. Gdzie wy jesteście?
- My? Z chłopakami?
- Jakimi chłopakami?
- No... Z normalnymi - zmieszała się. - Zamknijcie się na chwilę, przez telefon rozmawiam! - wydarła się, po czym wróciła do rozmowy. - Za kilka dni wrócimy.
- Okej, ale gdzie jesteście?
- Pati, ja muszę już kończyć, bo... Zayn mnie woła. Pa - rzuciła szybko, po czym zakończyła połączenie.
- Dziwne - skomentowała dziewczyna.
- Co jest?
- Zachowanie Perrie mnie niepokoi. Nie chciała powiedzieć, dokąd wyjechały.
- Mówiłem ci, że im nie wolno ufać, ale ty jak zwykle nie chciałaś mnie słuchać - prychnął Justin.

* w domku w górach *

Gdy Leigh doszła do pokoju, Niall właśnie otwierał drzwi. Weszli do środka, a mulatka od razu spostrzegła, że w pokoju brakuje...
- Czemu tu jest tylko jedno łózko!? To podobno dwuosobówka! - jęknęła Pinnock.
- Nie będzie aż tak źle, prawda? Spokojnie, nie gryzę - zaśmiał się Irlandczyk.
- No bardzo śmieszne - warknęła, wychodząc.
- A ty dokąd?
- Pogadać z Jesy - krzyknęła z korytarza, zastanawiając się, który pokój należy do jej przyjaciółki. Chciała zapukać do jednych z drzwi, kiedy zobaczyła Nelson wychodzącą z innej sypialni.
- Stój!
- Co znowu? - westchnęła Jesy.
- Czemu nie możesz zamienić się z Niallem? Przecież...
- Skarbie, już Ci tłumaczyłam, tak? Mieszkam z tobą na co dzień, więc teraz chcę mieć spokój - uśmiechnęła się, po czym wyminęła swoją koleżankę, schodząc na dół. Zrezygnowana Leigh wróciła do Nialla.
- I jak rozmowa? - zażartował, siadając na materac.
- Cicho siedź Horan, dobrze Ci radzę - zmrużyła oczy, ale już po chwili dołączyła do chłopaka, zajadając się żelkami. - Co robimy? - odezwała się po chwili. - Trochę nudno.
- Wydaje mi się, że wszystkie pary są zajęte sobą, a Jesy raczej ma Cię dość z te...
- Lepiej pomiń tę część - powiedziała, uderzając go gumowym misiem.
- Krótko mówiąc, jesteś skazana na moje towarzystwo.
- O nie! - skrzywiła się. - Nie ma innych opcji?
- Ranisz moje uczucia - westchnął, łapiąc się za serce.
- Dobra, co robimy, blondasku? - zaśmiała się Pinnock, wstając z łóżka.
- Moglibyśmy się gdzieś przejść, ale musimy ominąć ochronę.
- To nie będzie łatwe.
- Może i tak, ale damy radę. Już nie raz się wymykałem
- Uuu, Niall Buntownik Horan, proszę państwa! - zadrwiła. Oboje wybuchnęli śmiechem.
Po cichu wyszli z pokoju i skierowali się na dół. Zauważyli, że przed wejściem stoi tylko jeden ochroniarz, więc postanowili go jakoś zbajerować. Leigh wyszła przed dom, zagadując mężczyznę. Przez ten czas Niall mógł się spokojnie wymknąć.
- No, to ja idę na spacer - uśmiechnęła się.
- Ale...
- Nie jestem gwiazdą, a z tego co wiem, to ten ktoś nie jest mną zainteresowany, więc mogę się przejść - wyszczerzyła się, powoli znikając w niedalekim lasku.

- Łatwo oszukać tę waszą ochronę - zaśmiała się, zachodząc Nialla od tyłu.
- Boże! Mam zawał! - krzyknął, podskakując.
- Cicho bądź, chcesz, żeby cię usłyszał?
- Chodźmy - powiedział, wstając z ziemi.
Szli spokojnie, rozmawiając dosłownie o wszystkim. Zaczęło się od przedyskutowania całej tej sytuacji. Niall ponownie wrócił myślami do sprawy z Julią, lecz Leigh udało się go rozśmieszyć. Wygłupiała się jak małe dziecko. Na początku krzyczała jak opętana, że właśnie spotkała słynnego członka One Direction, następnie udawała głosy, różnych postaci z bajek. Niebiekooki łatwo zapomniał o smutkach i zaczął bawić się razem z Pinnock. Nie zwracając uwagi na godzinę, spacerowali różnymi ścieżkami, poznając się coraz lepiej. Niall opowiadał o przygodach z trasy, natomiast Leigh o swoim dzieciństwie, które było przepełnione śmiesznymi sytuacjami.
- Co to za dźwięk? - Leigh zatrzymała się, słysząc jakiś szmer. Jej serce zabiło szybciej na myśl o tym, że Justin lub Patrycja mogli ich śledzić.
- To pewnie wiatr - chłopak zbagatelizował sprawę, podchodząc bliżej.
Po chwili znowu dało się słyszeć ten sam odgłos.
- Znowu - jęknęła.
- Boisz się? - zaśmiał się, ale gdy zobaczył jej przerażoną minę, od razu przestał. - Tam nic nie ma. Spokojnie.
- Yhym - szepnęła. - Kurwa, znowu! - krzyknęła, chowając się za plecami Nialla.
- Chodź. Wracajmy - uśmiechnął się lekko, obejmując ją ramieniem.
- A jak ktoś tam stoi? - zapytała lekko przerażona. Naprawdę bała się, że Justin lub Patrycja tu są i wszystko widzą.
- Nikogo... - zaczął, ale kiedy zobaczył wiewiórkę przebiegającą przez drogę, wybuchnął głośnym śmiechem. - Przestraszyłaś... s... się... wie... wiewiórki - wydukał, nadal się śmiejąc.
- Wal się, Horan. Nie rozmawiam z tobą - warknęła Leigh, idąc przed siebie.
- Ej! Czekaj! Nie chcę, żebyś się do mnie nie odzywała - powiedział szybko, a na jego policzki wkradły się lekkie rumieńce.
- Perrie i Jade miały rację, na ciebie nie da się długo gniewać. Jesteś zbyt uroczy - westhcnęła, a Niall zarumienił się jeszcze bardziej, starając się schować swoją twarz w bluzę.
- Ale sama przyznasz, że to było śmieszne - dodał po chwili.
- Niech ci będzie - fuknęła, robiąc młynka oczami.
W drodze do domku znowu zaczęli się wygłupiać. Niall rozpętał wojnę na szyszki, która skończyła się leżeniem na ziemi i zanoszeniem się śmiechem.

- Okej. Ja go zagadam, a ty szoruj do domu.
- Tak jest, szefowo - zasalutował blondyn. Mulatka szybko wyszła zza zakrętu, wchodząc na teren ich posiadłości.
- Coś długi ten spacer - ochroniarz powitał ją podejrzanym spojrzeniem.
- Tu jest zbyt pięknie, żeby obejrzeć wszystko w tak krótkim czasie. Cieszę się, że zostajemy tu na kilka dni.
- Przynajmniej chłopcy odpoczną.
- Zgadza się. Dobranoc - pomachała mu, wchodząc do środka. Skierowała się na górę, po drodze zabierając smakołyki z kuchni. Z pełnymi rękami weszła do pokoju. Zaśmiała się, gdy spostrzegała Nialla z cukierkami.
- Nie wiem jak ty, ale ja padam. Te wszystkie słodkości muszą poczekać do jutra.
- Zdecydowanie tak - zgodziła się Pinnock, odkładając wszystko. Wzięła swoje rzeczy i poszła do łazienki. Umyła się i przebrała, po czym wróciła do pokoju. Niall spał rozwalony po całym łóżku.
- Posuń się trochę - szepnęła, odpychając go lekko. Usłyszała tylko cichy śmiech, po czym zasnęła.

