piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział 14

* następnego dnia *

- Pobudka, misiaczki! – Paul wpadł do chłopców z krzykiem. Obudził nawet Zayna, a jego twardy sen był czasami niemożliwy do przezwyciężenia.
- Na miłość boską, czy ciebie matka natura wydziedziczyła?! Jest ósma rano! – Louis zakrył twarz poduszką, ignorując Harry’ego, który zabrał mu kołdrę.
- Kto rano wstaje, temu…
- Temu wpierdol daję, zamknij się!
- Skoro nie można po dobroci… - Higgins podszedł do okna i z impetem odsunął żaluzję, wpuszczając do środka oślepiające słońce.
- O matko, moje oczy płoną! – Malik wybiegł z sypialni, chowając się w ciemnej łazience. Oczywiście zabrał ze sobą pościel.
 - 5 minut i widzę was w salonie – mężczyzna wyszedł, dając chłopcom chwilę na doprowadzenie się do stanu godnego funkcjonowania. – Harry, błagam, ubierz coś na tyłek – dodał przez ramię.

- Jak punktualnie! – ucieszył się, kiedy cała piątka przywlokła się, chwytając za kubki kawy, które miał w zwyczaju kupować im każdego ranka podczas trasy. – Mam dla was niespodziankę – klasnął w dłonie, przejeżdżając wzrokiem po zaspanych twarzach pozbawionych entuzjazmu. – Wyjeżdżamy!
- Co?! – podekscytowany Niall rozsypał płatki, które starał się umieścić w misce. – Ale jak, dokąd? Macie tego drania?
Horan myślami wrócił do poprzedniego wieczora, kiedy to chłopcy ledwo powstrzymali go przed nawrzeszczeniem na dziewczyny. W ostateczności stwierdzili, że to na pewno pomyłka, a Zayn źle skojarzył rysopis z twarzą Matta, więc nie ma się o co martwić. Chyba…
- Niestety, jeszcze nie, ale zapewniam cię, że wszyscy nad tym pracujemy – westchnął, krzywiąc się. – Ale lepiej dla was, jeśli zażyjecie trochę wakacji, odpoczynku. Wiecie, trudno nie zauważyć, że wariujecie w tym motelu. Przeniesienie was po kryjomu ułatwi życie pracownikom hotelu, pod którym dzień i noc sterczą fanki. Tak będzie bezpieczniej – skończył, upijając łyk mocnego expresso. – Wątpliwości?
- Tak. Dokąd jedziemy?
Paul uśmiechnął się jak dziecko zamknięte na noc w sklepie ze słodyczami.
- Zakopane!
Tommo zarszczył brwi.
- To gdzieś pod wodą?
- Naprawdę? – Higgins rozejrzał się po zdezorientowanych twarzach podopiecznych. Westchnął z rezygnacją. – Zakopane to malownicze miasto przy samej granicy Polski ze Słowacją. Jest piękne i magiczne i możecie mi podziękować, że wam to załatwiłem.
- No nie wiem, nie było w ofercie jakichś odkopanych wysp na Hawajach?
- Louis, nie doceniasz mnie!
- Możemy mieć osoby towarzyszące?
Oczy wszystkich skierowały się na Zayna.
- Mam na myśli, że chciałbym zabrać parę osób.
- Malik, słoneczko, posłuchaj, bezpieczniej będzie, jeśli…
- Nie jadę.
- Zayn!
- Nie, Paul, nie jadę!
- Ale wczoraj byłeś zły na dziewczyny, nawet na nas, że ci nie wierzymy – wtrącił Harry.
- Ale dzisiaj zmieniłem zdanie i nigdzie nie jadę bez Perrie.
- I Jade – bąknął cicho Liam. – No co? – wzruszył ramionami, napotykając wzrokiem serduszka robione w powietrzu przez Lou.
- Okej, więc… Zgoda, ale tylko dwie…
- Cztery.
- Tylko… Co?! – Paul spojrzał na nich z irytacją. – Nie! Nie ma… Dobra! – uderzył pięścią w stół, kiedy domyślił się reakcji Zayna. – Dobra, cztery osoby i ani grama człowieka więcej!
- Umowa stoi – uśmiechnął się Malik.
- Do grobu mnie wpędzą – ochroniarz teatralnie złapał się za serce.

