piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdział 15

* w tym samym czasie w domu Justina *

Gdy Patrycja i Justin wrócili do domu, nie zastali dziewczyn. Przeszukali całe mieszkanie - puste.
- Gdzie one są? - westchnęła Harris.
- Nie mam pojęcia, ale zniknęły walizki i ubrania - Bieber zszedł z góry. - Dzwoniłem do nich, żadna nie odbiera. Tu dzieje się coś dziwnego, nawet nie zostawiły żadnej kartki, nic.
- Jeśli Johnny przyjedzie i zobaczy, że zniknęły, będziemy mieć przejebne - warknęła dziewczyna, siadając na fotelu. Wyjęła swój telefon i wykręciła numer Perrie.
- Halo?
- Pez, tu Patrycja. Gdzie wy jesteście?
- My? Z chłopakami?
- Jakimi chłopakami?
- No... Z normalnymi - zmieszała się. - Zamknijcie się na chwilę, przez telefon rozmawiam! - wydarła się, po czym wróciła do rozmowy. - Za kilka dni wrócimy.
- Okej, ale gdzie jesteście?
- Pati, ja muszę już kończyć, bo... Zayn mnie woła. Pa - rzuciła szybko, po czym zakończyła połączenie.
- Dziwne - skomentowała dziewczyna.
- Co jest?
- Zachowanie Perrie mnie niepokoi. Nie chciała powiedzieć, dokąd wyjechały.
- Mówiłem ci, że im nie wolno ufać, ale ty jak zwykle nie chciałaś mnie słuchać - prychnął Justin.

* w domku w górach *

Gdy Leigh doszła do pokoju, Niall właśnie otwierał drzwi. Weszli do środka, a mulatka od razu spostrzegła, że w pokoju brakuje...
- Czemu tu jest tylko jedno łózko!? To podobno dwuosobówka! - jęknęła Pinnock.
- Nie będzie aż tak źle, prawda? Spokojnie, nie gryzę - zaśmiał się Irlandczyk.
- No bardzo śmieszne - warknęła, wychodząc.
- A ty dokąd?
- Pogadać z Jesy - krzyknęła z korytarza, zastanawiając się, który pokój należy do jej przyjaciółki. Chciała zapukać do jednych z drzwi, kiedy zobaczyła Nelson wychodzącą z innej sypialni.
- Stój!
- Co znowu? - westchnęła Jesy.
- Czemu nie możesz zamienić się z Niallem? Przecież...
- Skarbie, już Ci tłumaczyłam, tak? Mieszkam z tobą na co dzień, więc teraz chcę mieć spokój - uśmiechnęła się, po czym wyminęła swoją koleżankę, schodząc na dół. Zrezygnowana Leigh wróciła do Nialla.
- I jak rozmowa? - zażartował, siadając na materac.
- Cicho siedź Horan, dobrze Ci radzę - zmrużyła oczy, ale już po chwili dołączyła do chłopaka, zajadając się żelkami. - Co robimy? - odezwała się po chwili. - Trochę nudno.
- Wydaje mi się, że wszystkie pary są zajęte sobą, a Jesy raczej ma Cię dość z te...
- Lepiej pomiń tę część - powiedziała, uderzając go gumowym misiem.
- Krótko mówiąc, jesteś skazana na moje towarzystwo.
- O nie! - skrzywiła się. - Nie ma innych opcji?
- Ranisz moje uczucia - westchnął, łapiąc się za serce.
- Dobra, co robimy, blondasku? - zaśmiała się Pinnock, wstając z łóżka.
- Moglibyśmy się gdzieś przejść, ale musimy ominąć ochronę.
- To nie będzie łatwe.
- Może i tak, ale damy radę. Już nie raz się wymykałem
- Uuu, Niall Buntownik Horan, proszę państwa! - zadrwiła. Oboje wybuchnęli śmiechem.
Po cichu wyszli z pokoju i skierowali się na dół. Zauważyli, że przed wejściem stoi tylko jeden ochroniarz, więc postanowili go jakoś zbajerować. Leigh wyszła przed dom, zagadując mężczyznę. Przez ten czas Niall mógł się spokojnie wymknąć.
- No, to ja idę na spacer - uśmiechnęła się.
- Ale...
- Nie jestem gwiazdą, a z tego co wiem, to ten ktoś nie jest mną zainteresowany, więc mogę się przejść - wyszczerzyła się, powoli znikając w niedalekim lasku.