Jedynymi osobami, które nie spały, byli Louis i Harry. Obaj leżeli na łóżku, rozmawiając.
- Myślałeś o tym, co się z nami stanie, gdy wrócimy do koncertowania i tego wszystkiego - westchnął młodszy chłopak, wpatrując się w oczy drugiego.
- A co ma się stać?
- Zastanawiam się, czy po powrocie do Londynu to, co jest teraz między nami, zni...
- Nawet nie waż się tak mówić, Styles.
- Ale...
- Powiedziałem nie - zaprotestował. - Nie mam zamiaru tego słuchać. W Londynie nic się nie zmieni. Moje uczucia zostaną niezmienione. Wiem, że nasz związek będzie musiał pozostać w ukryciu, ale nie obchodzi mnie to. Nie pozwolę im zniszczyć tego, co mamy. Gdyby było nie wiem jak źle, ja się nie poddam, bo wiem, że warto walczyć. Dla ciebie, Hazz - szepnął Louis, całując delikatnie jego policzek. - Tyko czy ty będziesz chciał walczyć o to ze mną?
- Oczywiście - odpowiedział pospiesznie. - Kocham Cię, Boo.
- Ja Ciebie też, Baby Cakes - uśmiechnął się. - A teraz chcę jeszcze jednego buziaka - odparł, przyciągając go za koszulkę do następnego pocałunku.

* następnego dnia *

- Może pójdziemy na wycieczkę? – zapytała Jesy między jednym a drugim kęsem kanapki. – Zawsze chciałam się przejść Krupówkami.
- Kto wymyśla nazwy ulic temu miastu?!
- Po prostu jesteś beznadziejny z geografii, Lou – Harry pokręcił głową z dezaprobatą, łyżką płatków zatykając mu usta.
- Piszę się na Krupówki. Nudzę się w pokoju, a Zayn wiecznie śpi – burknęła Perrie.
- Ja tu jestem – ziewnął Malik, podnosząc głowę ze stołu. Próbował zasnąć, ale z tym towarzystwem to raczej niemożliwe.
- Dzień dobry wszystkim! – Niall wszedł do jadalni, przeczesując dłonią włosy. – Co pysznego serwują? Boże, Liam, daj kawałek! – nie czekając na odpowiedź, zabrał z talerza Payne’a kawałek bekonu.
- Gdzie zgubiłeś Leigh? – Jesy wymownie uniosła brwi, rozśmieszając resztę.
- Chrapie jak cholera.
- Wypraszam sobie, to ty rzucasz się po całym łóżku! – wtrąciła mulatka, podchodząc do reszty. – Fuj, bekon! – zmarszczyła nos, siadając między Jade i Louisem.
- Streszczajcie się z tym jedzeniem, bo Jesy zaproponowała małe zwiedzanie okolicy.
- Zwiedzanie okolicy? – Paul wyskoczył jak Filip z konopi, podchodząc do ogromnego stolika. – Też chcę iść!
- A ten skąd tu – westchnęła Nelson, dziobiąc widelcem w jajecznicy. Ona i Higgins nie przypadli sobie do gustu.
- Niech będzie – Jade wstała z miejsca, rozglądając się po przyjaciołach. – Za pół godziny przy bramie wjazdowej!

* pół godziny później *

- Harry, co ty robisz?! Harry, nie zostawiaj mnie! Haaaaarrry! – krzyk Louisa niósł się echem przez górzysty teren. Styles szedł do miejsca spotkania z naburmuszoną miną, zostawiając za sobą Tommo ze swetrem na głowie. – Pomóż mi, Hazza!
- Co tym razem? – Zayn zachichotał na ten zabawny widok. „Larry Stylinson” był jak ogień i woda – wiecznie się kłócili o najmniej istotne sprawy.
- Czy Max z The Wanted jest lepszym ciachem niż ja?
- Harry…
- Odpowiedz! – krzyknął na Malika, który uniósł ręce w poddańczym geście.
- Skądże. Nie lubię Maxa z The Wanted, Max z The Wanted jest be. Ty jesteś lepszym ciachem.
- Mmmm, Max – westchnęła Edwards, ściągając na siebie zazdrosne spojrzenie Zayna. – No co?
- Gotowi? – zarządził Liam, rozglądając się po pozostałych. - Gdzie, do cholery, Niall i Leigh-Anne?
Jesy zrobiła młynka oczami.
- Jak zwykle – bąknęła, siadając na ziemi. – Trochę sobie poczekamy.
- Czy ktoś mi pomoże? Harry, gdzie jesteś?! Haaaaarrry! Żartowałem, masz lepsze kości policzkowe! – Tomlinson wciąż kręcił się po pobliskich pagórkach, po omacku szukając znajomych. – Głowa mi utknęła i zaraz się o coś zabiję!
- Widzisz jakich masz miłościwych kolegów? – prychnął Niall, zbliżając się do grupy. – Poczekali, aż łaskawie nałożysz na twarz kolejną porcję fluidu.
- Jesteś mężczyzną, nie wypowiadaj się! – pisnęła Pinnock, pokazując mu język.
- Mniejsza, po prostu chodźmy już! – krzyknął Liam, prowadząc wycieczkę.
- Jaki nerwowy – Harry wywrócił oczami, parodiując chód Daddy’ego.
Cała ekipa ruszyła za nim, rozmawiając i śmiejąc się.
- A ja! Chwila! – Higgins biegł za resztą w butach narciarskich, googlach i kurtce zapiętej do szyi. – Tommo? – pociągnął za bluzę Louisa, uwalniając jego głowę.
- Dzięki ci miłościwy panie – odetchnął głęboko, próbując doprowadzić włosy do ładu. – Boże, a ty co, na Syberię? – wyśmiał Paula, biegiem pędząc za resztą.
- Poczekajcie, nie mogę tak szybko w tych buciorach!

* na Krupówkach *

- A to jest woda, do której ludzie wrzucają kasę na szczęście. Wiecie, takie pierdoły – Jesy machnęła ręką, wczytując się w to, co zawierała podręczna mapa dla turystów.
- Daj mi pieniążka! – Louis wyciągnął Liamowi z kieszeni 10 funtów i podszedł do brzegu fontanny.
- Louis, drobne, nie dziesięć… – Payne zatrzymał się, żegnając wzrokiem swoje pieniądze. – funtów…
- Kiedy pójdziemy coś zjeść? – jęknął Niall. – Od śniadania nie miałem nic w ustach.
- Horan, przecież najlepsze jeszcze przed nami. Zmierzamy na Gubałówkę! – wykrzyknął podekscytowany Paul, robiąc zdjęcia przejeżdżającym obok saniom.
- Debil – prychnęła Jesy, zanurzając się w swojej lekturze. – Na Gubałówce jest restauracja, jeśli to coś ma aktualne dane – z powątpiewaniem zlustrowała okładkę przewodnika.
- Komu w drogę, temu oscypki! Raz, raz! – ożywił się Irlandczyk, przejmując dowodzenie nad swoimi „turystami”.
Dochodząc do końca ulicy, stanęli w końcu w kolejce na Gubałówkę. Oczywiście droga nie obeszła się bez wybryków Tomlinsona, fotografowania Paula i przekomarzania się Zayna z Perrie.
- Ten wagonik ma mnie zawieźć na górę? No nie wiem – Jade zwątpiła, oceniając ilość pasażerów i stromą trasę, która dzieliła ich od szczytu.
- Będę cię asekurował – szepnął Liam, uśmiechając się i gestem zapraszając ją do środka.
- Ej, te dwie jadą z nami! – krzyknął Louis, ciągnąc przy sobie dwie dziewczynki.
- Kto to jest? – Zayn zmarszczył brwi, wpuszczając Perrie do kolejki.
- To Ola – wskazał na brunetkę. – I Kasia – potem na blondynkę. – Kasia lubi moje solówki, a Ola podkochuje się w tobie, więc obiecałem jej autograf.
- Chcesz zabrać fanki na Gubałówkę?!
Nie reagując na sprzeciwy, Tommo wciągnął je do środka. Tym sposobem wszyscy znaleźli się w ciasnym wagoniku, podróżując w górę stromego stoku narciarskiego.
- Piękny widok – westchnął Paul, robiąc jeszcze więcej zdjęć. O ile to w ogóle możliwe.
- Masz piękne oczy, i włosy, i twarz, wyjdź za mnie! – Ola całą drogę opierała się o Zayna, nie dając mu chwili spokoju, podczas gdy Louis i Kasia wkładali w loki Hazzy orzeszki w karmelu.
- Co się dzieje… – westchnął Niall, siadając obok Leigh.
- To fajne – dziewczyna wzruszyła ramionami, kątem oka przyglądając się Liamowi i Jade. Byli uroczy.
- Jeśli lubisz komedie, bardzo – zaśmiał się, wyglądając przez małe okno. – Wow!
Przed nimi roztaczał się widok na całe miasto. Poniższa metropolia kontrastowała z wysokimi górami pokrytymi drzewami i… śniegiem.
- Chodźmy na sanki! – wykrzyknął Louis, zostawiając biednego Stylesa w spokoju.
Wszyscy opuścili wagonik, rozglądając się po okolicy.
Ola i Kasia, przekupione autografami, zostawiły ich w spokoju, ku uciesze Malika. Bez dodatkowego towarzystwa rozpoczęli małe zwiedzanie.
Na szczycie góry znajdowało się parę knajp i sklepów z pamiątkami. Można było zrobić sobie zdjęcie z góralem lub, jak większość cywilizowanych turystów, zjechać ze stoku.
- Dacie sobie radę? – krzyknął Paul, zostawiając ich pod restauracją. – Mają tu dobrą pizzę. No i widok nieziemski.
- Jasne. Nie bój się. A ty dokąd? – zmieszał się Liam.
- Na narty!
- Oby się połamał – zachichotała Jesy, siadając przy stoliku przed barem. – Dla mnie herbata i nic więcej.
- Chcę pizzę! Lepiej dwie – krzyknął Niall, dołączając do Nelson.
- Może od razu weź trzy. Na farcie dostanę kawałek – uśmiechnęła się Leigh.
- Ja z Liamem pójdziemy zamówić – Jade pociągnęła Payne’a do środka, zostawiając resztę na tarasie.
- Paul miał racje, ładne to Zakopane – rozmarzył się Horan, wystawiając buzię do słońca.
- Tak – przytaknął Harry. – Dobrze, że nie jest zakopane.
- Ale jest – sprzeciwił się Tommo.
- Boże, Lou, ty kretynie!