* parę minut później *

- Jade, Perrie? – Niall zajrzał do kuchni, gdzie krzątały się dziewczyny.
- Cześć, skarbie! – Edwards ucałowała go w policzek, starając się nie wywrócić tacki z kubkami. – Jak się miewasz?
- Jakoś tak… Bywało lepiej – uśmiechnął się krzywo. – Mam sprawę. Co wy na małe wakacje w górach?
- Proszę? – zdziwiona Thrillwal niemal upuściła szklankę.
- Eskortują nas do jakiegoś miasta, które jest zakopane.
- Ale w sensie, że Zakopane?
- No, zakopane, ja nie wiem, jak się nazywa, mniejsza o to. Chcemy was zabrać. To znaczy… - zająknął się. – Was i Jesy. Leigh także.
- Świetnie – Perrie była wyraźnie podekscytowana. – Tylko co z urlopem – skrzywiła się.
- O to się nie martw! Załatwimy to – Horan puścił jej oczko, wyraźnie rozbawiony. – Więc?
- Więc nie widzimy przeciwwskazań! – Jade roześmiała się, upuszczając feralną filiżankę.
- Sierota!

* tymczasem na górze *

- Cztery dziewczyny? – Paul uniósł brwi w zamyśleniu. – Któraś pomoże nam w drugim dnie tej przeprowadzki?
- Nie dość, że Zakopane to ma drugie dno?
Mężczyzna strzelił młynka oczami. Louis to kretyn.
- Miałem nadzieję, że Niall jakoś wyluzuje, zapomni. Trochę się zestresował przez tą całą dziewczynę. Zginęła przez niego i…
- Nie musisz mi o tym ciągle przypominać – podskoczył w miejscu, słysząc głos Horana. – Dziewczyny jadą z nami. Nie ma za co – prychnął, zamykając się na balkonie.
- Oj, Higgins, ale z ciebie kretyn – westchnął Louis.

* u dziewczyn *

- Jesy! Leigh-Anne! - krzyknęła Perrie, gdy tylko zamknęła za sobą drzwi ich mieszkania.
- Co znowu? - zapytała Pinnock, schodząc z góry wraz z przyjaciółką.
- Pakujcie się, wyjeżdżamy - klasnęła w dłonie.
- Co? Jak to? Gdzie? - zaczęła Nelson.
- Do Zakopanego na kilka dni.
- Co to, kurwa, jest Zakopane? Brzmi jak jakieś miasto, które jest serio zakopane? - odezwała się zdezorientowana mulatka.
- Jak Niall, no dosłownie! Też tak mówił - zaśmiała się blondynka. - Zakopane to takie miasto przy granicy Polski ze Słowacją. Widziałyśmy zdjęcia, tam jest ślicznie - uśmiechnęła się.
- Okej, to już wiemy, ale nadal zastanawia mnie, po co jedziemy i z kim.
- Oj Leigh, czy ty musisz zawsze zadawać tyle pytać? Po prostu się spakujcie, a potem wszystko zobaczycie. Mamy na to godzinę - powiedziała Thirlwall i udała się na górę.
Wszystkie zabrały potrzebne rzeczy na wyjazd. Biegały z jednego pokoju do drugiego, pożyczając od siebie ubrania. Oczywiście odpowiedzialna Jade musiała sprawdzić, czy koleżanki zabrały wszystko.
- Ty na serio powinnaś być z Liamem, powiedziałabym, że do siebie pasujecie - powiedziała Leigh, gdy stały już przy samochodzie, pakując walizki do bagażnika. Niebieskowłosa nie zareagowała, tylko lekko się zarumieniła. Jesy i Leigh wymieniły znaczące spojrzenia. Coś jest na rzeczy.
- Będziemy musiały z nimi porozmawiać - szepnęła Nelson, wsiadając do samochodu.
- Tak, wiem - westchnęła Pinnock, zajmując swoje miejsce.