- Łatwo oszukać tę waszą ochronę - zaśmiała się, zachodząc Nialla od tyłu.
- Boże! Mam zawał! - krzyknął, podskakując.
- Cicho bądź, chcesz, żeby cię usłyszał?
- Chodźmy - powiedział, wstając z ziemi.
Szli spokojnie, rozmawiając dosłownie o wszystkim. Zaczęło się od przedyskutowania całej tej sytuacji. Niall ponownie wrócił myślami do sprawy z Julią, lecz Leigh udało się go rozśmieszyć. Wygłupiała się jak małe dziecko. Na początku krzyczała jak opętana, że właśnie spotkała słynnego członka One Direction, następnie udawała głosy, różnych postaci z bajek. Niebiekooki łatwo zapomniał o smutkach i zaczął bawić się razem z Pinnock. Nie zwracając uwagi na godzinę, spacerowali różnymi ścieżkami, poznając się coraz lepiej. Niall opowiadał o przygodach z trasy, natomiast Leigh o swoim dzieciństwie, które było przepełnione śmiesznymi sytuacjami.
- Co to za dźwięk? - Leigh zatrzymała się, słysząc jakiś szmer. Jej serce zabiło szybciej na myśl o tym, że Justin lub Patrycja mogli ich śledzić.
- To pewnie wiatr - chłopak zbagatelizował sprawę, podchodząc bliżej.
Po chwili znowu dało się słyszeć ten sam odgłos.
- Znowu - jęknęła.
- Boisz się? - zaśmiał się, ale gdy zobaczył jej przerażoną minę, od razu przestał. - Tam nic nie ma. Spokojnie.
- Yhym - szepnęła. - Kurwa, znowu! - krzyknęła, chowając się za plecami Nialla.
- Chodź. Wracajmy - uśmiechnął się lekko, obejmując ją ramieniem.
- A jak ktoś tam stoi? - zapytała lekko przerażona. Naprawdę bała się, że Justin lub Patrycja tu są i wszystko widzą.
- Nikogo... - zaczął, ale kiedy zobaczył wiewiórkę przebiegającą przez drogę, wybuchnął głośnym śmiechem. - Przestraszyłaś... s... się... wie... wiewiórki - wydukał, nadal się śmiejąc.
- Wal się, Horan. Nie rozmawiam z tobą - warknęła Leigh, idąc przed siebie.
- Ej! Czekaj! Nie chcę, żebyś się do mnie nie odzywała - powiedział szybko, a na jego policzki wkradły się lekkie rumieńce.
- Perrie i Jade miały rację, na ciebie nie da się długo gniewać. Jesteś zbyt uroczy - westhcnęła, a Niall zarumienił się jeszcze bardziej, starając się schować swoją twarz w bluzę.
- Ale sama przyznasz, że to było śmieszne - dodał po chwili.
- Niech ci będzie - fuknęła, robiąc młynka oczami.
W drodze do domku znowu zaczęli się wygłupiać. Niall rozpętał wojnę na szyszki, która skończyła się leżeniem na ziemi i zanoszeniem się śmiechem.