Po udanym posiłku, wszyscy rozeszli się po Gubałówce w poszukiwaniu pamiątek i innych atrakcji.
- Smakowało? – zapytał Zayn, wyrzucając opakowanie po oscypkach.
- O dziwo tak – uśmiechnęła się Perrie.
Szli razem główną alejką, obserwując budki oferujące najróżniejsze słodycze, tatuaże z henny i pamiątkowe zdjęcia z widokiem na Giewont.
- Jak myślisz – Malik przerwał chwilę ciszy, obejmując Pezz ramieniem. – To wszystko, co się tu dzieje, przetrwa? – spojrzał na nią wyczekująco.
- Co masz na myśli? – blondynka pochwyciła jego wzrok, zatrzymując się. Usiedli na ławce z widokiem na stok narciarski.
- Wiesz – Zayn wzruszył ramionami, oglądając popisy profesjonalnych narciarzy. – Jade z Liamem. Leigh i Niall…
- Leigh i kto? Nie gadaj, że ty też to zauważyłeś!
- A ktoś jeszcze nie widzi?
- To się porobiło – zachichotała, palcem wskazującym kreśląc kółka po zewnętrznej stronie dłoni Zayna.
- Swatka Direction.
- Oh, Zayn – westchnęła Perrie. – A my?
- My? – chłopak zmarszczył brwi, chowając jej zbłąkany kosmyk za ucho. – A jest tu nad czym dyskutować?
- Słodzisz mi. Czego chcesz w zamian?
- Kupisz mi hot-doga, bo jestem już spłukany?
Oboje zaśmiali się, wstając ze swoich miejsc.
Zayn przyciągnął Perrie za nadgarstek, złączając ich usta w krótkim, delikatnym pocałunku. – Proszę? – dodał, opierając swoje czoło o jej.
- Szantażysta – bąknęła, jednak po jej ustach błąkał się uśmiech. – Chodź, Jade i Liam złoją nam skórę, jak spóźnimy się na zbiórkę przy kolejce powrotnej.

_____________________________________________________________________
Cześć misie!
BYŁAM NA TIU DFERGTBYWRTEWEVBTYUEYWTERVBGNHTMYTERE! Okej, przepraszam xD
Ja i Agnes zakładamy fan-pejdż Jesy. Hahaha.
Komentujcie, bo chyba będziemy musiały wam postawić ultimatum! ;p
Buziaki :)

Hej! <3
Nie chwal się debilu, bo nie wszyscy jeszcze byli ;p
Rozdział jest chyba najdłuższym jaki napisałyśmy na tego bloga ;p
Na razie chwilka spokoju i wytchnienia, akcja dopiero potem rozkręci się na nowo ^ ^
Komentujcie! <3

piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział 14

* następnego dnia *

- Pobudka, misiaczki! – Paul wpadł do chłopców z krzykiem. Obudził nawet Zayna, a jego twardy sen był czasami niemożliwy do przezwyciężenia.
- Na miłość boską, czy ciebie matka natura wydziedziczyła?! Jest ósma rano! – Louis zakrył twarz poduszką, ignorując Harry’ego, który zabrał mu kołdrę.
- Kto rano wstaje, temu…
- Temu wpierdol daję, zamknij się!
- Skoro nie można po dobroci… - Higgins podszedł do okna i z impetem odsunął żaluzję, wpuszczając do środka oślepiające słońce.
- O matko, moje oczy płoną! – Malik wybiegł z sypialni, chowając się w ciemnej łazience. Oczywiście zabrał ze sobą pościel.
 - 5 minut i widzę was w salonie – mężczyzna wyszedł, dając chłopcom chwilę na doprowadzenie się do stanu godnego funkcjonowania. – Harry, błagam, ubierz coś na tyłek – dodał przez ramię.

- Jak punktualnie! – ucieszył się, kiedy cała piątka przywlokła się, chwytając za kubki kawy, które miał w zwyczaju kupować im każdego ranka podczas trasy. – Mam dla was niespodziankę – klasnął w dłonie, przejeżdżając wzrokiem po zaspanych twarzach pozbawionych entuzjazmu. – Wyjeżdżamy!
- Co?! – podekscytowany Niall rozsypał płatki, które starał się umieścić w misce. – Ale jak, dokąd? Macie tego drania?
Horan myślami wrócił do poprzedniego wieczora, kiedy to chłopcy ledwo powstrzymali go przed nawrzeszczeniem na dziewczyny. W ostateczności stwierdzili, że to na pewno pomyłka, a Zayn źle skojarzył rysopis z twarzą Matta, więc nie ma się o co martwić. Chyba…
- Niestety, jeszcze nie, ale zapewniam cię, że wszyscy nad tym pracujemy – westchnął, krzywiąc się. – Ale lepiej dla was, jeśli zażyjecie trochę wakacji, odpoczynku. Wiecie, trudno nie zauważyć, że wariujecie w tym motelu. Przeniesienie was po kryjomu ułatwi życie pracownikom hotelu, pod którym dzień i noc sterczą fanki. Tak będzie bezpieczniej – skończył, upijając łyk mocnego expresso. – Wątpliwości?
- Tak. Dokąd jedziemy?
Paul uśmiechnął się jak dziecko zamknięte na noc w sklepie ze słodyczami.
- Zakopane!
Tommo zarszczył brwi.
- To gdzieś pod wodą?
- Naprawdę? – Higgins rozejrzał się po zdezorientowanych twarzach podopiecznych. Westchnął z rezygnacją. – Zakopane to malownicze miasto przy samej granicy Polski ze Słowacją. Jest piękne i magiczne i możecie mi podziękować, że wam to załatwiłem.
- No nie wiem, nie było w ofercie jakichś odkopanych wysp na Hawajach?
- Louis, nie doceniasz mnie!
- Możemy mieć osoby towarzyszące?
Oczy wszystkich skierowały się na Zayna.
- Mam na myśli, że chciałbym zabrać parę osób.
- Malik, słoneczko, posłuchaj, bezpieczniej będzie, jeśli…
- Nie jadę.
- Zayn!
- Nie, Paul, nie jadę!
- Ale wczoraj byłeś zły na dziewczyny, nawet na nas, że ci nie wierzymy – wtrącił Harry.
- Ale dzisiaj zmieniłem zdanie i nigdzie nie jadę bez Perrie.
- I Jade – bąknął cicho Liam. – No co? – wzruszył ramionami, napotykając wzrokiem serduszka robione w powietrzu przez Lou.
- Okej, więc… Zgoda, ale tylko dwie…
- Cztery.
- Tylko… Co?! – Paul spojrzał na nich z irytacją. – Nie! Nie ma… Dobra! – uderzył pięścią w stół, kiedy domyślił się reakcji Zayna. – Dobra, cztery osoby i ani grama człowieka więcej!
- Umowa stoi – uśmiechnął się Malik.
- Do grobu mnie wpędzą – ochroniarz teatralnie złapał się za serce.

