piątek, 9 sierpnia 2013

Rozdział 12

- Co jest? - zapytała przejęta Leigh.
- Julia...
- Co z nią? - wtrącił Liam.
- O...ona...n...nie...
- Ona nie przyjdzie? Kurde, szkoda – westchnął Tommo.
- Nie żyje… - szepnął Niall, opierając się plecami o drzwi. Głową mocno uderzył w ścianę i zacisnął powieki.
- Kurde, szko… Czekaj! – Zayn zmarszczył brwi. – Wow! Powtórz! Ja chyba źle…
- Nie żyje – wzruszył ramionami. Bawił się palcami, jakby nic się nie stało.
Jesy popatrzyła na niego z przerażeniem.
- Niall? – podeszła bliżej chłopaka i ukucnęła, patrząc mu w oczy. – Niall? Kto dzwonił?
- Byłem ostatnią osobą, do której SMS’owała. Policja oddzwoniła. Znaleźli ją w parku – prychnął.
- Niall? Dobrze się czujesz?
- Zachowuje się jak moja babcia po śmierci dziadka – rzuciła Jade. – Jakby nie przyjmował tego do wiadomości.
- Niall? – Liam potrząsnął jego ramieniem. – Może pójdziesz się położyć, a ja sprawdzę, czy…
- Nigdzie nie pójdę! – wrzasnął.
- Hej, spokojnie! – Payne skinął na Zayna, który wstał z fotela, by pomóc Liamowi.
- Chodź, Niall. Musisz odpocząć – Zayn podźwignął go, mimo że stawiał opór.
- Ja… po prostu… - nie dokończył. Rozpłakał się jak dziecko, wprawiając wszystkich w zakłopotanie. Nie wiedzieli, co robić, bo w takiej chwili nie można powiedzieć: „Będzie dobrze, spokojnie”. Malik posłużył za żywą chusteczkę, wyprowadzając go z pokoju i szepcząc słowa pocieszenia.
- Zadzwonię, dowiem się, o co w ogóle chodzi – westchnął Harry, biorąc telefon.
- Zabiję go, kurwa – bąknęła pod nosem Leigh. – Zabiję go, kurwa jego mać.
Wstała i wyszła. Po raz kolejny zapanowała krępująca cisza.
- My chyba powinnyśmy… - Perrie niepewnie podniosła się z miejsca. – Pójść za nią – uśmiechnęła się przepraszająco.
- Taaak – westchnęła Jesy, kierując spojrzenie z Edwards na Thrilwall i z powrotem. – Będziemy lecieć.
- Przydałybyście się tutaj – rzucił Louis, szukając w Internecie wiadomości na temat jakiegokolwiek morderstwa w okolicach Warszawy.
- Ale Leigh… Nie możemy jej tak zostawić – skrzywiła się Nelson.
- Mhm – Jade prawie że wypchnęła dziewczyny z apartamentu. – Dajcie znać jak młody – pomachała im, szybko opuszczając pokój.
- To…było…
- Podejrzane? – Liam podrapał się po brodzie, wymieniając z Lou skonsternowane spojrzenia.
- Chłopaki? – Zayn wrócił do salonu, zdejmując przemoczoną koszulkę. – Gdzie wszyscy? – rozejrzał się dookoła.
- Dziwna historia – Tomlinson machnął ręką. – Jak się trzyma?
Malik podniósł brew i wskazał palcem na podkoszulek kapiący od łez. – A jak myślisz? – westchnął, szukając w szafie czegoś suchego.

