piątek, 2 sierpnia 2013

Rozdział 11

Następnego dnia o siódmej rano trzy dziewczyny wyszły z domu i udały się do pracy. Jade i Perrie ruszyły na zaplecze hotelowej restauracji, natomiast Patrycja skierowała się do wind. Wjechała na trzecie piętro do pokoju służbowego. Gdy przebrała się, zaczęła dyżur. Na dole dziewczyny także rozpoczęły żmudny dzień. Miały nawał zamówień, odkąd w hotelu zatrzymał się jakiś ważniak wraz ze swoimi podwładnymi.
Osiem godzin później zostały zmienione przez inne koleżanki, które dostały dziś nocną zmianę. Opuszczając restaurację, usłyszały znajomy głos..
- Perrie! Jade! - odwróciły się i zobaczyły Liama. - Dobrze, że jeszcze was złapałem.
- O co chodzi? - zapytała Edwards.
- Zastanawialiśmy się z chłopakami, czy nie przyłączyłybyście się do nas - uśmiechnął się nieśmiało.
- Jasne - Jade wyraźnie wyraziła zainteresowanie. - Z miłą chęcią, a ty, Pezz? - spojrzała na przyjaciółkę.
- W sumie to... Czemu nie - wzruszyła ramionami, po czym udała się z Thirlwall za Liamem. Wjechali na odpowiednie piętro i we troje weszli do apartamentu One Direction. Skierowali się do salonu, a tam ujrzeli Louis'a i Harry'ego.
- Zobacz sam, jak gumisie skaczą tam i siam, bo gumisie cały świat już zna, gumiś to fajny miś! - darł się Styles na zmianę z Tomlinsonem.
- Polski to trudny język i nie mam pojęcia co śpiewam, ale mi się podoba - zaśmiał się Loczek.
Jade, Liam i Perrie stali w progu, patrząc na chłopaków, jakby właśnie uciekli z psychiatryka.
- Co oni odwalają? - rzuciła po chwili niebieskowłosa.
- Mnie nie pytaj. Tańczą i śpiewają jakieś niezrozumiałe piosenki już od półgodziny - westchnął Zayn, przytulając Perrie.
- Czasami mnie przerażają - wzdrygnęła się.
- Hej wszystkim! - w całym apartamencie rozległ się krzyk, gdy w salonie pojawiła się Leigh-Anne wraz z Jesy.
- O, jesteście już - uśmiechnął się Louis.
- Obyło się bez korków, więc przyjechałyśmy szybciej.
- To dobrze, siadajcie sobie gdzieś - odezwał się Niall.
Jesy zabrała pilota i wyłączyła telewizor.
- Ej no! My tutaj mamy koncert! - oburzył się Tommo.
- Już nie macie. Dosyć tego darcia się - zachichotała Nelson, zajmując miejsce koło Leigh-Anne. Louis nie miał wyjścia i musiał usadowić się na kolanach Harry'ego.
- A właśnie! - przypomniał sobie Malik -Wisisz mi kasę - zwrócił się do Perrie.
- Jesteście razem? - zapytała blondynka dla pewności, a gdy obaj potwierdzili nieśmiałymi kiwnięciami, niebieskooka niechętnie wyjęła pieniądze i podała je Zaynowi.
- Jak coś to ja shippuje! Jesteście uroczy - Pinnock klasnęła w dłonie, na co Louis zarumienił się.
- Aww, jak się słodko - uśmiechnęła się Jade. Chłopak natychmiast schował twarz w zagłębieniu szyi młodszego, kryjąc się przed wzrokiem przyjaciół. Harry nie zwracając uwagi, przytulił go mocniej.
- Moje shipperskie serduszko tego nie wytrzyma - odezwała się Perrie z udawanym przejęciem, na co wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Możecie już skończyć? Zaraz będę wyglądał jak burak - odparł Tommo.
- Skarbie, i tak już wyglądasz jak ziemniak - Harry cmoknął go w policzek.
- O nie! Tak to my nie będziemy rozmawiać. Mam na Ciebie focha i nie wiem kiedy mi przejdzie - oburzył się, próbując wstać z kolan swojego chłopaka. - Puść mnie! - warknął.
- Ani mi się śni - powiedział, mocniej zaciskając swoje ręce na biodrach Louis'a, który po chwili zrezygnował z walki, wiedząc, że i tak nie ma szans.
- Czy oni nie... - wypowiedź Jesy przerwał telefon. Niall wstał i podszedł odebrać go. Po chwili wrócił, prezentując się gorzej niż kiedykolwiek
- Co jest? - zapytała przejęta Leigh.
- Julia...
- Co z nią? - wtrącił Liam.
- O...ona...n...nie...