* parę minut później *

- Jade, Perrie? – Niall zajrzał do kuchni, gdzie krzątały się dziewczyny.
- Cześć, skarbie! – Edwards ucałowała go w policzek, starając się nie wywrócić tacki z kubkami. – Jak się miewasz?
- Jakoś tak… Bywało lepiej – uśmiechnął się krzywo. – Mam sprawę. Co wy na małe wakacje w górach?
- Proszę? – zdziwiona Thrillwal niemal upuściła szklankę.
- Eskortują nas do jakiegoś miasta, które jest zakopane.
- Ale w sensie, że Zakopane?
- No, zakopane, ja nie wiem, jak się nazywa, mniejsza o to. Chcemy was zabrać. To znaczy… - zająknął się. – Was i Jesy. Leigh także.
- Świetnie – Perrie była wyraźnie podekscytowana. – Tylko co z urlopem – skrzywiła się.
- O to się nie martw! Załatwimy to – Horan puścił jej oczko, wyraźnie rozbawiony. – Więc?
- Więc nie widzimy przeciwwskazań! – Jade roześmiała się, upuszczając feralną filiżankę.
- Sierota!

* tymczasem na górze *

- Cztery dziewczyny? – Paul uniósł brwi w zamyśleniu. – Któraś pomoże nam w drugim dnie tej przeprowadzki?
- Nie dość, że Zakopane to ma drugie dno?
Mężczyzna strzelił młynka oczami. Louis to kretyn.
- Miałem nadzieję, że Niall jakoś wyluzuje, zapomni. Trochę się zestresował przez tą całą dziewczynę. Zginęła przez niego i…
- Nie musisz mi o tym ciągle przypominać – podskoczył w miejscu, słysząc głos Horana. – Dziewczyny jadą z nami. Nie ma za co – prychnął, zamykając się na balkonie.
- Oj, Higgins, ale z ciebie kretyn – westchnął Louis.

* u dziewczyn *

- Jesy! Leigh-Anne! - krzyknęła Perrie, gdy tylko zamknęła za sobą drzwi ich mieszkania.
- Co znowu? - zapytała Pinnock, schodząc z góry wraz z przyjaciółką.
- Pakujcie się, wyjeżdżamy - klasnęła w dłonie.
- Co? Jak to? Gdzie? - zaczęła Nelson.
- Do Zakopanego na kilka dni.
- Co to, kurwa, jest Zakopane? Brzmi jak jakieś miasto, które jest serio zakopane? - odezwała się zdezorientowana mulatka.
- Jak Niall, no dosłownie! Też tak mówił - zaśmiała się blondynka. - Zakopane to takie miasto przy granicy Polski ze Słowacją. Widziałyśmy zdjęcia, tam jest ślicznie - uśmiechnęła się.
- Okej, to już wiemy, ale nadal zastanawia mnie, po co jedziemy i z kim.
- Oj Leigh, czy ty musisz zawsze zadawać tyle pytać? Po prostu się spakujcie, a potem wszystko zobaczycie. Mamy na to godzinę - powiedziała Thirlwall i udała się na górę.
Wszystkie zabrały potrzebne rzeczy na wyjazd. Biegały z jednego pokoju do drugiego, pożyczając od siebie ubrania. Oczywiście odpowiedzialna Jade musiała sprawdzić, czy koleżanki zabrały wszystko.
- Ty na serio powinnaś być z Liamem, powiedziałabym, że do siebie pasujecie - powiedziała Leigh, gdy stały już przy samochodzie, pakując walizki do bagażnika. Niebieskowłosa nie zareagowała, tylko lekko się zarumieniła. Jesy i Leigh wymieniły znaczące spojrzenia. Coś jest na rzeczy.
- Będziemy musiały z nimi porozmawiać - szepnęła Nelson, wsiadając do samochodu.
- Tak, wiem - westchnęła Pinnock, zajmując swoje miejsce.

Dojechały po dwóch godzinach. Szybko wysiadły z samochodu i skierowały się w miejsce wyznaczonego spotkania.
- Dłużej się nie dało - zachichotał Liam, podchodząc do Jade.
- Były straszne korki przez jakiś wyp...
- To z nimi jedziemy - przerwała jej Jesy. - Nie chciały nam powiedzieć, z kim i dlaczego.
- Będzie się działo - zaśmiała się Leigh. - Tylko spójrzcie na nich - skinęła w stronę Jade i Liama, a następnie Zayna i Perrie. - Coś mi się wydaje, że lepiej dać im spokój w tym Zakopanym, czy jak to tam się nazywa. Swoją drogą, co to za nazwa? Zakopane? To brzmi, jakby było zakopane gdzieś pod wodą lub pod ziemią.
- Też o tym mówiłem - odezwał się Niall.
- I ja! - wtrącił się Louis. - Mam nadzieję, że będzie fajnie.
- Oby, bo nie mam zamiaru wysłuchiwania twojego marudzenia - jęknął Harry.
- Czy ty coś sugerujesz?
- Nie nic, skarbie. Mam tylko na myśli, że czasami jesteś gorszy niż kobieta w ciąży - wzruszył ramionami, na co dziewczyny i Niall wybuchnęli śmiechem.
- Tak się bawimy? Okej! Będziesz coś ode mnie chciał! Wtedy pogadamy! - warknął i wsiadł do samochodu.
- Ale kotku...
- Nie kotkuj mi tu teraz! Nie rozmawiam z tobą. I nawet nie próbuj... - nie zważając na zakazy Tommo, Harry wszedł do środka i przyciągnął go do siebie, zamykając usta krótkim pocałunkiem.
- Oni są słodcy - jęknęła Leigh. - Nawet nie umieją się na siebie długo gniewać.
- Przede wszystkim tutaj są wolni, jak wrócimy do pracy, nie będzie tak koloro - szepnął Niall, wsiadając do drugiego samochodu. Jesy i Leigh udały się za nim. Woleli jechać razem, aby zostawić zakochańców samych. Zajęli dwa busy, w trzecim jechała ochrona.
- Ile będziemy jechać? - zapytał Niall, gdy wyjeżdżali z miasta.
- Coś około sześciu godzin, to zależy, czy z postojami - powiedział Jack, jeden z ochroniarzy.
- Jakie my mamy szczęście, że jedziemy we troje. Coś czuje, że w ich aucie będzie się działo.
- I tu, Jesy, przyznam ci rację. Wiem z doświadczenia - zaśmiał się Horan, otwierając paczkę żelek. Niestety, nie zjadł ich dużo, odkąd po chwili rozpoczęła się wojna. W busie "miłości" było jeszcze gorzej. Harry i Louis próbowali sprawdzić, jak lata telefon Zayna, natomiast Malik próbował się zemścić i wyrzucił jedzenie Styles'a za okno. Liam i Jade co chwilę starali się zapanować nad chołotą, a biedna Perrie siedziała przy oknie, uderzając głową o szybę. Żałowała, że nie pojechała z Niallem, Jesy i Leigh.
- Boże! Zabierz mnie stąd - szepnęła sama do siebie, ale usłyszał to Zayn.
- Co się stało?
- Zachowujecie się jak wariaci, aż mnie głowa rozbolała.
- Okej, już będę cichutko - uśmiechnął się. - Styles, ty gnido. Jak ja cię zaraz rzucę tą poduszką, to zobaczysz! - znowu wybuchnął i tak zaczęła się kolejna bijatyka, w której ucierpieli wszyscy.