Niall leżał na podłodze w łazience. Woda leciała z kranu, pozorując korzystanie z toalety. Przywarł policzkiem do chłodnej glazury, od czasu do czasu wycierając miejsca, po których płynęły obfite słone krople.
- Niall? – Harry cicho zapukał, próbując pociągać za klamkę. – Niall? W porządku?
Brak odpowiedzi.
- Niall… Otwórz, proszę – do uszu chłopaka dotarł dziwny dźwięk. Pewnie Styles uderzył czołem w drzwi. – Niall, daj chociaż znać, że żyjesz!
- Odejdź! – krzyknął blondyn, rzucając rolką papieru. Jakby to w ogóle coś dało.
- Ale…
- Chcę być sam, możecie mi dać święty spokój?! – wrzasnął, podnosząc się z miejsca. Z impetem otworzył drzwi. Harry, nie spodziewając się, w ostatniej chwili złapał równowagę.
Horan wyszedł, zostawiając chłopaków z grymasami na twarzy.
- Pójdę za nim. Nie będę ryzykował, co mu strzeli do głowy – westchnął Liam, ruszając śladami Irlandczyka.
Louis oparł brodę na ramieniu Hazzy, patrząc na kanapy, gdzie jeszcze przed chwilą mieli niezły ubaw.
- Nie umieraj, dobrze? – spojrzał w zielone oczy Stylesa.
- To dobijające – westchnął Zayn, podchodząc od drugiej strony Harry’ego. – Zaangażujcie mnie na chwilę w te czułości. Smutno się zrobiło.
Loczek objął obojga, ciągnąc ich przed telewizję.
- Nic tu po nas, poszukajmy chociaż jakichś istotnych szczegółów o wypadku. Muszą powiedzieć w TV – westchnął, biorąc do ręki pilota.

* w tym samym czasie u dziewczyn* 
- Leigh! - krzyknęła Jade, wybiegając z dziewyczynami z hotelu. - Leigh-Anne, czekaj! - Leigh, do chuja pana, zatrzymaj się w końcu! - wrzasnęła Jesy. - Zapierdole sukinsyna! - odkrzyknęła, wsiadając do samochodu. - Pinnock, do kurwy nędzy, nawet się nie waż - zagroziła Perrie, ale to nic nie dało, bo po chwili usłyszały tylko pisk opon i mogły podziwiać ich oddalający się samochód. - Kurwa! - warknęła Nelson. - Przecież ona go zabije. Dobrze wiecie, że jak się wkurzy, to nie ma przebacz - jęknęła Thirwall. - Teraz tylko musimy znaleźć jakiś transport do domu - westchnęła Edwards. - Dziewczyny? - Jesy wpatrywania się w pusty parking. - Przecież przyjechałyśmy później, a wy macie drugi samochód, więc gdzie on jest? - spojrzała na swoje przyjaciółki, po czym wszystkie wybuchnęły śmiechem. - Tak to jest, jak się ma za dużo na głowie! - Oj, nie marudź, Pezz. Trzeba powstrzymać Leigh przed zabiciem Justina - krzyknęła niebieskowłosa. We trzy skierowały się do drugiego auta. Starały dojechać się jak najszybciej, ale korki w mieście niczego nie ułatwiały. Tak to jest, gdy przebywa się w zatłoczonej stolicy. Dotarły dopiero po półtorej godziny. Ruszyły biegiem w stronę drzwi. - Zapierdole Cię! - usłyszały krzyk Leigh. - O co ci chodzi? - Ja ci, kurwa, dam, o co mi, kurwa, chodzi! - Ale serio nie wiem, czego ty ode mnie chcesz! - Zabiłeś ją! Teraz to samo zrobię z tobą! - darła się Pinnock. - Albo nie! Najpierw powieszę cię za jaja na latarni, potem zastosuję szantaż, a na końcu zapierdolę jak psa. - Co ty chcesz z tym zrobić? - do ich uszu dobiegł przerażony głos Justina. - Leigh, nie wygłupiaj się i odłóż ten nóż! - Ani mi się śni! - warknęła. - Ciebie totalnie... - darł się, zbiegając po schodach. - Dzięki ci Boże! Nareszcie jesteście. Ona oszalała! - powiedział, chowając się za zdezorientowanymi dziewczynami. - Ja Ci dam oszalała! Chodź tu! - warknęła, podchodząc bliżej. - Leigh uspo... - Jadey, błagam, nie zaczynaj. Jestem wkurwiona na niego, nie chce też na ciebie. - A mówiliście, że to mnie trzeba zamknąć w pokoju bez klamek. Ona by się tam lepiej nadawała. - Zamknij mordę! - SPOKÓJ! - wrzasnęła Jesy. - Ty się ogarnij - skinęła na przyjaciółkę. - A ty przestań się za nami chować, jakbyś był ciotą! Co z ciebie za facet? - zakpiła. - Jestem bezbronny, idiotko, a ona ma nóż. Czy ty masz mózg? Jakie mam szanse? - prychnął. - Idiotko? Czy mam mózg?! Leigh! Dawaj mi ten nóż! Zapierdole go tu i teraz! - wrzasnęła Nelson. Wyrwała Leigh broń i odwróciła się w stronę lekko wystraszonego chłopaka. - Co tu się dzieje? - w drzwiach stanęła Patrycja. - Ona - zaczął Justin, wskazując na Jesy. - I ona! - następnie na Leigh-Anne. - Chcą mnie zabić, a ja nawet nie wiem za co! - Znowu kłótnie?! Serio?! Nie można zostawić was nawet na pięć minut?! - Nas tak, ale tego kretyna nie - warknęła Pinnock. - Zabił Julię. - I co z tego? To był rozkaz szefa, nie miał wyboru. - wzruszyła ramionami. - Poza tym, chyba zapomniałyście, co my tu robimy. Zabijanie ludzie jest na porządku dziennym, więc w czym problem? - W ogóle czemu ci tak przeszkadza ta laska? - zapytał Bieber. - W tym, że nie dość, że jesteś ścigany, to jeszcze dokładasz nam kłopotów! Nie pomyślałeś, że oni mogą, porzez ciebie, dotrzeć do nas? - Faktycznie. - Dobra, mam tego dość. Idę spać, ale przysięgam, że jeszcze się z tobą policzę, jak będziemy sami - zagroziła czarnowłosa, udając się do swojego pokoju. - Ja też - dodała Jesy, ruszając za przyjaciółką. - My chyba prześpimy się dziś z nimi. - Nie wiadomo, co mogą zrobić w nocy, a to, że mają pokój razem, pogarsza twoją sytuację, Justin - wtrąciła się Jade, po czym obie udały się do pokoju Jesy i Leigh. - Nie podoba mi się to wszystko - Pati pokręciła głową. - One stoją za sobą murem, więc następnym razem moja pomoc może nic nie zdziałać. Uważaj na siebie, Bieber, bo to może się źle skończyć. Wiesz, że jak popełnisz jeszcze jeden błąd, zajebią cię bez mrugnięcia okiem? - Tak, wiem, wiem... - westchnął zrezygnowany.