- Okej. Ja go zagadam, a ty szoruj do domu.
- Tak jest, szefowo - zasalutował blondyn. Mulatka szybko wyszła zza zakrętu, wchodząc na teren ich posiadłości.
- Coś długi ten spacer - ochroniarz powitał ją podejrzanym spojrzeniem.
- Tu jest zbyt pięknie, żeby obejrzeć wszystko w tak krótkim czasie. Cieszę się, że zostajemy tu na kilka dni.
- Przynajmniej chłopcy odpoczną.
- Zgadza się. Dobranoc - pomachała mu, wchodząc do środka. Skierowała się na górę, po drodze zabierając smakołyki z kuchni. Z pełnymi rękami weszła do pokoju. Zaśmiała się, gdy spostrzegała Nialla z cukierkami.
- Nie wiem jak ty, ale ja padam. Te wszystkie słodkości muszą poczekać do jutra.
- Zdecydowanie tak - zgodziła się Pinnock, odkładając wszystko. Wzięła swoje rzeczy i poszła do łazienki. Umyła się i przebrała, po czym wróciła do pokoju. Niall spał rozwalony po całym łóżku.
- Posuń się trochę - szepnęła, odpychając go lekko. Usłyszała tylko cichy śmiech, po czym zasnęła.

Jedynymi osobami, które nie spały, byli Louis i Harry. Obaj leżeli na łóżku, rozmawiając.
- Myślałeś o tym, co się z nami stanie, gdy wrócimy do koncertowania i tego wszystkiego - westchnął młodszy chłopak, wpatrując się w oczy drugiego.
- A co ma się stać?
- Zastanawiam się, czy po powrocie do Londynu to, co jest teraz między nami, zni...
- Nawet nie waż się tak mówić, Styles.
- Ale...
- Powiedziałem nie - zaprotestował. - Nie mam zamiaru tego słuchać. W Londynie nic się nie zmieni. Moje uczucia zostaną niezmienione. Wiem, że nasz związek będzie musiał pozostać w ukryciu, ale nie obchodzi mnie to. Nie pozwolę im zniszczyć tego, co mamy. Gdyby było nie wiem jak źle, ja się nie poddam, bo wiem, że warto walczyć. Dla ciebie, Hazz - szepnął Louis, całując delikatnie jego policzek. - Tyko czy ty będziesz chciał walczyć o to ze mną?
- Oczywiście - odpowiedział pospiesznie. - Kocham Cię, Boo.
- Ja Ciebie też, Baby Cakes - uśmiechnął się. - A teraz chcę jeszcze jednego buziaka - odparł, przyciągając go za koszulkę do następnego pocałunku.

* następnego dnia *

- Może pójdziemy na wycieczkę? – zapytała Jesy między jednym a drugim kęsem kanapki. – Zawsze chciałam się przejść Krupówkami.
- Kto wymyśla nazwy ulic temu miastu?!
- Po prostu jesteś beznadziejny z geografii, Lou – Harry pokręcił głową z dezaprobatą, łyżką płatków zatykając mu usta.
- Piszę się na Krupówki. Nudzę się w pokoju, a Zayn wiecznie śpi – burknęła Perrie.
- Ja tu jestem – ziewnął Malik, podnosząc głowę ze stołu. Próbował zasnąć, ale z tym towarzystwem to raczej niemożliwe.
- Dzień dobry wszystkim! – Niall wszedł do jadalni, przeczesując dłonią włosy. – Co pysznego serwują? Boże, Liam, daj kawałek! – nie czekając na odpowiedź, zabrał z talerza Payne’a kawałek bekonu.
- Gdzie zgubiłeś Leigh? – Jesy wymownie uniosła brwi, rozśmieszając resztę.
- Chrapie jak cholera.
- Wypraszam sobie, to ty rzucasz się po całym łóżku! – wtrąciła mulatka, podchodząc do reszty. – Fuj, bekon! – zmarszczyła nos, siadając między Jade i Louisem.
- Streszczajcie się z tym jedzeniem, bo Jesy zaproponowała małe zwiedzanie okolicy.
- Zwiedzanie okolicy? – Paul wyskoczył jak Filip z konopi, podchodząc do ogromnego stolika. – Też chcę iść!
- A ten skąd tu – westchnęła Nelson, dziobiąc widelcem w jajecznicy. Ona i Higgins nie przypadli sobie do gustu.
- Niech będzie – Jade wstała z miejsca, rozglądając się po przyjaciołach. – Za pół godziny przy bramie wjazdowej!