- Nareszcie! - krzyknęła Perrie, wybiegając z samochodu.
- Co tam? - zapytała lekko zdezorientowana Jesy.
- Lepiej nie pytaj. Latały cukierki, żelki, poduszki, telefony i wiele innych rzeczy. Masakra.
- Oj, nie przesadzaj, Pezz. Gdy jesteśmy w trasie bywa o wiele gorzej - wtrącił się Louis.
- A gdzie Niall i Leigh? - zapytali równocześnie Liam i Jade.
- Chodźcie, ale bądźcie przez chwilę cicho, błagam - powiedziała Nelson i podeszła do busa. Otworzyła drzwi i ich oczom ukazała się śpiąca Leigh, przytulona do Nialla, który obejmował ją ramieniem.
- Stoczyli wojnę na żelki, a potem gadali o tym miejscu i w pewnym momencie po prostu zasnęli - szepnęła.
- To słodkie - uśmiechnęła się Thirlwall.
- Może nasz Horanek teraz zapomni o tej całej sprawie z Julią - zaczął Harry.
- I nie będzie już o tym więcej myślał - dokończył Zayn.
- Oby - wtrącił Liam.
- Niall, Leigh, jesteśmy.
- Co? - dziewczyna przetarła oczy.
- Już? - zaspany Irlandczyk przeciągnął się. Oboje wygrzebali z samochodu i ruszyli do domku, który był dla nich zarezerwowany.

- No więc... - zaczął Paul, wchodząc do mieszkania. - Mam dla was przydzielone pokoje. Są cztery pokoje dwuosobowe, i jeden jednoosobowy, więc kto...
- Ja biorę ten jednoosobowy - krzyknęła Jesy, zabierając swój klucz i walizki.
- Ja i Perrie bierzemy jeden - powiedział Zayn, zabierając ich rzeczy.
- Harry i ja następny - odezwał się Louis.
- No to Liam i ja kolejny - odparła nieśmiało Jade. Liam tylko uśmiechnął się, złapał ją za rękę i oboje poszli na górę.
- No to dla was zostaje dwuoso... - zaczął Paul, ale nie dokończył.
- Jesy! Zatrzymaj się i to w tej chwili! Dlaczego ty nie możesz mieć pokoju ze mną? - warknęła Pinnock.
- Skarbie, ja mieszkam z tobą codzinnie, więc chcę mieć chwilę spokoju - zaśmiała się, wchodząc na górę.
- Niestety, nie mamy innego wyboru. Będziemy musli...
- Oj, nie marudź. Nie będzie tak źle - uśmiechnął się Niall, zabierając swoje walizki. Lekko zdezorientowana Pinnock ruszyła zaraz za nim.

____________________________________________________________________
Hej :)
Tutaj Agnes. Niestety dzisiaj nie ma Cuckoo, ponieważ wyjechała, ale rozdział napisałyśmy wcześniej i teraz ja go dzisiaj dodaje.
Ten rozdział, jak widzicie jest troszkę spokojniejszy od reszty. Mam nadzieję, że Wam się podobał :)
Komentujcie proszę, bo to zachęca do dalszego pisania, a także pozwala naprawić to co robimy źle, więc wyrażajcie swoje opinie, bo to ważne.
Buziaki! <3

piątek, 16 sierpnia 2013

Rozdział 13

Poranek w domu Jussa nie należał do najmilszych. Jesy i Leigh siedziały cicho, kiedy podczas śniadania Justin próbował je przeprosić. Nie zaszczyciły go nawet spojrzeniem. Perrie i Jade nie odstępowały swoich przyjaciółek na krok. Bały się, że mogą coś zrobić chłopakowi.
- Możecie się w końcu odezwać? Ta cisza jest wkurwiająca. Próbuje was przeprosić od godziny - wybuchnął Bieber. - Czy to tak ciężko? - zapytał po chwili. Dziewczyny wzruszyły ramionami, zabrały talerze i zakneblowały się w salonie.
- To trudniejsze niż myślałem - jęknął załamany.
- I tu się z tobą zgodzę - westchnęła Thirlwall.
- Mam dla ciebie małą radę - wtrąciła Perrie. - Lepiej daj im dziś spokój, bo inaczej to się źle skończy, serio.
- Dziewczyny? - zaczęła Patrycja. - Wiecie, że my za pięć minut musimy wychodzić, a one zostaną z nim sam na sam?
- To weźmiemy je ze sobą.
- Wiesz, że nam nie wolno. Nie powinny z nami siedzieć w robocie.
- A mamy inne wyjście, Jade? One go zasiekają, jak tylko zamkniemy drzwi - prychnęła Edwards, wskazując salon.
- No okej, ale to nie skończy się dobrze. Zobaczycie.
- Oj, już nie dramatyzuj.
- Leigh! Jesy! Chodźcie na chwilę! - krzyknęła blondynka, a w kuchni pojawiły się obie dziewczyny.
- Czego znowu? - warknęła Pinnock.
- Zbierajcie się, jedziecie z nami - powiedziała Pati, zakładając bluzę i buty.
- Po chuja? - Nelson strzeliła młynka oczami.
- Dobrze wiemy, że jeśli zostaniecie z Justinem, nóż znajdzie inne zastosowanie, niż krojenie chleba - wtrąciła się niebieskooka.
- Przecież...
- Daj spokój Jesy, to i tak nic nie da - przerwała zrezygnowana Leigh.

Do hotelu dojechały po godzinie. Perrie, Jade i Patrycja od razu skierowały się do hotelu, natomiast Jesy i Leigh-Anne postanowiły przejść się kawałek niedalekim parkiem. Rozmawiały o całej sytuacji z Justiniem. Jakiś cudem doszły do wniosku, że obie mają dość tego całego zabijania. Naprawdę polubiły chłopaków z One Direction.
- Ale wiesz... - zmartwiła się Leigh. - Perrie i Jade traktują to nadal jako zadanie. Na razie nie mówiły, że jest inaczej, więc to powinno zostać między nami.
- Zgadzam się. Lepiej nic nie wspominać.
- Tak będzie dla nas lepiej. Jeśli dziewczyny się dowiedzą, mogą pójść z newsem do Justina i Patrycji, a to byłoby dla nas najgorsze rozwiązanie.
- Może i masz rację. Lepiej...
- Hej - ich rozmowę przerwał głos Nialla. Zatrzymały się i dostrzegły chłopaka z blond czupryną. Szedł powoli, oczy miał czerwone, podkrążone od płaczu i braku snu.
- Hej, Niall. Jak się czujesz? - zapytała wyraźnie strapiona Pinnock.
- Jest okej, tak mi się wydaje - powiedział cicho.
- Mam nadzieję, że złapią szybko tę osobę, która to zrobiła - wtrąciła się Jesy. - Nie chcemy, żeby wam też stała się krzywda.
- Oby. Już dość siedzenia tutaj i tych wszystkich nakazów i zakazów. To cholernie wkurzające - westchnął. - A czemu wczoraj tak szybko zniknęłyście? - rzucił nagle. - Liam mówił, że ty... - skinął na Leigh. - Jakoś wybiegłaś czy coś. Wszystko w porządku?
- Bo ja...um...wiesz...musiałam... - zaczęła, jąkając się.
- My...uhm... musimy już iść, bo... bo obiecałyśmy dziewczynom, że zaraz wrócimy. A sam znasz Jade, wiesz, jak ona martwi się na zapas - zaśmiała się nerwowo Nelson.
- Tak, wiem. Zupełnie jak Liam - zaśmiał się Horan. - Zawsze martwi się na zapas. Najwidoczniej do siebie pasują.
-  Zapewne tak.
- To my uciekamy - pomachały mu i oddaliły się.
- Dziwne - szepnął sam do siebie, ruszając w kierunku hotelu.

