Osiem godzin później zostały zmienione przez inne koleżanki, które dostały dziś nocną zmianę. Opuszczając restaurację, usłyszały znajomy głos..
- Perrie! Jade! - odwróciły się i zobaczyły Liama. - Dobrze, że jeszcze was złapałem.
- O co chodzi? - zapytała Edwards.
- Zastanawialiśmy się z chłopakami, czy nie przyłączyłybyście się do nas - uśmiechnął się nieśmiało.
- Jasne - Jade wyraźnie wyraziła zainteresowanie. - Z miłą chęcią, a ty, Pezz? - spojrzała na przyjaciółkę.
- W sumie to... Czemu nie - wzruszyła ramionami, po czym udała się z Thirlwall za Liamem. Wjechali na odpowiednie piętro i we troje weszli do apartamentu One Direction. Skierowali się do salonu, a tam ujrzeli Louis'a i Harry'ego.
- Zobacz sam, jak gumisie skaczą tam i siam, bo gumisie cały świat już zna, gumiś to fajny miś! - darł się Styles na zmianę z Tomlinsonem.
- Polski to trudny język i nie mam pojęcia co śpiewam, ale mi się podoba - zaśmiał się Loczek.
Jade, Liam i Perrie stali w progu, patrząc na chłopaków, jakby właśnie uciekli z psychiatryka.
- Co oni odwalają? - rzuciła po chwili niebieskowłosa.
- Mnie nie pytaj. Tańczą i śpiewają jakieś niezrozumiałe piosenki już od półgodziny - westchnął Zayn, przytulając Perrie.
- Czasami mnie przerażają - wzdrygnęła się.
- Hej wszystkim! - w całym apartamencie rozległ się krzyk, gdy w salonie pojawiła się Leigh-Anne wraz z Jesy.
- O, jesteście już - uśmiechnął się Louis.
- Obyło się bez korków, więc przyjechałyśmy szybciej.
- To dobrze, siadajcie sobie gdzieś - odezwał się Niall.
Jesy zabrała pilota i wyłączyła telewizor.
- Ej no! My tutaj mamy koncert! - oburzył się Tommo.
- Już nie macie. Dosyć tego darcia się - zachichotała Nelson, zajmując miejsce koło Leigh-Anne. Louis nie miał wyjścia i musiał usadowić się na kolanach Harry'ego.
- A właśnie! - przypomniał sobie Malik -Wisisz mi kasę - zwrócił się do Perrie.
- Jesteście razem? - zapytała blondynka dla pewności, a gdy obaj potwierdzili nieśmiałymi kiwnięciami, niebieskooka niechętnie wyjęła pieniądze i podała je Zaynowi.
- Jak coś to ja shippuje! Jesteście uroczy - Pinnock klasnęła w dłonie, na co Louis zarumienił się.
- Aww, jak się słodko - uśmiechnęła się Jade. Chłopak natychmiast schował twarz w zagłębieniu szyi młodszego, kryjąc się przed wzrokiem przyjaciół. Harry nie zwracając uwagi, przytulił go mocniej.
- Moje shipperskie serduszko tego nie wytrzyma - odezwała się Perrie z udawanym przejęciem, na co wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Możecie już skończyć? Zaraz będę wyglądał jak burak - odparł Tommo.
- Skarbie, i tak już wyglądasz jak ziemniak - Harry cmoknął go w policzek.
- O nie! Tak to my nie będziemy rozmawiać. Mam na Ciebie focha i nie wiem kiedy mi przejdzie - oburzył się, próbując wstać z kolan swojego chłopaka. - Puść mnie! - warknął.
- Ani mi się śni - powiedział, mocniej zaciskając swoje ręce na biodrach Louis'a, który po chwili zrezygnował z walki, wiedząc, że i tak nie ma szans.
- Czy oni nie... - wypowiedź Jesy przerwał telefon. Niall wstał i podszedł odebrać go. Po chwili wrócił, prezentując się gorzej niż kiedykolwiek
- Co jest? - zapytała przejęta Leigh.
- Julia...
- Co z nią? - wtrącił Liam.
- O...ona...n...nie...