* pół godziny później *

- Harry, co ty robisz?! Harry, nie zostawiaj mnie! Haaaaarrry! – krzyk Louisa niósł się echem przez górzysty teren. Styles szedł do miejsca spotkania z naburmuszoną miną, zostawiając za sobą Tommo ze swetrem na głowie. – Pomóż mi, Hazza!
- Co tym razem? – Zayn zachichotał na ten zabawny widok. „Larry Stylinson” był jak ogień i woda – wiecznie się kłócili o najmniej istotne sprawy.
- Czy Max z The Wanted jest lepszym ciachem niż ja?
- Harry…
- Odpowiedz! – krzyknął na Malika, który uniósł ręce w poddańczym geście.
- Skądże. Nie lubię Maxa z The Wanted, Max z The Wanted jest be. Ty jesteś lepszym ciachem.
- Mmmm, Max – westchnęła Edwards, ściągając na siebie zazdrosne spojrzenie Zayna. – No co?
- Gotowi? – zarządził Liam, rozglądając się po pozostałych. - Gdzie, do cholery, Niall i Leigh-Anne?
Jesy zrobiła młynka oczami.
- Jak zwykle – bąknęła, siadając na ziemi. – Trochę sobie poczekamy.
- Czy ktoś mi pomoże? Harry, gdzie jesteś?! Haaaaarrry! Żartowałem, masz lepsze kości policzkowe! – Tomlinson wciąż kręcił się po pobliskich pagórkach, po omacku szukając znajomych. – Głowa mi utknęła i zaraz się o coś zabiję!
- Widzisz jakich masz miłościwych kolegów? – prychnął Niall, zbliżając się do grupy. – Poczekali, aż łaskawie nałożysz na twarz kolejną porcję fluidu.
- Jesteś mężczyzną, nie wypowiadaj się! – pisnęła Pinnock, pokazując mu język.
- Mniejsza, po prostu chodźmy już! – krzyknął Liam, prowadząc wycieczkę.
- Jaki nerwowy – Harry wywrócił oczami, parodiując chód Daddy’ego.
Cała ekipa ruszyła za nim, rozmawiając i śmiejąc się.
- A ja! Chwila! – Higgins biegł za resztą w butach narciarskich, googlach i kurtce zapiętej do szyi. – Tommo? – pociągnął za bluzę Louisa, uwalniając jego głowę.
- Dzięki ci miłościwy panie – odetchnął głęboko, próbując doprowadzić włosy do ładu. – Boże, a ty co, na Syberię? – wyśmiał Paula, biegiem pędząc za resztą.
- Poczekajcie, nie mogę tak szybko w tych buciorach!