* w apartamencie chłopców *  

- Nudzę się – westchnął Harry. Bawił się jedzeniem, układając z owoców dziwne ludziki. Przynajmniej jako jedyny zajął się czymś kreatywnym, podczas gdy reszta leżała na kanapach, prezentując się ni mniej, ni więcej: „Let me die alone”.
- Na miłość boską, Liam! – Malik przekręcił się na drugi bok, zwalając na ziemię zdegustowanego Stylesa. – Przestań łazić.
- Nialla nie ma 19 minut i 58 sekund.
- Liam, zluzuj gacie. Młody potrzebuje chwili dla siebie – Tommo zmarszczył brwi w grymasie, kiedy nie przeszedł do następnego poziomu Angry Birds.
- A co jeśli znowu gdzieś…
- Jestem – zmęczony głos Nialla przerwał chwilę krępującej ciszy. – Coś się stało?
- Nie było cię 20 minut i trzynaście sekund, więc Liam chciał dzwonić po Supermana. Ała! – poduszka z hukiem uderzyła w łeb Zayna.
- Jesteście do dupy – Horan pokręcił głową, jednak na jego ustach majaczył cień uśmiechu.
- Lepiej wyglądasz – rzucił Payne, ignorując chichoty kolegów.
- Mówiłem, że świeże powietrze dobrze mi zrobi. Spotkałem nawet dziewczyny.
- Kogo?
- Leigh i Jesy spacerowały parkiem. Jakieś niemrawe były – wzruszył ramionami, rozkładając się w fotelu i biorąc pilota.
- Co masz na myśli? – Louis wyłączył iPada.
- Spławiły mnie, kiedy spytałem, o co chodziło wczoraj. Ogólnie jakoś tak – zamyślił się. – Jakieś tajemnicze są. Sam nie wiem.
- Może pogadaj z Pezz?
- Louis, nie, już coś mówiłem na ten temat – Malik zerwał się z miejsca, jednak w drzwiach zatrzymał go komunikat spikera wiadomości BBC.
- Najnowsza informacja z komisariatu policji w Warszawie. Mamy portret pamięciowy chłopaka, który prawdopodobnie odpowiada za wszystkie masowe ataki na gwiazdy. Ostatni, groźny w skutkach wypadek na koncercie 1D, który przyniósł ze sobą inne ofiary, to tylko fundament tego, co człowiek ma na sumieniu. A oto rysopis przedstawiony przez panią Julię Sasis, przed nagłą śmiercią zdążyła złożyć zeznania.
- O… kurwa… mać… 
- Co jest? – spojrzeli na mulata z dezorientacją.
- Matt! To Matt! A może… Kurwa!
- Czy Matt nie jest przyrodnim bratem Jesy z problemami psychicznymi? Zayn? Boże, Zayn, w porządku? – Harry podszedł do Malika, który wyglądał jakby przejechał się największą kolejką w wesołym miasteczku.
- To jest, kurwa, obłęd! Obłęd! – i wyszedł, trzaskając drzwiami.
- O cokolwiek chodzi, ja muszę pogadać z Jesy i Leigh – Niall zerwał się miejsca.

___________________________________________________________
Cześć! :)
Boże, nie wiem, co napisać, to takie straszne, bo ja zawsze mam wiele do powiedzenia. Okej, kocham was! Żeby jakoś wyłudzić komentarze (podła ja!).
Buziaki!

Hej! :)
Wow! Cuckoo nie wie co napisać? To nowość!
Korzystajcie póki możecie haha ;p
No to mam nadzieję, że rozdział był w porządku i że Wam się podoba :D
Jeśli czytacie t opowiadanie to proszę zostawcie komentarz, bo to dla nas ważne, żeby znać waszą opinię :)
To tyle ode mnie.
Pa <3

piątek, 9 sierpnia 2013

Rozdział 12

- Co jest? - zapytała przejęta Leigh.
- Julia...
- Co z nią? - wtrącił Liam.
- O...ona...n...nie...
- Ona nie przyjdzie? Kurde, szkoda – westchnął Tommo.
- Nie żyje… - szepnął Niall, opierając się plecami o drzwi. Głową mocno uderzył w ścianę i zacisnął powieki.
- Kurde, szko… Czekaj! – Zayn zmarszczył brwi. – Wow! Powtórz! Ja chyba źle…
- Nie żyje – wzruszył ramionami. Bawił się palcami, jakby nic się nie stało.
Jesy popatrzyła na niego z przerażeniem.
- Niall? – podeszła bliżej chłopaka i ukucnęła, patrząc mu w oczy. – Niall? Kto dzwonił?
- Byłem ostatnią osobą, do której SMS’owała. Policja oddzwoniła. Znaleźli ją w parku – prychnął.
- Niall? Dobrze się czujesz?
- Zachowuje się jak moja babcia po śmierci dziadka – rzuciła Jade. – Jakby nie przyjmował tego do wiadomości.
- Niall? – Liam potrząsnął jego ramieniem. – Może pójdziesz się położyć, a ja sprawdzę, czy…
- Nigdzie nie pójdę! – wrzasnął.
- Hej, spokojnie! – Payne skinął na Zayna, który wstał z fotela, by pomóc Liamowi.
- Chodź, Niall. Musisz odpocząć – Zayn podźwignął go, mimo że stawiał opór.
- Ja… po prostu… - nie dokończył. Rozpłakał się jak dziecko, wprawiając wszystkich w zakłopotanie. Nie wiedzieli, co robić, bo w takiej chwili nie można powiedzieć: „Będzie dobrze, spokojnie”. Malik posłużył za żywą chusteczkę, wyprowadzając go z pokoju i szepcząc słowa pocieszenia.
- Zadzwonię, dowiem się, o co w ogóle chodzi – westchnął Harry, biorąc telefon.
- Zabiję go, kurwa – bąknęła pod nosem Leigh. – Zabiję go, kurwa jego mać.
Wstała i wyszła. Po raz kolejny zapanowała krępująca cisza.
- My chyba powinnyśmy… - Perrie niepewnie podniosła się z miejsca. – Pójść za nią – uśmiechnęła się przepraszająco.
- Taaak – westchnęła Jesy, kierując spojrzenie z Edwards na Thrilwall i z powrotem. – Będziemy lecieć.
- Przydałybyście się tutaj – rzucił Louis, szukając w Internecie wiadomości na temat jakiegokolwiek morderstwa w okolicach Warszawy.
- Ale Leigh… Nie możemy jej tak zostawić – skrzywiła się Nelson.
- Mhm – Jade prawie że wypchnęła dziewczyny z apartamentu. – Dajcie znać jak młody – pomachała im, szybko opuszczając pokój.
- To…było…
- Podejrzane? – Liam podrapał się po brodzie, wymieniając z Lou skonsternowane spojrzenia.
- Chłopaki? – Zayn wrócił do salonu, zdejmując przemoczoną koszulkę. – Gdzie wszyscy? – rozejrzał się dookoła.
- Dziwna historia – Tomlinson machnął ręką. – Jak się trzyma?
Malik podniósł brew i wskazał palcem na podkoszulek kapiący od łez. – A jak myślisz? – westchnął, szukając w szafie czegoś suchego.

Niall leżał na podłodze w łazience. Woda leciała z kranu, pozorując korzystanie z toalety. Przywarł policzkiem do chłodnej glazury, od czasu do czasu wycierając miejsca, po których płynęły obfite słone krople.
- Niall? – Harry cicho zapukał, próbując pociągać za klamkę. – Niall? W porządku?
Brak odpowiedzi.
- Niall… Otwórz, proszę – do uszu chłopaka dotarł dziwny dźwięk. Pewnie Styles uderzył czołem w drzwi. – Niall, daj chociaż znać, że żyjesz!
- Odejdź! – krzyknął blondyn, rzucając rolką papieru. Jakby to w ogóle coś dało.
- Ale…
- Chcę być sam, możecie mi dać święty spokój?! – wrzasnął, podnosząc się z miejsca. Z impetem otworzył drzwi. Harry, nie spodziewając się, w ostatniej chwili złapał równowagę.
Horan wyszedł, zostawiając chłopaków z grymasami na twarzy.
- Pójdę za nim. Nie będę ryzykował, co mu strzeli do głowy – westchnął Liam, ruszając śladami Irlandczyka.
Louis oparł brodę na ramieniu Hazzy, patrząc na kanapy, gdzie jeszcze przed chwilą mieli niezły ubaw.
- Nie umieraj, dobrze? – spojrzał w zielone oczy Stylesa.
- To dobijające – westchnął Zayn, podchodząc od drugiej strony Harry’ego. – Zaangażujcie mnie na chwilę w te czułości. Smutno się zrobiło.
Loczek objął obojga, ciągnąc ich przed telewizję.
- Nic tu po nas, poszukajmy chociaż jakichś istotnych szczegółów o wypadku. Muszą powiedzieć w TV – westchnął, biorąc do ręki pilota.