__________________________________________
Hej! :)
No to ten, dostałam po łbie za śmierć Julii. Klaudia jest psychiczna. Nie pozdrawiam.
Agnes nie miała dzieciństwa, bo nie oglądała na Zig Zapie "Dziewczyny i chłopaki". Pomódlmy się za nią. Amen.
Miłego czytania! ^^
Adijos!

Cześć!

W tamtym tygodniu Cuckoo śpiewała mi piosenki z bajek, a w tym....KOLĘDY!
Powinniśmy ją zamknąć w pokoju bez klamek, serio xd
A co do bloga, to mam nadzieję, że rozdział się podoba :)
Komentujcie <3
Agnes xx

6 komentarzy:

  1. jak ja kicham leigh-anne w tum rozdziale, hahaha

    OdpowiedzUsuń
  2. I dostaniesz jeszcze raz! Jak Niall nie będzie szczęśliwy to cię zamorduję.
    Znów krótki rozdział :c
    Kocham Leigh-Anne, dobrze zrobiła, polać jej!
    Chcę przytulić Horana, bo mi teraz smutno, że płakał x

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedny Niall :c Jak mogles ja zabic Bieber -,- Teraz Ciebie zabija Jesy i Leigh-Anne xd Zayn i jego zasmarkana koszulka . Larry pomieszany z Zarrym i Zouisem słodko :D Rozdział meeega <3 Kocham Was :D @gabka17 x

    OdpowiedzUsuń
  4. jejku biedy Niall ;-; jak mogłyście ją zabić ;c znaczy jak Justin mógł xd Świetny rozdział : )
    kazayp x

    OdpowiedzUsuń
  5. biedny Horanek.... ;c </3
    Trzeba bbyło zabić Jusa!!! xD
    Jak nie to "ja" to w końcu zrobię!!!
    xD rozdziałboski.... ale szkoda że taki krótki :P

    OdpowiedzUsuń
  6. super rozdział. Czekam na nexta

    zapraszam do mnie.

    OdpowiedzUsuń