* na Krupówkach *

- A to jest woda, do której ludzie wrzucają kasę na szczęście. Wiecie, takie pierdoły – Jesy machnęła ręką, wczytując się w to, co zawierała podręczna mapa dla turystów.
- Daj mi pieniążka! – Louis wyciągnął Liamowi z kieszeni 10 funtów i podszedł do brzegu fontanny.
- Louis, drobne, nie dziesięć… – Payne zatrzymał się, żegnając wzrokiem swoje pieniądze. – funtów…
- Kiedy pójdziemy coś zjeść? – jęknął Niall. – Od śniadania nie miałem nic w ustach.
- Horan, przecież najlepsze jeszcze przed nami. Zmierzamy na Gubałówkę! – wykrzyknął podekscytowany Paul, robiąc zdjęcia przejeżdżającym obok saniom.
- Debil – prychnęła Jesy, zanurzając się w swojej lekturze. – Na Gubałówce jest restauracja, jeśli to coś ma aktualne dane – z powątpiewaniem zlustrowała okładkę przewodnika.
- Komu w drogę, temu oscypki! Raz, raz! – ożywił się Irlandczyk, przejmując dowodzenie nad swoimi „turystami”.
Dochodząc do końca ulicy, stanęli w końcu w kolejce na Gubałówkę. Oczywiście droga nie obeszła się bez wybryków Tomlinsona, fotografowania Paula i przekomarzania się Zayna z Perrie.
- Ten wagonik ma mnie zawieźć na górę? No nie wiem – Jade zwątpiła, oceniając ilość pasażerów i stromą trasę, która dzieliła ich od szczytu.
- Będę cię asekurował – szepnął Liam, uśmiechając się i gestem zapraszając ją do środka.
- Ej, te dwie jadą z nami! – krzyknął Louis, ciągnąc przy sobie dwie dziewczynki.
- Kto to jest? – Zayn zmarszczył brwi, wpuszczając Perrie do kolejki.
- To Ola – wskazał na brunetkę. – I Kasia – potem na blondynkę. – Kasia lubi moje solówki, a Ola podkochuje się w tobie, więc obiecałem jej autograf.
- Chcesz zabrać fanki na Gubałówkę?!
Nie reagując na sprzeciwy, Tommo wciągnął je do środka. Tym sposobem wszyscy znaleźli się w ciasnym wagoniku, podróżując w górę stromego stoku narciarskiego.
- Piękny widok – westchnął Paul, robiąc jeszcze więcej zdjęć. O ile to w ogóle możliwe.
- Masz piękne oczy, i włosy, i twarz, wyjdź za mnie! – Ola całą drogę opierała się o Zayna, nie dając mu chwili spokoju, podczas gdy Louis i Kasia wkładali w loki Hazzy orzeszki w karmelu.
- Co się dzieje… – westchnął Niall, siadając obok Leigh.
- To fajne – dziewczyna wzruszyła ramionami, kątem oka przyglądając się Liamowi i Jade. Byli uroczy.
- Jeśli lubisz komedie, bardzo – zaśmiał się, wyglądając przez małe okno. – Wow!
Przed nimi roztaczał się widok na całe miasto. Poniższa metropolia kontrastowała z wysokimi górami pokrytymi drzewami i… śniegiem.
- Chodźmy na sanki! – wykrzyknął Louis, zostawiając biednego Stylesa w spokoju.
Wszyscy opuścili wagonik, rozglądając się po okolicy.
Ola i Kasia, przekupione autografami, zostawiły ich w spokoju, ku uciesze Malika. Bez dodatkowego towarzystwa rozpoczęli małe zwiedzanie.
Na szczycie góry znajdowało się parę knajp i sklepów z pamiątkami. Można było zrobić sobie zdjęcie z góralem lub, jak większość cywilizowanych turystów, zjechać ze stoku.
- Dacie sobie radę? – krzyknął Paul, zostawiając ich pod restauracją. – Mają tu dobrą pizzę. No i widok nieziemski.
- Jasne. Nie bój się. A ty dokąd? – zmieszał się Liam.
- Na narty!
- Oby się połamał – zachichotała Jesy, siadając przy stoliku przed barem. – Dla mnie herbata i nic więcej.
- Chcę pizzę! Lepiej dwie – krzyknął Niall, dołączając do Nelson.
- Może od razu weź trzy. Na farcie dostanę kawałek – uśmiechnęła się Leigh.
- Ja z Liamem pójdziemy zamówić – Jade pociągnęła Payne’a do środka, zostawiając resztę na tarasie.
- Paul miał racje, ładne to Zakopane – rozmarzył się Horan, wystawiając buzię do słońca.
- Tak – przytaknął Harry. – Dobrze, że nie jest zakopane.
- Ale jest – sprzeciwił się Tommo.
- Boże, Lou, ty kretynie!