* w tym samym czasie u dziewczyn* 
- Leigh! - krzyknęła Jade, wybiegając z dziewyczynami z hotelu. - Leigh-Anne, czekaj! - Leigh, do chuja pana, zatrzymaj się w końcu! - wrzasnęła Jesy. - Zapierdole sukinsyna! - odkrzyknęła, wsiadając do samochodu. - Pinnock, do kurwy nędzy, nawet się nie waż - zagroziła Perrie, ale to nic nie dało, bo po chwili usłyszały tylko pisk opon i mogły podziwiać ich oddalający się samochód. - Kurwa! - warknęła Nelson. - Przecież ona go zabije. Dobrze wiecie, że jak się wkurzy, to nie ma przebacz - jęknęła Thirwall. - Teraz tylko musimy znaleźć jakiś transport do domu - westchnęła Edwards. - Dziewczyny? - Jesy wpatrywania się w pusty parking. - Przecież przyjechałyśmy później, a wy macie drugi samochód, więc gdzie on jest? - spojrzała na swoje przyjaciółki, po czym wszystkie wybuchnęły śmiechem. - Tak to jest, jak się ma za dużo na głowie! - Oj, nie marudź, Pezz. Trzeba powstrzymać Leigh przed zabiciem Justina - krzyknęła niebieskowłosa. We trzy skierowały się do drugiego auta. Starały dojechać się jak najszybciej, ale korki w mieście niczego nie ułatwiały. Tak to jest, gdy przebywa się w zatłoczonej stolicy. Dotarły dopiero po półtorej godziny. Ruszyły biegiem w stronę drzwi. - Zapierdole Cię! - usłyszały krzyk Leigh. - O co ci chodzi? - Ja ci, kurwa, dam, o co mi, kurwa, chodzi! - Ale serio nie wiem, czego ty ode mnie chcesz! - Zabiłeś ją! Teraz to samo zrobię z tobą! - darła się Pinnock. - Albo nie! Najpierw powieszę cię za jaja na latarni, potem zastosuję szantaż, a na końcu zapierdolę jak psa. - Co ty chcesz z tym zrobić? - do ich uszu dobiegł przerażony głos Justina. - Leigh, nie wygłupiaj się i odłóż ten nóż! - Ani mi się śni! - warknęła. - Ciebie totalnie... - darł się, zbiegając po schodach. - Dzięki ci Boże! Nareszcie jesteście. Ona oszalała! - powiedział, chowając się za zdezorientowanymi dziewczynami. - Ja Ci dam oszalała! Chodź tu! - warknęła, podchodząc bliżej. - Leigh uspo... - Jadey, błagam, nie zaczynaj. Jestem wkurwiona na niego, nie chce też na ciebie. - A mówiliście, że to mnie trzeba zamknąć w pokoju bez klamek. Ona by się tam lepiej nadawała. - Zamknij mordę! - SPOKÓJ! - wrzasnęła Jesy. - Ty się ogarnij - skinęła na przyjaciółkę. - A ty przestań się za nami chować, jakbyś był ciotą! Co z ciebie za facet? - zakpiła. - Jestem bezbronny, idiotko, a ona ma nóż. Czy ty masz mózg? Jakie mam szanse? - prychnął. - Idiotko? Czy mam mózg?! Leigh! Dawaj mi ten nóż! Zapierdole go tu i teraz! - wrzasnęła Nelson. Wyrwała Leigh broń i odwróciła się w stronę lekko wystraszonego chłopaka. - Co tu się dzieje? - w drzwiach stanęła Patrycja. - Ona - zaczął Justin, wskazując na Jesy. - I ona! - następnie na Leigh-Anne. - Chcą mnie zabić, a ja nawet nie wiem za co! - Znowu kłótnie?! Serio?! Nie można zostawić was nawet na pięć minut?! - Nas tak, ale tego kretyna nie - warknęła Pinnock. - Zabił Julię. - I co z tego? To był rozkaz szefa, nie miał wyboru. - wzruszyła ramionami. - Poza tym, chyba zapomniałyście, co my tu robimy. Zabijanie ludzie jest na porządku dziennym, więc w czym problem? - W ogóle czemu ci tak przeszkadza ta laska? - zapytał Bieber. - W tym, że nie dość, że jesteś ścigany, to jeszcze dokładasz nam kłopotów! Nie pomyślałeś, że oni mogą, porzez ciebie, dotrzeć do nas? - Faktycznie. - Dobra, mam tego dość. Idę spać, ale przysięgam, że jeszcze się z tobą policzę, jak będziemy sami - zagroziła czarnowłosa, udając się do swojego pokoju. - Ja też - dodała Jesy, ruszając za przyjaciółką. - My chyba prześpimy się dziś z nimi. - Nie wiadomo, co mogą zrobić w nocy, a to, że mają pokój razem, pogarsza twoją sytuację, Justin - wtrąciła się Jade, po czym obie udały się do pokoju Jesy i Leigh. - Nie podoba mi się to wszystko - Pati pokręciła głową. - One stoją za sobą murem, więc następnym razem moja pomoc może nic nie zdziałać. Uważaj na siebie, Bieber, bo to może się źle skończyć. Wiesz, że jak popełnisz jeszcze jeden błąd, zajebią cię bez mrugnięcia okiem? - Tak, wiem, wiem... - westchnął zrezygnowany.

__________________________________________
Hej! :)
No to ten, dostałam po łbie za śmierć Julii. Klaudia jest psychiczna. Nie pozdrawiam.
Agnes nie miała dzieciństwa, bo nie oglądała na Zig Zapie "Dziewczyny i chłopaki". Pomódlmy się za nią. Amen.
Miłego czytania! ^^
Adijos!

Cześć!

W tamtym tygodniu Cuckoo śpiewała mi piosenki z bajek, a w tym....KOLĘDY!
Powinniśmy ją zamknąć w pokoju bez klamek, serio xd
A co do bloga, to mam nadzieję, że rozdział się podoba :)
Komentujcie <3
Agnes xx

piątek, 2 sierpnia 2013

Rozdział 11

Następnego dnia o siódmej rano trzy dziewczyny wyszły z domu i udały się do pracy. Jade i Perrie ruszyły na zaplecze hotelowej restauracji, natomiast Patrycja skierowała się do wind. Wjechała na trzecie piętro do pokoju służbowego. Gdy przebrała się, zaczęła dyżur. Na dole dziewczyny także rozpoczęły żmudny dzień. Miały nawał zamówień, odkąd w hotelu zatrzymał się jakiś ważniak wraz ze swoimi podwładnymi.
Osiem godzin później zostały zmienione przez inne koleżanki, które dostały dziś nocną zmianę. Opuszczając restaurację, usłyszały znajomy głos..
- Perrie! Jade! - odwróciły się i zobaczyły Liama. - Dobrze, że jeszcze was złapałem.
- O co chodzi? - zapytała Edwards.
- Zastanawialiśmy się z chłopakami, czy nie przyłączyłybyście się do nas - uśmiechnął się nieśmiało.
- Jasne - Jade wyraźnie wyraziła zainteresowanie. - Z miłą chęcią, a ty, Pezz? - spojrzała na przyjaciółkę.
- W sumie to... Czemu nie - wzruszyła ramionami, po czym udała się z Thirlwall za Liamem. Wjechali na odpowiednie piętro i we troje weszli do apartamentu One Direction. Skierowali się do salonu, a tam ujrzeli Louis'a i Harry'ego.
- Zobacz sam, jak gumisie skaczą tam i siam, bo gumisie cały świat już zna, gumiś to fajny miś! - darł się Styles na zmianę z Tomlinsonem.
- Polski to trudny język i nie mam pojęcia co śpiewam, ale mi się podoba - zaśmiał się Loczek.
Jade, Liam i Perrie stali w progu, patrząc na chłopaków, jakby właśnie uciekli z psychiatryka.
- Co oni odwalają? - rzuciła po chwili niebieskowłosa.
- Mnie nie pytaj. Tańczą i śpiewają jakieś niezrozumiałe piosenki już od półgodziny - westchnął Zayn, przytulając Perrie.
- Czasami mnie przerażają - wzdrygnęła się.
- Hej wszystkim! - w całym apartamencie rozległ się krzyk, gdy w salonie pojawiła się Leigh-Anne wraz z Jesy.
- O, jesteście już - uśmiechnął się Louis.
- Obyło się bez korków, więc przyjechałyśmy szybciej.
- To dobrze, siadajcie sobie gdzieś - odezwał się Niall.
Jesy zabrała pilota i wyłączyła telewizor.
- Ej no! My tutaj mamy koncert! - oburzył się Tommo.
- Już nie macie. Dosyć tego darcia się - zachichotała Nelson, zajmując miejsce koło Leigh-Anne. Louis nie miał wyjścia i musiał usadowić się na kolanach Harry'ego.
- A właśnie! - przypomniał sobie Malik -Wisisz mi kasę - zwrócił się do Perrie.
- Jesteście razem? - zapytała blondynka dla pewności, a gdy obaj potwierdzili nieśmiałymi kiwnięciami, niebieskooka niechętnie wyjęła pieniądze i podała je Zaynowi.
- Jak coś to ja shippuje! Jesteście uroczy - Pinnock klasnęła w dłonie, na co Louis zarumienił się.
- Aww, jak się słodko - uśmiechnęła się Jade. Chłopak natychmiast schował twarz w zagłębieniu szyi młodszego, kryjąc się przed wzrokiem przyjaciół. Harry nie zwracając uwagi, przytulił go mocniej.
- Moje shipperskie serduszko tego nie wytrzyma - odezwała się Perrie z udawanym przejęciem, na co wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Możecie już skończyć? Zaraz będę wyglądał jak burak - odparł Tommo.
- Skarbie, i tak już wyglądasz jak ziemniak - Harry cmoknął go w policzek.
- O nie! Tak to my nie będziemy rozmawiać. Mam na Ciebie focha i nie wiem kiedy mi przejdzie - oburzył się, próbując wstać z kolan swojego chłopaka. - Puść mnie! - warknął.
- Ani mi się śni - powiedział, mocniej zaciskając swoje ręce na biodrach Louis'a, który po chwili zrezygnował z walki, wiedząc, że i tak nie ma szans.
- Czy oni nie... - wypowiedź Jesy przerwał telefon. Niall wstał i podszedł odebrać go. Po chwili wrócił, prezentując się gorzej niż kiedykolwiek
- Co jest? - zapytała przejęta Leigh.
- Julia...
- Co z nią? - wtrącił Liam.
- O...ona...n...nie...