* parę minut
wcześniej *
Justin szwendał się ulicami parku. Ostatnimi czasy zaczęła
doskwierać mu nerwica natręctw. Brak postępów w zlikwidowaniu One Direction
totalnie niszczył jego dobry humor. Był jak klaun z „Piły” – rozlew krwi
sprawiał mu przyjemność. Czasami żartował, że urodził się, by likwidować.
Mijając kolejną parę oślizłych zakochańców, skierował swe
kroki w boczną alejkę jakiejś małej ulicy. Doszedłszy do końca, natrafił na
komisariat i parę sklepów. Ruszył w kierunku jednego z nich, nabrał ochoty na
nieco alkoholu. Przechodząc koło policji, posłyszał paplaninę dziewczyny, która
właśnie ruszyła w przeciwną stronę, głośno rozmawiając przez telefon.
- Tak, mamo, powiedziałam wszystko, co wiem. Protokół
zostanie sporządzony jutro. Widziałam już portret pamięciowy, jest idealny. Tak
wyobrażam sobie tego faceta.
Zaciekawiony zatrzymał się. Wahał się może sekundę, lecz w
końcu obrócił się, ruszając za dziwnie znajomą twarzą.
- Nie wiem. Mam nadzieję, że na coś im się to przyda.
Mogliby dorwać tego durnia, zanim znów zaatakuje – kontynuowała. – Nie, mamo,
nie mówiłam nic Niallowi. Tak, to dobry dzieciak, ale wkurzyłby się, że
przyszłam tu sama. Ma jakieś paranoje. Też uważam, że to urocze, ale bez
przesady.
I wtedy go olśniło.
- Kurwa – przeklął pod nosem.
- Muszę kończyć, mamo, umówiłam się z panem uroczym. Będę
uważać. Ja ciebie też. Na razie – rozłączyła się, chowając komórkę do torby.
- Kurwa psia mać! – syknął Justin, kopiąc niedaleki pień. Pokruszone
drewno odbiło się od podłoża, z pluskiem wpadając do pobliskiego stawu.
Pamiętał, co obiecał dziewczynom, ale w tej chwili nie miało
to dla niego żadnego głębszego sensu. Złość zawładnęła nim do reszty.
Pobiegł za oddalającą się ciemnowłosą.
- Hej! – krzyknął, gdy znaleźli się w przestronnej i
wyludnionej części parku.
Kobieta odwróciła się, lustrując go od stóp do głów. Przerażanie
natychmiastowo wykrzywiło jej twarz.
- To ty…
- Ani się waż! – rzucił, wyjmując pistolet. Próbowała zwiać,
jednak widząc, co się święci, znieruchomiała.
- Co konkretnie im powiedziałaś?
- O… o… czym… m-mówisz?
- O tym, co zeznałaś glinom, parszywa gnido?! – podszedł bliżej,
okrążając ją dokoła.
- Nic…
- Ktoś tutaj ładnie kłamie – prychnął, w jednej chwili
przyciskając ją do zimnego chodnika.
- Przestań, to boli!
- Nie drzyj się! – policzek Julii spotkał się z asfaltem.
- Nawijaj.
- Zrobisz mi krzywdę?
- Zastanawiam się nad tym. Dość poważnie, więc radzę…
- Hej! – nieznajomy mężczyzna biegł w jego stronę. – Co tu
się…
Nie zdążył dokończyć ostatniego zdania w swoim życiu.
- Boże, co ty robisz! – poruszona Julia usiadła,
przyglądając się mężczyźnie wykrwawiającemu się na ziemi. – Co on ci…
- Chcesz dołączyć?! – zamilkła przerażona. – Mów wszystko,
co wiesz.
- Powiedziałam im to, co pamiętam. Błagam, puść mnie…
- Czyli co, do jasnej cholery!
- Mają twój rysopis.
Podrapał się po brodzie, robiąc kółko w okół własnej osi.
- Jak bardzo rzetelny?
Siedziała cicho, szlochając i patrząc się w podłoże.
- Skarbie… - złapał jej podbródek i uniósł na wysokość
swoich ust. – Jak… bardzo… rzetelny? – zapytał słodko, uważnie podkreślając
każde słowo.