Dojechały po dwóch godzinach. Szybko wysiadły z samochodu i skierowały się w miejsce wyznaczonego spotkania.
- Dłużej się nie dało - zachichotał Liam, podchodząc do Jade.
- Były straszne korki przez jakiś wyp...
- To z nimi jedziemy - przerwała jej Jesy. - Nie chciały nam powiedzieć, z kim i dlaczego.
- Będzie się działo - zaśmiała się Leigh. - Tylko spójrzcie na nich - skinęła w stronę Jade i Liama, a następnie Zayna i Perrie. - Coś mi się wydaje, że lepiej dać im spokój w tym Zakopanym, czy jak to tam się nazywa. Swoją drogą, co to za nazwa? Zakopane? To brzmi, jakby było zakopane gdzieś pod wodą lub pod ziemią.
- Też o tym mówiłem - odezwał się Niall.
- I ja! - wtrącił się Louis. - Mam nadzieję, że będzie fajnie.
- Oby, bo nie mam zamiaru wysłuchiwania twojego marudzenia - jęknął Harry.
- Czy ty coś sugerujesz?
- Nie nic, skarbie. Mam tylko na myśli, że czasami jesteś gorszy niż kobieta w ciąży - wzruszył ramionami, na co dziewczyny i Niall wybuchnęli śmiechem.
- Tak się bawimy? Okej! Będziesz coś ode mnie chciał! Wtedy pogadamy! - warknął i wsiadł do samochodu.
- Ale kotku...
- Nie kotkuj mi tu teraz! Nie rozmawiam z tobą. I nawet nie próbuj... - nie zważając na zakazy Tommo, Harry wszedł do środka i przyciągnął go do siebie, zamykając usta krótkim pocałunkiem.
- Oni są słodcy - jęknęła Leigh. - Nawet nie umieją się na siebie długo gniewać.
- Przede wszystkim tutaj są wolni, jak wrócimy do pracy, nie będzie tak koloro - szepnął Niall, wsiadając do drugiego samochodu. Jesy i Leigh udały się za nim. Woleli jechać razem, aby zostawić zakochańców samych. Zajęli dwa busy, w trzecim jechała ochrona.
- Ile będziemy jechać? - zapytał Niall, gdy wyjeżdżali z miasta.
- Coś około sześciu godzin, to zależy, czy z postojami - powiedział Jack, jeden z ochroniarzy.
- Jakie my mamy szczęście, że jedziemy we troje. Coś czuje, że w ich aucie będzie się działo.
- I tu, Jesy, przyznam ci rację. Wiem z doświadczenia - zaśmiał się Horan, otwierając paczkę żelek. Niestety, nie zjadł ich dużo, odkąd po chwili rozpoczęła się wojna. W busie "miłości" było jeszcze gorzej. Harry i Louis próbowali sprawdzić, jak lata telefon Zayna, natomiast Malik próbował się zemścić i wyrzucił jedzenie Styles'a za okno. Liam i Jade co chwilę starali się zapanować nad chołotą, a biedna Perrie siedziała przy oknie, uderzając głową o szybę. Żałowała, że nie pojechała z Niallem, Jesy i Leigh.
- Boże! Zabierz mnie stąd - szepnęła sama do siebie, ale usłyszał to Zayn.
- Co się stało?
- Zachowujecie się jak wariaci, aż mnie głowa rozbolała.
- Okej, już będę cichutko - uśmiechnął się. - Styles, ty gnido. Jak ja cię zaraz rzucę tą poduszką, to zobaczysz! - znowu wybuchnął i tak zaczęła się kolejna bijatyka, w której ucierpieli wszyscy.