 * parę minut wcześniej *

Justin szwendał się ulicami parku. Ostatnimi czasy zaczęła doskwierać mu nerwica natręctw. Brak postępów w zlikwidowaniu One Direction totalnie niszczył jego dobry humor. Był jak klaun z „Piły” – rozlew krwi sprawiał mu przyjemność. Czasami żartował, że urodził się, by likwidować.
Mijając kolejną parę oślizłych zakochańców, skierował swe kroki w boczną alejkę jakiejś małej ulicy. Doszedłszy do końca, natrafił na komisariat i parę sklepów. Ruszył w kierunku jednego z nich, nabrał ochoty na nieco alkoholu. Przechodząc koło policji, posłyszał paplaninę dziewczyny, która właśnie ruszyła w przeciwną stronę, głośno rozmawiając przez telefon.
- Tak, mamo, powiedziałam wszystko, co wiem. Protokół zostanie sporządzony jutro. Widziałam już portret pamięciowy, jest idealny. Tak wyobrażam sobie tego faceta.
Zaciekawiony zatrzymał się. Wahał się może sekundę, lecz w końcu obrócił się, ruszając za dziwnie znajomą twarzą.
- Nie wiem. Mam nadzieję, że na coś im się to przyda. Mogliby dorwać tego durnia, zanim znów zaatakuje – kontynuowała. – Nie, mamo, nie mówiłam nic Niallowi. Tak, to dobry dzieciak, ale wkurzyłby się, że przyszłam tu sama. Ma jakieś paranoje. Też uważam, że to urocze, ale bez przesady.
I wtedy go olśniło.
- Kurwa – przeklął pod nosem.
- Muszę kończyć, mamo, umówiłam się z panem uroczym. Będę uważać. Ja ciebie też. Na razie – rozłączyła się, chowając komórkę do torby.
- Kurwa psia mać! – syknął Justin, kopiąc niedaleki pień. Pokruszone drewno odbiło się od podłoża, z pluskiem wpadając do pobliskiego stawu.
Pamiętał, co obiecał dziewczynom, ale w tej chwili nie miało to dla niego żadnego głębszego sensu. Złość zawładnęła nim do reszty.
Pobiegł za oddalającą się ciemnowłosą.
- Hej! – krzyknął, gdy znaleźli się w przestronnej i wyludnionej części parku.
Kobieta odwróciła się, lustrując go od stóp do głów. Przerażanie natychmiastowo wykrzywiło jej twarz.
- To ty…
- Ani się waż! – rzucił, wyjmując pistolet. Próbowała zwiać, jednak widząc, co się święci, znieruchomiała.
- Co konkretnie im powiedziałaś?
- O… o… czym… m-mówisz?
- O tym, co zeznałaś glinom, parszywa gnido?! – podszedł bliżej, okrążając ją dokoła.
- Nic…
- Ktoś tutaj ładnie kłamie – prychnął, w jednej chwili przyciskając ją do zimnego chodnika.
- Przestań, to boli!
- Nie drzyj się! – policzek Julii spotkał się z asfaltem.
- Nawijaj.
- Zrobisz mi krzywdę?
- Zastanawiam się nad tym. Dość poważnie, więc radzę…
- Hej! – nieznajomy mężczyzna biegł w jego stronę. – Co tu się…
Nie zdążył dokończyć ostatniego zdania w swoim życiu.
- Boże, co ty robisz! – poruszona Julia usiadła, przyglądając się mężczyźnie wykrwawiającemu się na ziemi. – Co on ci…
- Chcesz dołączyć?! – zamilkła przerażona. – Mów wszystko, co wiesz.
- Powiedziałam im to, co pamiętam. Błagam, puść mnie…
- Czyli co, do jasnej cholery!
- Mają twój rysopis.
Podrapał się po brodzie, robiąc kółko w okół własnej osi.
- Jak bardzo rzetelny?
Siedziała cicho, szlochając i patrząc się w podłoże.
- Skarbie… - złapał jej podbródek i uniósł na wysokość swoich ust. – Jak… bardzo… rzetelny? – zapytał słodko, uważnie podkreślając każde słowo.
- Bardzo rzetelny – pisnęła, chowając twarz w dłoniach.
- Ciekawe… - spokojny ton niepokoił ją bardziej niż wcześniejsze krzyki.
- Co ze mną zrobisz? – skonsternowana podniosła wzrok na stojącego do niej tyłem chłopaka. Może ucieknie?
- Hmmm – westchnął. – Co ci się bardziej podoba – tatuaże na karku czy nadgarstkach?
- C-co?
- Które?! – krzyknął, odwracając się.
- Na… karku chyba lepsze – bąknęła.
- Ooo, lepiej dla ciebie – wzruszył ramionami. – Nadgarstki długo się wykrwawiają.
- Czekaj! C…
Dwa strzały oddane w jej stronę nie chybiły. Oba idealnie uplasowały się w tętnicach. Nie mając nawet momentu na chwilę myślenia, opadła na ziemię niczym szmaciana lalka.
- Mogłem cię torturować, szmato. Doceń to, fruwając z aniołkami – prychnął, oddalając się.
Skoro go wydała, masa policjantów musi oddawać wiadomość do mediów. Powinien się ulotnić. Pieprzyć zwłoki. I tak jest w czarnej dupie.

Biegiem opuszczając park, zostawił za sobą dwa trupy, które nie zrobiły na nim wielkiego wrażenia. W końcu jeden w tę czy drugą stronę różnicy nie robi… 

___________________________________________________________________
No cześć! :)
Jestem mordercą. Ojojojojojoj.
Agnes awwuje na skajpaju. Za dużo fanfiction. 
GUMIŚ TO FAJNY MIŚ!
Boże, ten blog powinien wylądować w psychiatryku.
Buziaki! :)
EJ, KOMENTUJCIE!


Hej! :)
Zgadzam się, nasz blog powinien tam wylądować xd
Mam dla Was jedną radę: Nigdy nie dajcie się namówić na Skype z Cuckoo, bo potem będziecie przez godzinę słuchać jak śpiewa piosenki z baje haha ;p
Tak po za tym to dziękuje za tyle wejść i obserwatorów <3
Komentujcie rozdziały, bo to zachęca do dalszego pisania :)
Agnes <3