- Bardzo rzetelny – pisnęła, chowając twarz w dłoniach.
- Ciekawe… - spokojny ton niepokoił ją bardziej niż wcześniejsze
krzyki.
- Co ze mną zrobisz? – skonsternowana podniosła wzrok na
stojącego do niej tyłem chłopaka. Może ucieknie?
- Hmmm – westchnął. – Co ci się bardziej podoba – tatuaże na
karku czy nadgarstkach?
- C-co?
- Które?! – krzyknął, odwracając się.
- Na… karku chyba lepsze – bąknęła.
- Ooo, lepiej dla ciebie – wzruszył ramionami. – Nadgarstki długo
się wykrwawiają.
- Czekaj! C…
Dwa strzały oddane w jej stronę nie chybiły. Oba idealnie
uplasowały się w tętnicach. Nie mając nawet momentu na chwilę myślenia, opadła
na ziemię niczym szmaciana lalka.
- Mogłem cię torturować, szmato. Doceń to, fruwając z
aniołkami – prychnął, oddalając się.
Skoro go wydała, masa policjantów musi oddawać wiadomość do
mediów. Powinien się ulotnić. Pieprzyć zwłoki. I tak jest w czarnej dupie.
Biegiem opuszczając park, zostawił za sobą dwa trupy, które
nie zrobiły na nim wielkiego wrażenia. W końcu jeden w tę czy drugą stronę
różnicy nie robi…
___________________________________________________________________
No cześć! :)
Jestem mordercą. Ojojojojojoj.
Agnes awwuje na skajpaju. Za dużo fanfiction.
GUMIŚ TO FAJNY MIŚ!
Boże, ten blog powinien wylądować w psychiatryku.
Buziaki! :)
EJ, KOMENTUJCIE!
Hej! :)
Zgadzam się, nasz blog powinien tam wylądować xd
Mam dla Was jedną radę: Nigdy nie dajcie się namówić na Skype z Cuckoo, bo potem będziecie przez godzinę słuchać jak śpiewa piosenki z baje haha ;p
Tak po za tym to dziękuje za tyle wejść i obserwatorów <3
Komentujcie rozdziały, bo to zachęca do dalszego pisania :)
Agnes <3
Hej! :)
Zgadzam się, nasz blog powinien tam wylądować xd
Mam dla Was jedną radę: Nigdy nie dajcie się namówić na Skype z Cuckoo, bo potem będziecie przez godzinę słuchać jak śpiewa piosenki z baje haha ;p
Tak po za tym to dziękuje za tyle wejść i obserwatorów <3
Komentujcie rozdziały, bo to zachęca do dalszego pisania :)
Agnes <3
Zamorduję was. No po prostu zabiję. NIALL PRZEZ WAS CIERPI!
OdpowiedzUsuńTak sie bawic nie bedziemy. Jak moglyscie zabic Julie ? Co teraz z Niallem !? Holipka. Larry everywhere :p fajnie napisany ale wkurzylam sie,ze Julii ne ma @gabka17
OdpowiedzUsuńŚwietny i dużo akcji ;>
OdpowiedzUsuńPisz szybko nexta :)
OMG CHCĘ NASTĘPNY!
OdpowiedzUsuńGuuuuuumisie hahaha <3
Swietny rozdział :)
Larry śpiewa piosenkę Gumisiów :'D
OdpowiedzUsuńLou na kolanach Harrego.
Larry everywhere. ;D Podoba mi się to i fajne są te sytuacje ;D
Aleee, dlaczego Julia, co ??!!!
Dlaczego Justin zabił Julię ?
Akcja jest, tak jak w każdym rozdziale.
Kocham ten blog <3
Zobacz sam jak gumisie skacza tam i siam.... xD
OdpowiedzUsuńAGA BĘDĘ TO ŚPIEWAC PRZEZ CAŁĄ NOC!!!!! :P
Goooosh! Larry XD i moje shipperskie serducho ledwo pika xD
a ta scena w parku <3 *u* *u* *u* (moje klimaty) życzę sb więcej takich xD
Czekam na następny! :*
Super. Zreszta jak zawsze. Piszcie szybciutko następny.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie/
pat-czyli-gnistowlosa.blogspot.com