 * parę minut wcześniej *

Justin szwendał się ulicami parku. Ostatnimi czasy zaczęła doskwierać mu nerwica natręctw. Brak postępów w zlikwidowaniu One Direction totalnie niszczył jego dobry humor. Był jak klaun z „Piły” – rozlew krwi sprawiał mu przyjemność. Czasami żartował, że urodził się, by likwidować.
Mijając kolejną parę oślizłych zakochańców, skierował swe kroki w boczną alejkę jakiejś małej ulicy. Doszedłszy do końca, natrafił na komisariat i parę sklepów. Ruszył w kierunku jednego z nich, nabrał ochoty na nieco alkoholu. Przechodząc koło policji, posłyszał paplaninę dziewczyny, która właśnie ruszyła w przeciwną stronę, głośno rozmawiając przez telefon.
- Tak, mamo, powiedziałam wszystko, co wiem. Protokół zostanie sporządzony jutro. Widziałam już portret pamięciowy, jest idealny. Tak wyobrażam sobie tego faceta.
Zaciekawiony zatrzymał się. Wahał się może sekundę, lecz w końcu obrócił się, ruszając za dziwnie znajomą twarzą.
- Nie wiem. Mam nadzieję, że na coś im się to przyda. Mogliby dorwać tego durnia, zanim znów zaatakuje – kontynuowała. – Nie, mamo, nie mówiłam nic Niallowi. Tak, to dobry dzieciak, ale wkurzyłby się, że przyszłam tu sama. Ma jakieś paranoje. Też uważam, że to urocze, ale bez przesady.
I wtedy go olśniło.
- Kurwa – przeklął pod nosem.
- Muszę kończyć, mamo, umówiłam się z panem uroczym. Będę uważać. Ja ciebie też. Na razie – rozłączyła się, chowając komórkę do torby.
- Kurwa psia mać! – syknął Justin, kopiąc niedaleki pień. Pokruszone drewno odbiło się od podłoża, z pluskiem wpadając do pobliskiego stawu.
Pamiętał, co obiecał dziewczynom, ale w tej chwili nie miało to dla niego żadnego głębszego sensu. Złość zawładnęła nim do reszty.
Pobiegł za oddalającą się ciemnowłosą.
- Hej! – krzyknął, gdy znaleźli się w przestronnej i wyludnionej części parku.
Kobieta odwróciła się, lustrując go od stóp do głów. Przerażanie natychmiastowo wykrzywiło jej twarz.
- To ty…
- Ani się waż! – rzucił, wyjmując pistolet. Próbowała zwiać, jednak widząc, co się święci, znieruchomiała.
- Co konkretnie im powiedziałaś?
- O… o… czym… m-mówisz?
- O tym, co zeznałaś glinom, parszywa gnido?! – podszedł bliżej, okrążając ją dokoła.
- Nic…
- Ktoś tutaj ładnie kłamie – prychnął, w jednej chwili przyciskając ją do zimnego chodnika.
- Przestań, to boli!
- Nie drzyj się! – policzek Julii spotkał się z asfaltem.
- Nawijaj.
- Zrobisz mi krzywdę?
- Zastanawiam się nad tym. Dość poważnie, więc radzę…
- Hej! – nieznajomy mężczyzna biegł w jego stronę. – Co tu się…
Nie zdążył dokończyć ostatniego zdania w swoim życiu.
- Boże, co ty robisz! – poruszona Julia usiadła, przyglądając się mężczyźnie wykrwawiającemu się na ziemi. – Co on ci…
- Chcesz dołączyć?! – zamilkła przerażona. – Mów wszystko, co wiesz.
- Powiedziałam im to, co pamiętam. Błagam, puść mnie…
- Czyli co, do jasnej cholery!
- Mają twój rysopis.
Podrapał się po brodzie, robiąc kółko w okół własnej osi.
- Jak bardzo rzetelny?
Siedziała cicho, szlochając i patrząc się w podłoże.
- Skarbie… - złapał jej podbródek i uniósł na wysokość swoich ust. – Jak… bardzo… rzetelny? – zapytał słodko, uważnie podkreślając każde słowo.
- Bardzo rzetelny – pisnęła, chowając twarz w dłoniach.
- Ciekawe… - spokojny ton niepokoił ją bardziej niż wcześniejsze krzyki.
- Co ze mną zrobisz? – skonsternowana podniosła wzrok na stojącego do niej tyłem chłopaka. Może ucieknie?
- Hmmm – westchnął. – Co ci się bardziej podoba – tatuaże na karku czy nadgarstkach?
- C-co?
- Które?! – krzyknął, odwracając się.
- Na… karku chyba lepsze – bąknęła.
- Ooo, lepiej dla ciebie – wzruszył ramionami. – Nadgarstki długo się wykrwawiają.
- Czekaj! C…
Dwa strzały oddane w jej stronę nie chybiły. Oba idealnie uplasowały się w tętnicach. Nie mając nawet momentu na chwilę myślenia, opadła na ziemię niczym szmaciana lalka.
- Mogłem cię torturować, szmato. Doceń to, fruwając z aniołkami – prychnął, oddalając się.
Skoro go wydała, masa policjantów musi oddawać wiadomość do mediów. Powinien się ulotnić. Pieprzyć zwłoki. I tak jest w czarnej dupie.