- Nareszcie! - krzyknęła Perrie, wybiegając z samochodu.
- Co tam? - zapytała lekko zdezorientowana Jesy.
- Lepiej nie pytaj. Latały cukierki, żelki, poduszki, telefony i wiele innych rzeczy. Masakra.
- Oj, nie przesadzaj, Pezz. Gdy jesteśmy w trasie bywa o wiele gorzej - wtrącił się Louis.
- A gdzie Niall i Leigh? - zapytali równocześnie Liam i Jade.
- Chodźcie, ale bądźcie przez chwilę cicho, błagam - powiedziała Nelson i podeszła do busa. Otworzyła drzwi i ich oczom ukazała się śpiąca Leigh, przytulona do Nialla, który obejmował ją ramieniem.
- Stoczyli wojnę na żelki, a potem gadali o tym miejscu i w pewnym momencie po prostu zasnęli - szepnęła.
- To słodkie - uśmiechnęła się Thirlwall.
- Może nasz Horanek teraz zapomni o tej całej sprawie z Julią - zaczął Harry.
- I nie będzie już o tym więcej myślał - dokończył Zayn.
- Oby - wtrącił Liam.
- Niall, Leigh, jesteśmy.
- Co? - dziewczyna przetarła oczy.
- Już? - zaspany Irlandczyk przeciągnął się. Oboje wygrzebali z samochodu i ruszyli do domku, który był dla nich zarezerwowany.

- No więc... - zaczął Paul, wchodząc do mieszkania. - Mam dla was przydzielone pokoje. Są cztery pokoje dwuosobowe, i jeden jednoosobowy, więc kto...
- Ja biorę ten jednoosobowy - krzyknęła Jesy, zabierając swój klucz i walizki.
- Ja i Perrie bierzemy jeden - powiedział Zayn, zabierając ich rzeczy.
- Harry i ja następny - odezwał się Louis.
- No to Liam i ja kolejny - odparła nieśmiało Jade. Liam tylko uśmiechnął się, złapał ją za rękę i oboje poszli na górę.
- No to dla was zostaje dwuoso... - zaczął Paul, ale nie dokończył.
- Jesy! Zatrzymaj się i to w tej chwili! Dlaczego ty nie możesz mieć pokoju ze mną? - warknęła Pinnock.
- Skarbie, ja mieszkam z tobą codzinnie, więc chcę mieć chwilę spokoju - zaśmiała się, wchodząc na górę.
- Niestety, nie mamy innego wyboru. Będziemy musli...
- Oj, nie marudź. Nie będzie tak źle - uśmiechnął się Niall, zabierając swoje walizki. Lekko zdezorientowana Pinnock ruszyła zaraz za nim.

____________________________________________________________________
Hej :)
Tutaj Agnes. Niestety dzisiaj nie ma Cuckoo, ponieważ wyjechała, ale rozdział napisałyśmy wcześniej i teraz ja go dzisiaj dodaje.
Ten rozdział, jak widzicie jest troszkę spokojniejszy od reszty. Mam nadzieję, że Wam się podobał :)
Komentujcie proszę, bo to zachęca do dalszego pisania, a także pozwala naprawić to co robimy źle, więc wyrażajcie swoje opinie, bo to ważne.
Buziaki! <3

5 komentarzy:

  1. "-Zakopane?" hahahaha omg xD i te rozkminy #loooooool
    hahahaha
    Larry xD *u* im done
    "Bus Miłości" hahahahahahah nie chciałabym nim jechać xD
    Rozdział boski no cóż moge powiedzieć xD hahahah czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że tak na moment przystopowałyście, ale jestem bardzo ciekawa czy w końcu dorwą Jussa.
    A tak w ogóle to Leigh i Niall *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. Troszke spokojniej ale akcja w busach jest *.* w pokojach jaja beda :p Zayn i Perrie *.* Liam i Jade *.* Niall i Leigh *.* Harry i Louis *.* i Jesy haha *.* meega :* @gabka17

    OdpowiedzUsuń
  4. Bosko. Z rozdzialu na rozdzial lepiej. Zapraszam do mnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział dłuższy od poprzedniego i to mi się podoba. O treści pisać nie będę, bo w komentarzach na górze zawarte jest to co chciałam napisać xd

    OdpowiedzUsuń