Po udanym posiłku, wszyscy rozeszli się po Gubałówce w poszukiwaniu pamiątek i innych atrakcji.
- Smakowało? – zapytał Zayn, wyrzucając opakowanie po oscypkach.
- O dziwo tak – uśmiechnęła się Perrie.
Szli razem główną alejką, obserwując budki oferujące najróżniejsze słodycze, tatuaże z henny i pamiątkowe zdjęcia z widokiem na Giewont.
- Jak myślisz – Malik przerwał chwilę ciszy, obejmując Pezz ramieniem. – To wszystko, co się tu dzieje, przetrwa? – spojrzał na nią wyczekująco.
- Co masz na myśli? – blondynka pochwyciła jego wzrok, zatrzymując się. Usiedli na ławce z widokiem na stok narciarski.
- Wiesz – Zayn wzruszył ramionami, oglądając popisy profesjonalnych narciarzy. – Jade z Liamem. Leigh i Niall…
- Leigh i kto? Nie gadaj, że ty też to zauważyłeś!
- A ktoś jeszcze nie widzi?
- To się porobiło – zachichotała, palcem wskazującym kreśląc kółka po zewnętrznej stronie dłoni Zayna.
- Swatka Direction.
- Oh, Zayn – westchnęła Perrie. – A my?
- My? – chłopak zmarszczył brwi, chowając jej zbłąkany kosmyk za ucho. – A jest tu nad czym dyskutować?
- Słodzisz mi. Czego chcesz w zamian?
- Kupisz mi hot-doga, bo jestem już spłukany?
Oboje zaśmiali się, wstając ze swoich miejsc.
Zayn przyciągnął Perrie za nadgarstek, złączając ich usta w krótkim, delikatnym pocałunku. – Proszę? – dodał, opierając swoje czoło o jej.
- Szantażysta – bąknęła, jednak po jej ustach błąkał się uśmiech. – Chodź, Jade i Liam złoją nam skórę, jak spóźnimy się na zbiórkę przy kolejce powrotnej.

_____________________________________________________________________
Cześć misie!
BYŁAM NA TIU DFERGTBYWRTEWEVBTYUEYWTERVBGNHTMYTERE! Okej, przepraszam xD
Ja i Agnes zakładamy fan-pejdż Jesy. Hahaha.
Komentujcie, bo chyba będziemy musiały wam postawić ultimatum! ;p
Buziaki :)

Hej! <3
Nie chwal się debilu, bo nie wszyscy jeszcze byli ;p
Rozdział jest chyba najdłuższym jaki napisałyśmy na tego bloga ;p
Na razie chwilka spokoju i wytchnienia, akcja dopiero potem rozkręci się na nowo ^ ^
Komentujcie! <3

7 komentarzy:

  1. genialne. Zapraszam do mnie na nn.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy, chociaż w sumie nie wiadomo co dalej ;)
    Żeby Justin niczego już nie spieprzył x

    OdpowiedzUsuń
  3. "Paul wyskoczył jak Filip z konopi"
    Hahahahah ten rozdział jest THE BEST!! xD
    Nienawiść Jessssssss do Paula, matko kochana!!! Ten fragment z MAx'em z TW... mega Leigh i Niall, bitwa na szyszki xD hahahahaha nie no no dużo tego!
    Chcę następny xDD

    OdpowiedzUsuń
  4. Tez bylam xd
    No rozdzial fajny *.*
    Kocham te pary *.*
    Wgl uwilebiam to opowiadanie i Was :D @gabka17 xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest dużo śmiesznych momentów, a to uwielbiam xd nie będę pisać o każdym z osobna, bo to byłoby bez sensu, ogólnie jest super, wszystko tak jak trzeba :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Haha Justin zawsze wszystko spieprzy :P mimo ze jestem belieber to smieszne rozdzial bardzo fajny czekam na nn :**

    OdpowiedzUsuń