Biegiem opuszczając park, zostawił za sobą dwa trupy, które nie zrobiły na nim wielkiego wrażenia. W końcu jeden w tę czy drugą stronę różnicy nie robi… 

___________________________________________________________________
No cześć! :)
Jestem mordercą. Ojojojojojoj.
Agnes awwuje na skajpaju. Za dużo fanfiction. 
GUMIŚ TO FAJNY MIŚ!
Boże, ten blog powinien wylądować w psychiatryku.
Buziaki! :)
EJ, KOMENTUJCIE!


Hej! :)
Zgadzam się, nasz blog powinien tam wylądować xd
Mam dla Was jedną radę: Nigdy nie dajcie się namówić na Skype z Cuckoo, bo potem będziecie przez godzinę słuchać jak śpiewa piosenki z baje haha ;p
Tak po za tym to dziękuje za tyle wejść i obserwatorów <3
Komentujcie rozdziały, bo to zachęca do dalszego pisania :)
Agnes <3

7 komentarzy:

  1. Zamorduję was. No po prostu zabiję. NIALL PRZEZ WAS CIERPI!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak sie bawic nie bedziemy. Jak moglyscie zabic Julie ? Co teraz z Niallem !? Holipka. Larry everywhere :p fajnie napisany ale wkurzylam sie,ze Julii ne ma @gabka17

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny i dużo akcji ;>
    Pisz szybko nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG CHCĘ NASTĘPNY!
    Guuuuuumisie hahaha <3
    Swietny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Larry śpiewa piosenkę Gumisiów :'D
    Lou na kolanach Harrego.
    Larry everywhere. ;D Podoba mi się to i fajne są te sytuacje ;D
    Aleee, dlaczego Julia, co ??!!!
    Dlaczego Justin zabił Julię ?
    Akcja jest, tak jak w każdym rozdziale.
    Kocham ten blog <3


    OdpowiedzUsuń
  6. Zobacz sam jak gumisie skacza tam i siam.... xD
    AGA BĘDĘ TO ŚPIEWAC PRZEZ CAŁĄ NOC!!!!! :P
    Goooosh! Larry XD i moje shipperskie serducho ledwo pika xD
    a ta scena w parku <3 *u* *u* *u* (moje klimaty) życzę sb więcej takich xD
    Czekam na następny! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Super. Zreszta jak zawsze. Piszcie szybciutko następny.
    Zapraszam do mnie/
    pat-czyli-gnistowlosa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń